TVN24 dotarła do filmu z zatrzymania 32-latka, który taranował ludzi na deptaku w Sopocie. Policjanci przeszukują kierowcę, który kilka minut wcześniej potrącił ponad 20 osób na popularnym "Monciaku". - Zapytałem go, czy coś pił albo brał. W końcu odpowiedział, że brał wszystko - opowiada Wojciech Umiński, autor nagrania.
Wojciech Umiński w sobotni wieczór wybrał się na kolację do jednej z sopockich restauracji. Najpierw zobaczył, jak czerwona honda jedzie w stronę mola, potem jak wraca tą samą drogą, taranując ludzi.
"Leżał zakrwawiony i siny"
- Kiedy jechał w dół ul. Bohaterów Monte Cassino nawet się nie zatrzymywał, nie zwracał uwagi na ludzi. Widziałem, jak potrącił jednego człowieka. Ludzie uciekali w kierunku Centrum Haffnera, potem zobaczyłem jeszcze drugą grupę uciekającą z "Monciaka" - relacjonuje pan Wojciech.
Kiedy auto zatrzymało się na drzewie, podszedł bliżej, żeby sprawdzić, co się stało. Na drodze zobaczył zakrwawionego mężczyznę, który leżał na ziemi. Był siny, otaczała go grupa osób.
- Myślałem, że to kierowca, ale okazało się, że policja już zabrała go w bardziej niedostępne miejsce - mówi mężczyzna. Leżący okazał się jednym z 22 rannych.
"Co brałeś? Wszystko"
Naszemu rozmówcy udało się jednak przedostać do kierowcy i nagrać filmik. Widać na nim, jak mężczyznę przeszukują policjanci, a zebrani wokół ludzie krzyczą, żeby pokazać jego twarz.
- Miał już porwaną koszulkę, więc widać, że już wcześniej próbowano mu wymierzyć sprawiedliwość. Uważam, że policja, przynajmniej na jakiś czas, powinna była na to pozwolić, a potem interweniować - mówi autor nagrania.
Umińskiemu udało się porozmawiać z mężczyzną. - Zapytałem go, czy coś pił albo brał. (...) W końcu odpowiedział, że brał wszystko. Potem jeszcze zapytałem, kto mu dał kluczyki do auta. Stwierdził, że miasto Sopot. Jeszcze dziękował policji, że w niego uwierzyła - relacjonuje.
"Używał samochodu jak broni"
Pan Wojciech nie kryje oburzenia sytuacją i twierdzi, że kierowca powinien zostać surowo ukarany. - Ten mężczyzna używał samochodu jak broni, którą ranił ludzi. Powinien odpowiadać jak za morderstwo, a nie za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym - przekonuje Umiński.
Do wypadku doszło w sobotę po godz. 23.00. 32-letni mieszkaniec staranował 22 osoby na popularnym sopockim deptaku.
- Jestem ratownikiem od 30 lat. Byłem przy największych katastrofach m.in. przy wypadku w Kokoszkach czy przy pożarze w hali stoczni, natomiast tego typu zdarzenie, gdzie tylu rannych było rozrzuconych na takim odcinku nie pamiętam. Długo nie mogłem uwierzyć w to, co tam się stało - mówił Marcin Burda, prezes sopockiego WOPR-u.
Kierowcę hondy zatrzymali turyści, potem przejęła go policja, prawdopodobnie ocalając od samosądu.
Prokurator wszczął śledztwo z art. 173 KK dotyczącego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Mężczyźnie może grozić do 10 lat więzienia.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/b/zp / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Pomorze | Wojciech Umiński