Kolejny rekord padł w Arktyce. Podczas ubiegłej zimy objętość lodu osiągnęła tam najniższy dotąd poziom, a przez 30 lat zmniejszyła się o 50 proc. Naukowcy tłumaczą to zjawisko postępującym globalnym ociepleniem.
Badacze z Europejskiej Agencji Kosmicznej wysłali w 2010 roku w kosmos radar satelitarny CryoSat. To urządzenie, które m.in. bada objętość pokrywy lodowej w Arktyce. Niedawno naukowcy podsumowali dane zgromadzone przez ostatnie trzy lata i okazało się, że podczas ostatniej zimy na biegunie północnym było rekordowo mało lodu.
O 50 proc. mniej
Jego objętość sięgała zaledwie 15 tys. kilometrów sześciennych, podczas gdy jeszcze trzydzieści lat temu było go o 100 proc. więcej. Według naukowców, przyczyną tego zjawiska jest globalne ocieplenie.
- Dzięki temu, że posiadamy dane z trzech lat, możemy zauważyć pewną prawidłowość, mianowicie: niektóre fragmenty pokrywy lodowej topią się bardziej gwałtownie od innych. Odnotowaliśmy też, że pod koniec ubiegłej zimy objętość pokrywy lodowej była mniejsza niż zwykle. I pomimo tego, że tego lata ilość topniejącego lodu nie pobiła ubiegłorocznego rekordu, to możemy stwierdzić, że było blisko, ponieważ lodu było po prostu mniej - powiedział prof. Andy Shepherd z Leeds University.
Jednak naukowcy będą mogli udowodnić to dopiero jesienią, kiedy woda zacznie zamarzać.
Bardziej wiarygodne zimowe pomiary
W badaniach zwykle bierze się pod uwagę pokrywę lodową topniejącą latem, jednak zdaniem naukowców Europejskiej Agencji Kosmicznej lepszym wskaźnikiem zmian klimatycznych zachodzących w Arktyce jest objętość lodu odnotowywana zimą.
Dane zostały zaprezentowane na ESA's Living Planet Symposium w Edynburgu.
Autor: kt/map / Źródło: BBC