W ostatnich kilku dniach ratownicy GOPR mieli pełne ręce roboty. Trzy osoby w rejonie Suchego w Szczyrku w sobotę zjeżdżały na materacach, po czym uderzyły w drzewo. Potrzebowały pomocy medycznej. W piątek późnym wieczorem, na Śnieżkę weszła dwójka turystów bez odpowiedniego przygotowania.
Goprowcy w sobotę po północy otrzymali zgłoszenie o tym, że trzy osoby w wieku do 30 lat zjeżdżały z góry i uderzyły w drzewo. Wydarzyło się to na trasie dawnego orczyka w rejonie Suchego.
Na materacach po śniegu
Na ratunek udali się goprowcy z Hali Skrzyczeńskiej, którzy nieco wcześniej wrócili z zakończonych sukcesem kilkugodzinnych poszukiwań zaginionego narciarza w rejonie Małego Skrzycznego.
- Przed godziną drugą otrzymaliśmy zgłoszenie, że trzech turystów uległo wypadkowi - powiedział w rozmowie z TVN24 Szymon Wawrzuta z Grupy Beskidzkiej GOPR. Jak poinformował, mężczyźni zjeżdżali na materacach. Uderzyli w drzewo.
Ratownicy na miejscu zastali trzech poważnie rannych młodych ludzi. Jeden skarżył się na bóle klatki piersiowej i brzucha. Dwaj pozostali doznali licznych urazów głowy. U jednego z nich goprowcy podejrzewali też, że złamał rękę oraz nogę, a u drugiego wystąpiło krwawienie z ucha - podali ratownicy GOPR ze stacji w Szczyrku.
Ranni saniami kanadyjskimi oraz skuterem zostali zwiezieni do Soliska, gdzie czekały na nich karetki.
Jak podaje PAP, poszkodowani byli pod wpływem alkoholu.
"Nonszalanckie podejście"
Trudne warunki w górach zignorowała również dwójka turystów, którzy weszli na Śnieżkę. Gdy zrobiło się ciemno, nie potrafili zejść - szlaki były oblodzone, a oni nie mieli latarek.
Na pomoc ruszyli im ratownicy, którzy sprowadzili ich najpierw do schroniska, a później do Karpacza.
- Dwójka turystów wyszła za dnia na Śnieżkę. Niestety, warunki pogodowe były na tyle trudne, że nie byli w stanie samodzielnie zejść - mówił Sławomir Czubak, naczelnik grupy karkonoskiej GOPR.
Działania ratowników były prowadzone po ciemku, w bardzo trudnych warunkach pogodowych. Szlak był mocno oblodzony, ale ratownikom udało się sprowadzić poszkodowanych do Domu Śląskiego.
- Ludzie byli w miarę dobrze ubrani, ale nie mieli światła, nie mieli raków, ani kijów. Dla mnie to trochę nonszalanckie podejście. Mimo tego, że ludzie widzą, że jest trudno, że nie dają rady, to za wszelką cenę pchają się do góry, a później jest rozpacz i dzwonienie po pomoc - relacjonował Czubak.
Zagubiony we mgle
Goprowcy odnaleźli w sobotę narciarza, który zgubił się we mgle na Małym Skrzycznem w Beskidach.
- Akcja trwała kilka godzin. Zakończyliśmy ją około północy. 24-letni mężczyzna był mocno wychłodzony, ale nie było to jeszcze na tyle niebezpieczne, by zagrażało jego życiu. Przekazaliśmy narciarza w ręce jednostki ratownictwa medycznego - powiedział Wawrzuta.
Ratownicy GOPR około godziny 17.00 otrzymali od rodziców 24-latka zgłoszenie o jego zaginięciu. Wcześniej zjeżdżali na nartach w rejonie Małego Skrzycznego. Przy górnej stacji wyciągu utrzymywała się gęsta mgła. Widoczność nie przekraczała kilku metrów. W tych warunkach rodzice stracili kontakt z synem.
Szymon Wawrzuta powiedział, że narciarz po odnalezieniu mówił, że po wyjeździe na szczyt Małego Skrzycznego stracił orientację.
- Zaczął zjeżdżać nie w tę stronę, co trzeba. Później porzucił narty i zaczął schodzić. Tak długo jak mógł, to szedł. Ostatecznie usiadł pod krzakiem - powiedział.
Akcję goprowcom utrudniał brak kontaktu z narciarzem, bo rozładowała się bateria w jego telefonie. Nie mógł on przez to skorzystać z aplikacji Ratunek.
- Trop udało się nam znaleźć niedaleko szczytu Małego Skrzycznego. Tam ratownicy odnaleźli ślady, po których zaczęli iść. Później znaleźli narty, a potem człowieka. Nie miał już jednego buta. Znajdował się w terenie typowo górskim, czyli nad Ostrym. To po drugiej stronie Skrzycznego. Był w stanie ogólnym dobrym, bo próbował się poruszać. Mimo tego był mocno wychłodzony. Z góry został zwieziony skuterem - powiedział Wawrzuta.
Niebezpiecznie w Beskidach
W czwartek ratownicy górscy odnaleźli mężczyznę, który w czwartek zabłądził w partiach szczytowych beskidzkiego Pilska. Odnaleziony mężczyzna był bardzo wychłodzony i wyczerpany. Czytaj więcej.
W Beskidach w rejonie Babiej Góry obowiązuje pierwszy stopień zagrożenia lawinowego. Głównym zagrożeniem z nim związanym jest śnieg, który może być przenoszony przez wiatr.
Autor: dd / Źródło: PAP, TVN24, GOPR
Źródło zdjęcia głównego: GOPR Beskidy