Nadzieję w walce z koronawirusem dały efekty przetoczenia osocza krwi pacjentom chorym na COVID-19 w Chinach od osób, które wyzdrowiały. - Na razie, ponieważ nie mamy swoistego leku, osocze pozostaje jedną z alternatyw i to bardzo obiecującą - powiedział w rozmowie z TVN24 krajowy konsultant ds. transfuzjologii klinicznej prof. dr hab. n. med. Piotr Marek Radziwon. Zaapelował do ozdrowieńców o zgłaszanie się do centrów krwiodawstwa.
Transfuzję osocza krwi przeprowadzono w dwóch chińskich placówkach medycznych 15 pacjentom w ciężkim lub krytycznym stanie. U części z nich zaobserwowano znaczną poprawę stanu zdrowia. Spadła gorączka, ustąpił kaszel i problemy z oddychaniem, a troje z pacjentów nie wymagało już pomocy respiratora.
Terapia polega na wykorzystaniu surowicy, czyli części osocza krwi osoby, która wyzdrowiała. Jak wyjaśniła na antenie TVN24 prof. Anna Boroń-Kaczmarska, specjalista chorób zakaźnych, we krwi takiej osoby powstają przeciwciała, czyli tak zwane białka odpornościowe, które chronią tę osobę przed kolejnym zakażeniem. Przetoczenie osocza osobie chorej może pomóc w opanowaniu ciężkiej postaci klinicznej choroby, unieszkodliwiając wirusa.
Boroń-Kaczmarska dodała, że to terapia, która ma być stosowana w przypadku leczenia osób z ciężką postacią kliniczną zapalenia płuc lub z niewydolnością oddechową przebiegu zapalenia płuc.
"Bardzo obiecująca alternatywa"
W rozmowie z TVN24 krajowy konsultant ds. transfuzjologii klinicznej prof. dr hab. n. med. Piotr Marek Radziwon przyznał, że o skuteczności przeprowadzonych badań trudno jest na razie mówić, ponieważ zostały przeprowadzone na dość małej grupie osób. Zwrócił jednak uwagę na to, że "to procedura bezpieczna i to jest to pierwszy cel tych badań".
- Te badania są bardzo optymistyczne, bo stan kliniczny osób, którzy dostali osocze od osób, które wyzdrowiały, się poprawił (...). Mam nadzieję, że potwierdzi się to w rozległych badaniach klinicznych - powiedział Radziwon. - Żeby takie informacje uzyskać, siły są łączone i na poziomie europejskim te badania będą po części koordynowane, a przynajmniej wyniki z tych badań mają być zebrane ze wszystkich ośrodków i poddane jakiemuś podsumowaniu - mówił. - Na razie, ponieważ nie mamy swoistego leku, który tego wirusa by wyeliminował, osocze pozostaje jedną z alternatyw i to bardzo obiecującą - zaznaczył profesor.
Apel do ozdrowieńców
- Wydaje mi się, że jeszcze nikt z naszych pacjentów nie dostał tego osocza, ponieważ tych ozdrowieńców mamy od niedawna - powiedział Radziwon. Jak dodał, "mamy dopracowaną procedurę i wszystkie centra krwiodawstwa w Polsce mogą rozpocząć pobieranie osocza od tych osób, które już wyzdrowiały".
Jak wytłumaczył profesor, aby zakwalifikować daną osobę jako dawcę osocza, musi upłynąć okres co najmniej dwóch tygodni od wyzdrowienia. Muszą być przeprowadzone też dwa testy na obecność koronawirusa w organizmie, które dadzą wynik ujemny.
- W tej chwili miałbym tylko apel do wszystkich osób, które wyzdrowiały i czują się dobrze, żeby kontaktowali się z najbliższym centrum krwiodawstwa w celu uzyskania dodatkowych informacji i przeprowadzenia wstępnych kwalifikacji - zaapelował Radziwon.
Jakie ryzyko?
Profesor został zapytany, jakie ryzyko zdrowotne niesienie ze sobą przetaczanie osocza choremu od osoby zdrowej.
- Generalnie jest to ryzyko takie jak związane z przetoczeniem zwykłego osocza. Dlatego że to osocze jest pobieranie od osób, które spełniają wszystkie kryteria obowiązujące dla naszych standardowych dawców, stąd też to ryzyko jest bardzo niewielkie - powiedział. Dodał, że to ryzyko jest dodatkowo minimalizowane ze względu na to, że dawcami nie mogą być osoby, które w przeszłości miały przetaczaną krew, oraz kobiety w ciąży.
Posłuchaj całej rozmowy z profesorem Piotrem Markiem Radziwonem:
Autor: ps / Źródło: TVN24, tvnmeteo.pl