Cyklon Idai dotarł do Zimbabwe. Zginęły co najmniej 64 osoby. Żywioł zniszczył domy, mosty i drogi. Służby mają trudności z dotarciem do poszkodowanych.
Ze skutkami cyklonu mieszkańcy zmagają się od piątku.
- Bilans ofiar wzrósł z 31 do 64. Niektóre z ciał znaleziono, jak pływały w rzekach - powiedział reporterom July Moyo, przedstawiciel lokalnych władz. - Jest też wiele zaginionych - dodał.
Trudności w dotarciu do poszkodowanych
Joshua Sacco, członek parlamentu w Chimanimani w rozmowie telefonicznej z agencją Reutera stwierdził, że "nigdy wcześniej nie widział takich zniszczeń". Dodał, że ratownicy mają spore trudności, by dotrzeć do poszkodowanych.
Ministerstwo Informacji przekazało, że akcja ratunkowa jest spowolniona z powodu znacznego zniszczenia infrastruktury. Brakuje prądu, są przerwy w komunikacji. Dopiero w niedzielę z pomocą wojskowego śmigłowca udało się wydostać część poszkodowanych i przetransportować ich do szpitali. Mieszkańcy rozpoczęli na Twitterze zbiórkę funduszy, a władze próbowały pozyskać pieniądze od osób prywatnych, firm i organizacji międzynarodowych.
Władze Zimbabwe ogłosiły w dystrykcie Chimanimani stan klęski żywiołowej, co pozwoli uruchomić rezerwy budżetowe. Prezydent Emmerson Mnangagwa, który przebywał z wizytą w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, po krytyce przez opozycję oświadczył, że skróci swą wizytę i bezpośrednio zaangażuje się w pomoc.
Idai jest największym cyklonem, jaki uderzył w Zimbabwe od czasu Eline. Ten w lutym 2000 roku doszczętnie zniszczył wschodnie i południowe regiony kraju.
Autor: dd / Źródło: Reuters