Przemycał sandacze w podłodze auta. Pies od razu to wywąchał

W takich warunkach przewoził ryby
W takich warunkach przewoził ryby
Źródło: Izba Celna Olsztyn
- Nawet pies się zdziwił - tak celnicy z Gronowa mówią o nietypowym przemycie. Podczas rutynowej kontroli na przejściu granicznym okazało się, że jeden z kierowców przemyca w bagażniku 300 kg ryb.

To miała być rutynowa kontrola na przejściu granicznym w Gronowie (woj. warmińsko-mazurskie). Ale celników zaskoczyło dziwne zachowanie służbowego psa. Kiedy otworzyli drzwi cryslera wszystko było już jasne. Kierowca wracający z Obwodu Kaliningradzkiego przewoził w aucie ryby.

"Minął się z prawdą"

- Najpierw kierowca przyznał, że przewozi 80 kg świeżych sandaczy. W trakcie wydobywania ryb z podłogi i dolnej części bagażnika zmienił zdanie i powiedział, że ma ich ok. 100 kg - mówi Ryszard Chudy z Służby Celnej w Olsztynie.

Ale, gdy funkcjonariusze wyjęli już z auta całą partię ryb i dokładnie je zważyli, okazało się, że jest ich dużo więcej. - Deklaracje trzykrotnie minęły się z prawdą, bo Polak próbował przewieźć 314 kg świeżych niepatroszonych sandaczy - tłumaczy Chudy.

Celnicy oszacowali wartość towaru na ok. 5,5 tys. zł. Wszystkie ryby trzeba było zutylizować.

- My nie tylko sprawdzamy towar do oclenia. Dbamy też o bezpieczeństwo wwożonych produktów. Sposób w jaki przewożono ryby nie spełniał żadnych warunków higienicznych - mówi Chudy.

Pies wyczuł charakterystyczny zapach
Pies wyczuł charakterystyczny zapach
Źródło: Izba Celna Olsztyn

Ryby na granicy? "To rzadkość"

Jak twierdzi rzecznik olsztyńskiej Izby Celnej, przemyt ryb przez granicę polsko-rosyjską to rzadkość. W ciągu ostatnich siedmiu lat celnicy tylko raz spotkali się z podobną sytuacją. - Wtedy ktoś próbował przewieźć węgorze na teren Obwodu Kaliningradzkiego. Też poukładano je po prostu w samochodzie - opowiada Chudy.

Trudno powiedzieć, dlaczego w tych dwóch przypadkach zdecydowano się na przemyt. - Szukanie uzasadnienia w zmieniających się cenach ryb na rynku może być nie do końca trafione. Te towary często są niewiadomego pochodzenia - dodaje Chudy.

W Polsce, na targach, za kilogram tuszy sandacza trzeba zapłacić nawet 40 zł, a w Obwodzie Kaliningradzkim ok. 11 zł.

Całą partię trzeba było zniszczyć
Całą partię trzeba było zniszczyć
Źródło: Izba Celna Olsztyn

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Autor: aa / Źródło: TVN 24 Pomorze

Czytaj także: