- Nie uważam tego za sztukę, to prymitywna instalacja – mówił w programie "Tak Jest" Władimir Kirianow. Redaktor naczelny "Rosyjskiego Kuriera Warszawskiego" uważa, że rzeźba, która w weekend stanęła w Gdańsku to prowokacja. Autora pracy bronił z kolei Ryszard Czarnecki z PiS.
Według Kirianowa rzeźba przedstawiająca radzieckiego żołnierza gwałcącego ciężarną kobietę, to prymitywna instalacja i karykatura. - Trudno na serio rozmawiać o tej historii, to zbyt obrzydliwe i niesmaczne. Nie uważam tego za sztukę – mówił w studiu TVN24.
Kirianow powiedział także, że Polacy powinni być wdzięczni za wyzwolenie Polski przez Armię Czerwoną. - Gdybyśmy nie wyzwolili Polski od nazistów, to może zamiast Gdańska byłby tu jeszcze Danzig. Armia Czerwona dała panu wolność, bez niej nie byłoby tu pana – powiedział.
Nie chciał także uwierzyć, że kontrowersyjny pomnik to samodzielna praca młodego studenta. – Trudno uwierzyć, że student w takim wieku sam takie coś wymyślił. Ktoś mu podpowiedział, to jakaś prowokacja. Dlaczego akurat jego zainteresował ten fakt, skoro w tym czasie nie było go nawet na świecie? – pytał redaktor.
Zaprzeczenie historii
Na to pytanie odpowiedział mu Ryszard Czarnecki, europoseł PiS.
- Młody student odwołał się do prawdy historycznej, żołnierze Armii Czerwonej rzeczywiście dość masowo gwałcili kobiety. Wiem, że przypomnienie tych faktów jest rzeczą niewygodną. Nie pamiętam interwencji ambasadora, kiedy w niemieckich filmach podejmowano kwestię gwałcenia Niemek przez żołnierzy Armii Czerwonej. Wtedy nikt tak nie protestował – mówił poseł.
Pomnik żołnierza gwałcącego kobietę
Pomnik, przedstawiający żołnierza gwałcącego ciężarną, stał przez kilka godzin w nocy z soboty na niedzielę tuż obok radzieckiego czołgu w al. Zwycięstwa. O rzeźbie poinformowała policję zbulwersowana kobieta. Funkcjonariusze po przybyciu na miejsce ocenili, że pomnik stoi tam nielegalnie i usunęli go. Teraz stał się on dowodem w sprawie.
Autorem pomnika okazał się Jerzy Bohdan Szumczyk, 26-letni student Akademii Sztuk Pięknych, który podczas interwencji policji stał w niewielkiej odległości od pomnika i obserwował, co się dzieje.
Jak tłumaczył, ustawienie pomnika "to była sprawna akcja". - Pomogło mi kilka osób - mówił. Artysta wybrał nieprzypadkowo miejsce blisko czołgu T-34, będący na wyposażeniu Armii Czerwonej w czasie II wojny światowej.
– Moja praca też nawiązuje do historii i do Armii Radzieckiej. Uznałem, że rzeźba będzie doskonale grała z tym czołgiem, poza tym gdzie bym mógł znaleźć lepsze miejsce w Trójmieście? To siedziało we mnie od jakiegoś czasu i chciałem to wyrazić. Gdybym był pisarzem, to może bym to napisał, ale jestem rzeźbiarzem, stąd taki pomysł – wyjaśnił.
"Boję się tej rzeźby"
- Pomnik przedstawia ostry gwałt, bez przemilczeń, bez uników, pomnik przedstawia tragedię kobiet, która nie jest poruszana. Dużo płakałem z powodu tej rzeźby. Chciałem to z siebie wyrzucić. Też się boję tej rzeźby, nie jest tak, że się z niej cieszę – mówił artysta.
Inicjatywą studenta zajęła się już Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz. Jak poinformowała rzecznik prokuratury Jolanta Janikowska-Matusiak prokurator "do czwartku zdecyduje o wszczęciu postępowania, bądź o jego umorzeniu".
Głos w sprawie zabrał również Ambasador Rosji Aleksander Aleksiejew, który w specjalnym oświadczeniu napisał, że jest głęboko oburzony rzeźbą artysty, która w weekend stanęła w Gdańsku. Według niego rzeźba przedstawiająca radzieckiego żołnierza gwałcącego ciężarną kobietę, uraża uczucia Rosjan i sieje niezgodę miedzy Polską a Rosją.
Pomnik stał na al. Zwycięstwa w Gdańsku:
Autor: aja/par / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | Jerzy Bohdan Szumczyk