Historycy z Ustki odkryli księgę, która jest prawdziwym białym krukiem. - To księga założycielska pierwszej fundacji pomagającej rodzinom rybaków, którzy zginęli na morzu, zapiski z 1824 roku, dotąd nigdzie niepublikowane - mówi historyk, który podjął się ich odczytania.
Księgę odnaleziono przypadkiem na jednym ze spotkań podczas "historycznych czwartków" w Ustce. - Spotykamy się tu i dzielimy historycznymi opowieściami, ludzie przynoszą dokumenty, zdjęcia i wlaśnie podczas jednego z takich spotkań jeden z usteckich marynarzy przyniósł księgę - mówi historyk Marcin Barnowski.
Szybko okazało się, że księga jest jedynym w swoim rodzaju unikatem, który opisuje historię założenia pierwszej fundacji pomagającej rodzinom rybaków, którzy zginęli na morzu.
Pastor apelował o pomoc
- Organizację założono w 1824 roku, po tym jak 5 stycznia tego roku podczas sztormu zginęło czterech najuboższych rybaków. Miejscowy pastor Schroeder, który miał dobre kontakty w berlińskich wydawnictwach postanowił zaapelować o pomoc w gazetach - opowiada Barnowski.
- Wtedy do Ustki popłynął strumień gotówki, część pieniędzy przekazano rodzinom, a za pozostałą część założono fundację, która miała pomagać w przyszłości przy podobnych sytuacjach - dodaje.
O istnieniu fundacji nie było żadnej wzmianki
Jak przekonuje Barnowski o istnieniu fundacji wcześniej nie było żadnej wzmianki. - W żadnej dokumentacji polskiej ani niemieckiej nie wspomina się o fundacji Strelitz pastora Schroedera. To prawdziwy unikat - dodaje historyk.
Podkreśla też, że wielkim szczęściem jest , że księga przetrwała tyle lat. - Podczas wojny takie dokumenty najczęściej niszczono, a tu przez przypadek udało się ja uratować - mówi.
"Do potomnych kieruję te słowa"
W księdze bardzo dokładnie została opisana katastrofa, przez którą fundacja powstała, ale i ówczesne życie w Ustce. - Wstęp zaczyna się słowami "nie do współczesnych, ale do potomnych kieruję te słowa", to naprawdę przejmujące kiedy czyta się takie coś, przesłanie sprzed prawie 200 lat - opowiada historyk.
Właściciel księgi nie zdawał sobie sprawy z jej wartości. - Mówił, że dawno temu zobaczył, że jakieś dzieci się nią bawią i postanowił się wymienić i zachować ją dla siebie - wyjaśnia historyk.
Marcin Barnowski zamierza przetłumaczyć całą księgę, jak na razie jest w trakcie prac. - Nie jest łatwo, bo jest pisana ręcznie, co dodatkowo utrudnia pracę, ale mam nadzieję, że dowiemy się z niej jeszcze wielu rzeczy - zapewnia.
Księgę znaleziono w Ustce:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ws/zp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Barnowski