Wyniki badań amerykańskich i brytyjskich naukowców pokazują, że zachowanie odległości jednego-dwóch metrów od osoby zakażonej to za mało, by uchronić nas przed SARS-CoV-2. Podkreślają, że wirus może przenieść się na odległość nawet ośmiu metrów, więc w walce z nim ważne są inne środki bezpieczeństwa.
Ostatni raport ekspertów z Massachusetts Institute of Technology (MIT) i Uniwersytetu Oksfordzkiego, opublikowany w "British Medical Journal", stwierdza między innymi, że "dystans społeczny powinien być postrzegany tylko jako część szerszego podejścia do zdrowia publicznego w celu powstrzymania pandemii COVID-19".
Dwa metry to za mało
Badania nad rozprzestrzenianiem się kropelek pełnych wirusów uwalnianych podczas kaszlu, kichania czy mówienia rozpoczęły się jeszcze w XIX wieku. To z nich pochodzi zasada zalecanego jednego-dwóch metrów dystansu społecznego. Opiera się ona na analizach, według których znaczenie ma rozmiar kropelek. Według tych badań większe krople spadają na powierzchnię ziemi szybciej niż parują, zwykle w zasięgu jednego-dwóch metrów. Małe krople z kolei parują szybciej niż opadają, dlatego zwykle pozostają w bardzo bliskiej odległości od osoby zakażonej.
Naukowcy w "British Medical Journal" wskazują na dowody sugerujące, że koronawirus może przemieszczać się na odległość ponad dwóch metrów, na przykład przy kaszlu lub krzyczeniu. Jak zwracają uwagę, osiem z 10 ostatnich badań dowiodło, że kropelki wyrzucone z dróg oddechowych znalazły się w zasięgu ponad dwóch metrów od zakażonego. W jednym z badań było to aż sześć-osiem metrów.
Inne środki ostrożności
W okolicznościach najwyższego ryzyka, czyli w pomieszczeniach o słabej wentylacji, w dużym tłumie, przy wystawieniu przez dłuższy czas na kontakt z wirusem i braku maseczek na twarzach, eksperci zalecają zachowanie odległości większej niż dwa metry. Ta zasada powinna obowiązywać na przykład w barach, restauracjach i stadionach.
Przytaczany przez NBC News bioetyk i onkolog Ezekiel Emanuel z Uniwersytetu Pensylwanii zwrócił uwagę, że nieodzowne jest lepsze wyczucie przez społeczeństwo poziomu ryzyka zakażenia. Wyróżnił w tym kontekście takie czynniki, jak przebywanie wewnątrz pomieszczeń lub na zewnątrz, wielkość tłumu, czas narażenia na SARS-CoV-2 oraz rodzaj oddechu, jaki jest używany podczas śpiewania, krzyku, uprawiania sportu itp. To, co wydychamy w takich okolicznościach, tworzy wilgotne i ciepłe chmury powietrza, które mogą mieć zasięg ośmiu metrów.
Im dalej, tym lepiej
W opinii Linsey Marr z Virginia Tech odległość około dwóch metrów powinna obowiązywać między ludźmi w zamkniętych pomieszczeniach jako minimalna.
- Ludzie przykładają zbyt dużą wagę do dwóch metrów, ponieważ jest to linia podziału między tym co ryzykowne a bezpieczne. (...) Ale im dalej będą od siebie, tym lepiej - mówiła Marr, argumentując, że maseczkę ochronną trzeba nosić przez cały czas w zamkniętych pomieszczeniach, kiedy jest się z innymi ludźmi poza domem.
Naukowcy akcentują też, jak ważny jest czas narażenia na kontakt z koronawirusem. Marr uważa, że przejście obok siebie dwóch osób w maseczkach w sklepie spożywczym to niskie ryzyko zakażenia.
Jednocześnie epidemiolog z Boston University School of Public Health Eleanor Murray oraz inni specjaliści twierdzą, że inna jest sytuacja w szkołach. Nie wystarcza tam zachowanie dwumetrowego dystansu społecznego. - Jeśli uczniowie siedzą w klasie, nawet oddaleni od siebie o 2,4 metra, przez dwie-cztery godziny, zwiększa to ryzyko, nawet jeśli niekoniecznie mają bliski kontakt fizyczny - tłumaczyła Murray.
Autor: anw,ps/map / Źródło: PAP, bmj.com, NBC News