2019 rok to z jednej strony ruch na rzecz klimatu, z drugiej - problemy z dostępem do wody pitnej. W programie "Wstajesz i wiesz" Katarzyna Karpa-Świderek z WWF Polska podsumowała ubiegły rok pod kątem ekologii.
Jak powiedziała Katarzyna Karpa-Świderek z WWF Polska w programie "Wstajesz i wiesz", w nowym roku w kontekście ekologii powinniśmy życzyć sobie działań wypływających z deklarowanych postanowień. Nasza planeta osiągnęła poziom, w którym jest już za mocno eksploatowana i nie jest w stanie sama się odnawiać. W ubiegłym roku zaczęło pojawiać się coraz więcej zrozumienia tej kwestii i dyskusji na temat ekologii.
- Widać było, że ta maszyna jest już rozkręcona, co jest dużą zasługą Grety Thunberg. Ona i ten dyskurs ekologiczny zaczęli się przebijać do świadomości. I rzeczywiście dużo się zmieniło. Greta jest przykładem osoby, która z żelazną logiką powiedziała - "Po co mam chodzić do szkoły, skoro świat nie słucha naukowców?". Świat kupił jej narrację, ale przecież o tym, że mamy problem z klimatem, zanieczyszczeniem, degradacją planety, mówiono już od bardzo dawna, tylko ten ekologiczny głos miał problem z przebiciem się i znalezieniem ambasadora, który tę ideę poniesie. To jej się na pewno udało - powiedziała Karpa-Świderek.
Ekologiczne decyzje polityczne
Jak zauważyła, w przypadku ekologii kluczową rolę odgrywają rządzący. Podejmują decyzje, które bezpośrednio wpływają na kondycję Ziemi.
- My jako WWF spędziliśmy ten rok jeżdżąc z politykami po różnych miastach i pytając ich, co oni chcą tak naprawdę zrobić. To były najbardziej ekologiczne wybory Polaków i podsumowując ten rok, były też ekologiczne, ponieważ Polacy mówili, że klimat jest drugim [najważniejszym - przyp. red.] tematem po służbie zdrowia - mówiła.
Karpa-Świderek wspomniała, że w swoim expose premier Mateusz Morawiecki podsunął pomysł wprowadzenia systemu kaucyjnego. Jak twierdziła, to dobry pomysł, o ile z deklaracji będą rodzić się konkretne cele. Na Litwie taki pomysł sprawdził się świetnie.
- Ostatnio szłam lasem i było w nim bardzo dużo butelek. [...] Naliczyłam ich kilkaset na takim niewielkim obszarze. Pomyślałam sobie, że gdyby każda z tych butelek kosztowała 50 groszy to byłabym o kilkaset złotych do przodu. I to jest coś, co działa. To jest ten konkret, który mógłby skłonić ludzi do potraktowania odpadu jako produktu, jako wartości. Przecież to jest bez sensu, że produkujemy coś, co będzie z nami 400 lat, a używamy tego raz - opowiedziała.
Wyższa temperatura, mniej wody
Specjalistka wspomniała także, że pojawiają się teorie łagodzące problem przegrzewającego się klimatu. Z naukowego punktu widzenia, klimat zawsze ulegał zmianom, jednak teraz planeta powinna się ochładzać. Człowiek tymczasem przez 150 lat ewolucji przemysłowej podniósł jej temperaturę o jeden stopień Celsjusza.
- My totalnie zburzyliśmy cykl klimatyczny [...] Dla mnie bardzo przemawiające są dane, mówiące ile nas, ludzi jest na ziemi i w związku z tym, jakie mamy potrzeby. Że od 1900 roku liczba naszej ludności wzrosła. Teraz jest nas 7,5 miliarda, a na początku 1900 roku było nas około 2,5 miliarda. To jest naprawdę lawinowy skok. Musimy myśleć, że skoro jest nas więcej, to jak lepiej podzielić te zasoby między siebie, żebyśmy byli w stanie funkcjonować - tłumaczyła.
Dla Karpy-Świderek doskonałym przykładem jest tutaj woda.
- Z jednej strony mamy do czynienia z nadmiernym zużywaniem wody. Ona jest coraz gorszej jakości, bo przecież gospodarujemy nią źle, a potem coś, co powinno być zasobem dla wszystkich, butelkujemy i sprzedajemy jeszcze w plastiku i są ludzie, których nie stać na wodę. Czyli z jednej strony, szczególnie w krajach afrykańskich tej wody nie ma, a z drugiej strony oni nie mogą też kupić wody dobrej jakości -wody butelkowanej - bo ich na nią nie stać. Czyli odbieramy też ludziom prawa człowieka. [...] XXI wiek to mogą być wojny o wodę - powiedziała.
Ekspertka przyznała, że jest przerażona decyzjami, jakie zapadają odnoście polskiej hydrologii. W wielu rzekach, między innymi w Wiśle, poziom wody jest bardzo niski. Sprawy nie ułatwiają bezśnieżne zimy, ponieważ nie ma dodatkowych zapasów, które mogłyby wniknąć w powierzchnię ziemi. Problemu nie rozwiążą też w pełni zbiorniki retencyjne, z których woda potrafi wyparowywać w bardzo szybkim tempie.
- Generalnie musimy do przyrody podejść całościowo i zacząć myśleć o tym, żeby oszczędzać te zasoby, które przyroda nam dostarcza. I jest lepiej, bo ludzie częściej mówią o ekologii, dzieci są na to bardzo wrażliwe. Do dzieci niesamowicie przemawiają obrazy na przykład żółwia, który ma w nosie słomkę albo wielorybów, które umierają, bo mają żołądki pełne plastiku. Ale z drugiej strony jest ta perspektywa czy coś faktycznie potrafimy zmienić. I mam wrażenie, że na razie jesteśmy na początku tej drogi - oceniła.
Pociąg o nazwie technologia
Jedną z ekonomicznych pobudek do tego, by zmienić coś w kwestii klimatu, może być postawienie na energię odnawialną. Jednak jak stwierdziła Karpa-Świderek, w przypadku Polski sprawa może być utrudniona.
- My tak długo zaniedbując kwestię odnawialnych źródeł energii, nie wskoczyliśmy do tego pociągu, który nazywa się technologia. I teraz musimy tę technologię kupować. Niemcy przez wiele lat inwestowały w to, by tę technologię rozwijać i teraz też odcinają od tego kupony, bo są w stanie ją sprzedawać. Na przykład takim krajom jak my - stwierdziła.
Jednak w jej rozumieniu, możliwe jest wdrożenie odpowiednich mechanizmów, które sprawią, że degradacja środowiska nie będzie opłacalna. Jednym z nich może być informowanie przez producentów kupowanego produktu, ile wynosi koszt ekologiczny jego produkcji lub transportu.
- W momencie, w którym my nie uwzględniamy kosztów degradacji środowiska w konkretnym produkcie, to my prawdziwie nie szacujemy jego wartości i dopóki tak będzie to ci, co niszczą środowisko będą do przodu, bo im się to będzie opłacało - podsumowała.
Całą rozmowę z Karpą-Świderek zobaczysz tutaj:
Autor: kw/aw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Paweł Czerwiński/Unsplash