W 32. rocznicę rozpoczęcia historycznego strajku w Stoczni Gdańskiej zakładowa Solidarność złożyła kwiaty pod bramą nr 2. Działacze związku zakryli też transparentem napis "im. Lenina" nad stoczniową bramą.
Karol Guzikiewicz, Wiceprzewodniczący Solidarności w Stoczni Gdańskiej i sześciu członków związku weszło po drabinie na dach budynku przy bramie i w ciągu kilkunastu minut rozwiesili wielki transparent Solidarności, który zakrył napis im. Lenina.
Guzikiewicz: „afera za aferą”
- Dziś tacy politycy jak Donald Tusk, Bogdan Borusewicz, Lech Wałęsa, ale również Jerzy Borowczak, którzy wtedy tutaj działali, dzisiaj łamią postulaty sierpnia mówiące o godności i godnym życiu. Dziś pracownicy wielu firm nie mają zapłaty za płacę - to było nie do pomyślenia nawet za komuny - mają umowy śmieciowe, nie są płacone składki na emeryturę - mówił przed bramą nr 2 Karol Guzikiewicz.
Jego zdaniem dziś w Polsce panuje wielka bieda. Rząd polski zamiast dbać o obywateli w demokratycznym państwie dba o własne kieszenie.
- Afera za aferą - jedna się kończy, a druga zaczyna - powiedział Guzikiewicz.
Konflikt o napis trwa
Miasto Gdańsk postanowiło przywrócić stoczniowej bramie wygląd z sierpnia 1980 r. i w połowie maja tego roku, w miejscu dotychczasowego napisu Stocznia Gdańska S.A., pojawiła się nazwa Stocznia Gdańska im. Lenina, na bramę wrócił też metalowy Order Sztandaru Pracy. Przeciwko takim zmianom od początku sprzeciwiała się zakładowa "S", a troje pomorskich posłów PiS złożyło do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie polegającemu na propagowaniu idei komunistycznych. Prokuratura umorzyła jednak sprawę uznając argumenty samorządu mówiące, iż brama jest swoistym świadkiem historii.
Ze wsparciem dla protestującego
Następnie delegacja stoczniowej S przemaszerowała pod Urząd Miejski w Gdańsku, gdzie w namiocie na trawniku ok. 100 metrów od magistratu głoduje od ubiegłego czwartku Wojciech Dąbrowski. Mężczyzna protestuje w ten sposób przeciwko eksmisji z mieszkania komunalnego jego i chorej byłej żony za zaległości czynszowe sięgające ok. 40 tys. zł.
- Prezydent Paweł Adamowicz wyrzuca bezczelnie ludzi na bruk w mieście Solidarności, mieście, które walczyło o wolność. I dlatego dzisiaj w rocznicę Sierpnia i strajku sierpniowego jesteśmy z panem Wojciechem - nie może być tak, że w demokratycznym państwie, ludzie którzy mówią, że mają znaczek Solidarności nie pomagają biednym - mówił przed namiotem koczującego mężczyzny Guzikiewicz.
- Apelujemy do pana Adamowicza, niech nie będzie tchórzem, niech przyjdzie do pana Wojtka, niech będzie człowiekiem honoru. Arogancja władzy jednak jest taka, że nie chce tu przyjść - dodał wiceszef stoczniowej "S".
Miasto odpiera zarzuty
- Protestujący mężczyzna trzykrotnie zwracał się o odroczenie terminu eksmisji, ale nie wywiązał się z obietnicy uregulowania długu. Miasto zaproponowało mężczyźnie i jego b. żonie lokal zastępczy w Nowym-Porcie, ale ci z niego nie skorzystali – powiedział Maciej Lisicki zastępca prezydenta Gdańska.
- W piśmie do miasta pan Wojciech Dąbrowski napisał poza tym, że ma dom w Stanach Zjednoczonych i działki pod Warszawą. Miasto pomaga ludziom biednym, ale ten pan należy do ludzi bogatych - podkreślił Lisicki.
W trakcie manifestacji przed namiotem głodujący mężczyzna został zabrany przez karetkę pogotowia do szpitala
Guzikiewicz zapowiedział, że we wrześniu S Stoczni Gdańsk powoła komitet w celu zbierania podpisów pod wnioskiem o odwołanie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
Autor: ws//ec / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | Marcin Rembowski