Dramatyczna sytuacja w Indonezji. "Zagrożenie epidemią jest coraz większe"

Po tragicznym trzęsieniu ziemi na indonezyjskiej wyspie Sulawesi (Celebes) potwierdzonych zostało 1649 ofiar śmiertelnych. Jak podkreślają władze, liczba ta z pewnością wzrośnie. Polska Akcja Humanitarna apeluje o pomoc i wsparcie dla ofiar kataklizmu.

Zespół francuskich ratowników rozpoczął przeszukiwanie rumowiska na przedmieściach miasta Palu. Szukają w błocie ciał ofiar trzęsienia ziemi i tsunami.

Wstrząsy, do których doszło tydzień temu w piątek, miały magnitudę 7,5 i wywołały fale tsunami sięgające sześciu metrów.

Bilans rośnie

Liczba ofiar śmiertelnych w sobotę wzrosła z 1571 do 1649. Jednak najprawdopodobniej jeszcze się zwiększy. Większość zmarłych została odnaleziona w Palu. Nikt na razie jednak nie wie, ile osób zostało wciągniętych pod ziemię w Petobo. Grunt rozpuścił się tak gwałtownie, że zapadły się setki domów.

Największe trzęsienia ziemi w Indonezji (PAP/Reuters/Adam Ziemienowicz)
Największe trzęsienia ziemi w Indonezji (PAP/Reuters/Adam Ziemienowicz)
Źródło: PAP/Reuters/Adam Ziemienowicz

Upłynnienie gruntu

Doszło tam do zjawiska zwanego upłynnieniem gruntu - podkreślają eksperci. Ma ono miejsce, gdy nasączone wodą masy sypkich osadów, na przykład piasku czy mułu, przechodzą w stan przypominający ciecz. Podobny efekt możemy uzyskać, uderzając w mokrą, twardą powierzchnię plaży - wówczas piasek pod naszą dłonią upodabnia się do płynnej galaretki.- Kiedy uderzyło trzęsienie ziemi, warstwy gleby poniżej powierzchni uzyskały błotnistą i luźną konsystencję - tłumaczył Sutopo Purwo Nugroho, rzecznik indonezyjskiej Agencji ds. Łagodzenia Skutków Katastrof. Domy, drzewa i ludzie mogą w takiej masie ziemi po prostu "utonąć". W taki sposób z powierzchni zniknęło między innymi ponad 700 domów w Petobo czy kościół w Sigi, gdzie zginęło 34 dzieci uczestniczących w obozie biblijnym.

Arnaud Allibert i czterech innych członków grupy Pompiers Humanitaires Francais byli pierwszymi ratownikami na gruzowisku, które pozostało po wiosce Petobo. Ich zadaniem jest odnalezienie i wydobycie na powierzchnię ciał. Dzięki temu na ten teren będą mogły wjechać ciężkie maszyny.

Potrzebna jest pomoc

W wielu miejscach nadal nie ma prądu ani łączności. Ludzie, którzy przeżyli, mieszkają w namiotach i schronach. - Najbardziej potrzebujemy namiotów i lekarstw - mówił Rahman Lakuaci, przedstawiciel wioski Lende Tovea z okręgu Sirenja. Dodał, że chorować zaczynają dzieci i osoby starsze. Kończy się również paliwo.

Apel Polskiej Akcji Humanitarnej

- Mam nadzieję, że nie zabraknie polskiej pomocy dla Indonezji. Polska Akcja Humanitarna zbiera pieniądze różnymi sposobami. To, co w tej chwili najbardziej jest potrzebne, to nawet nie tyle żywność, nie tyle schronienie, bo to jeszcze można przetrwać. Największym zagrożeniem jest brak czystej wody - mówiła na antenie TVN24 Janina Ochojska prezes zarządu PAH.

Dodała, że na zdewastowanych terenach ludzie umierają z powodu chorób i zakażeń. - Piją brudną wodę i właściwie już teraz mówi się o zagrożeniu epidemiologicznym, o zatruciu źródeł wody. Zostały zniszczone toalety, ujęcia wodne zostały skażone. Dostarczenie pitnej wody jest w tej chwili najważniejsze dla organizacji międzynarodowych. Na to potrzeba środków - tłumaczyła.

- W tej chwili trudno mówić o planowaniu. Wiadomo, że trzeba uchronić życie jak największej liczby ludzi. 600 tysięcy dzieci jest w stanie zagrożenia życia, a to jeszcze nie są liczby całkowite, ponieważ wiadomo, że pod błotem znajdą się jeszcze ludzie, którzy już pewnie nie będą żyli. Ale trzeba ich znaleźć, bo zagrożenie epidemią jest coraz większe - podkreśliła Ochojska.

JAK MOŻNA POMÓC?

Autor: //aw / Źródło: Reuters, TVN24, PAH

Czytaj także: