Jak każdego dnia, właściciele wypuścili kotkę z mieszkania. Tym razem jednak Bunia długo nie wracała. Dopiero wieczorem znaleźli ją przy schodach. - Była ubrudzona, skądś musiała się przeciągnąć, ciągnęła za sobą te łapki. Żona płakała, nie mogła się pozbierać - opowiada właściciel Buni. Okazało się, że kotka ma sparaliżowane tylne łapy. Na prześwietleniu lekarze zauważyli śrut z wiatrówki obok kręgosłupa. Sprawa została zgłoszona na policję.
Wszystko działo się w sobotę w miejscowości Chojna (Zachodniopomorskie).
- Rano kotka wyszła z domu. Zazwyczaj jest tak, że co 10 minut otwieramy drzwi, sprawdzając czy już wróciła. Tym razem nie wracała. Czekaliśmy, czekaliśmy. Pod wieczór żona już co chwilę otwierała te drzwi. W końcu, kiedy po raz kolejny otworzyła, to ją zobaczyła. To była masakra - opowiada pan Kazimierz, właściciel kotki.
Bunia była brudna, nie ruszała tylnymi łapami. - Skądś musiała się przeciągnąć, ciągnęła za sobą te łapki. Żona płakała, nie mogła się pozbierać - mówi mężczyzna.
Pan Kazimierz razem z żoną pojechali od razu do weterynarza, jednak nikogo tam nie zastali. Dopiero na drugi dzień udało im się umówić na wizytę w przychodni.
- Lekarz wygolił jej miejsce, gdzie już wcześniej zauważyłem, że coś jest. Powiedział, że albo ją ktoś czymś dźgnął, albo została postrzelona z wiatrówki. Pomyśleliśmy, z wiatrówki? To niemożliwe, kto strzela do kota z wiatrówki? - opowiada mężczyzna.
Kotka została w przychodni. Na drugi dzień żona pana Kazimierza przyjechała do Buni. Lekarze zrobili prześwietlenie.
- Jak zrobili prześwietlenie, to oniemieli. Wyraźnie było widać śrut - mówi pan Kazimierz. - Jak z góry było zrobione zdjęcie to wydawało się, że trafił w sam kręgosłup. Jednak z boku widać, że milimetry dzielą ten śrut od kręgosłupa, więc mamy nadzieję, że może wyjdzie z tego - dodaje mężczyzna.
Śrut cały czas tkwi w ciele zwierzęcia. Dopiero po około sześciu tygodniach będzie można go wyciągnąć - wtedy też będzie wiadomo, czy kotka stanie na łapy. Jak przekazał właścicielom weterynarz, paraliż tylnych łap u Buni może być spowodowany obrzękiem.
Policja prowadzi dochodzenie
Kiedy okazało się, że ktoś mógł postrzelić kotkę, weterynarz polecił właścicielom zgłosić sprawę na policję.
- Powiedział, że dziś został postrzelony kot, a jutro może to być dziecko - mówi pan Kazimierz.
Żona mężczyzny od razu złożyła zawiadomienie. Opowiedziała o tym, że kotka mogła być postrzelona z broni pneumatycznej w okolice kręgosłupa i ma paraliż tylnych łap.
- W tym zakresie prowadzimy czynności wyjaśniające. Jeżeli potwierdzą się te wszystkie założenia, to sprawcy grozi do dwóch lat więzienia lub kara grzywny - mówi asp. szt. Marcin Karpierz, oficer prasowy policji w Gryfinie.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/gp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24