18-latek stracił część palca u dłoni po tym, jak bezskutecznie próbował zamknąć drzwi windy. Jak się okazało, była ona zepsuta. Zarządca budynku nie ma sobie nic do zarzucenia, twierdzi, że nikt nie poinformował go o awarii. Teraz sprawę bada policja, która ma wyjaśnić, jak doszło do wypadku.
Do zdarzenia doszło w ubiegłym tygodniu, kiedy 18-latek wsiadł do windy w jednym z bloków przy ul. Żelaznej w Gdyni. Zdarzenie zarejestrował monitoring, z którego nagranie opublikował portal trójmiasto.pl.
Na filmie widać, jak chłopak wsiada do windy. Kilkakrotnie próbuje zamknąć drzwi, ale te odskakują. Po kilkunastu sekundach 18-latek wychodzi z windy i zwija się z bólu, cały czas trzymając się za rękę. Chwilę później podchodzi do niego młoda kobieta, która odciąga go od windy. Na podłodze widać krew. Kobieta próbuje zatamować krwawienie. Jednocześnie szuka telefonu i dzwoni po pomoc.
Jak poinformował portal trojmiasto.pl, uciętego palca nie udało się przyszyć.
Zepsuły się drzwi
Zarządca budynku nie ma sobie nic do zarzucenia. Jak twierdzi przedstawicielka firmy, 18-latek nie był jedyną osobą, która tego dnia chciała skorzystać właśnie z tej windy. Na pełnym zapisie monitoringu najprawdopodobniej jest jeszcze kilku mieszkańców.
- Wszyscy wchodzili do windy, naciskali guzik, ale dźwig nie reagował. Wtedy zauważali, że przyczyną są niedomykające się drzwi. Każda z tych osób rezygnowała z jazdy tą windą i korzystała z drugiego dźwigu - opowiada urzędniczka.
Nikt nie zgłosił awarii.
Nie wiadomo, kiedy znów pojedzie
Według pracowników administracji windy są serwisowane. Raz w miesiącu pojawia się konserwator, który musi zrobić przegląd techniczny.
- Zarządzamy tym budynkiem od miesiąca, więc trudno powiedzieć, czy wcześniej były jakieś kłopoty z windą. W środę została ona naprawiona. Teraz czekamy na protokół. Jeszcze nie wiemy, kiedy znowu będzie można nią jeździć. Na każdym z pięter powiesiliśmy kartkę ostrzegającą o awarii - zapewnia zarządca bloku.
Feralna winda?
Portal tvn24.pl dotarł do poprzedniego zarządcy bloku, który zajmował się budynkiem przez 10 lat. W tym czasie windy miały kilka razy wymagać naprawy, ale nigdy nie doszło do poważnego wypadku. - To normalne, że się zużywają. Wstępnie zarząd był informowany o tym, że warto zacząć rozmowy o wymianie wind. To dość kosztowna inwestycja - mówi pracownica dawnej administracji.
Jak podkreśla, za dwa-trzy lata windy powinny zostać zmodernizowane.
Sprawą zajmuje się policja
Sprawą zajmuje się gdyńska policja, która sprawdza, czy doszło do przestępstwa, np. celowego uszkodzenia windy czy zaniedbań związanych z konserwacją obiektu. Na razie policjanci rozpytali mieszkańców i konserwatorów.
- Nikt jeszcze nie został przesłuchany. Nie mamy też żadnych podejrzanych. Czynności prowadzimy z art. 160 KK, który mówi, że za narażenie na bezpośrednią utratę życia lub zdrowia grozi do 3 lat więzienia - powiedział w rozmowie z TVN24.pl asp. sztab. Sławomir Guz z gdyńskiej policji.
Tutaj doszło do wypadku:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/ws/i / Źródło: TVN 24 Pomorze, Trójmiasto.pl