Badacze przeszukują Zalew Szczeciński w miejscu, gdzie w sierpniu zlokalizowano wrak amerykańskiego samolotu B-17G, zestrzelonego przez Niemców w 1944 roku. Poprzednio udało się namierzyć fragmenty maszyny, które nie były głęboko schowane. Teraz, za pomocą specjalistycznego sprzętu służącego do poszukiwania złóż ropy naftowej, próbują zajrzeć jeszcze głębiej. Badacze mają nadzieję na odnalezienie szczątków członków załogi, którzy zostali uznani za zaginionych.
Obecne prace na dnie Zalewu Szczecińskiego prowadzone są za pomocą echosondy parametrycznej SES. To specjalistyczny sprzęt, który służy do badań podwodnych. Użyczyła go niemiecka firma, która dołączyła do grupy badającej wrak "latającej fortecy" - amerykańskiego bombowca B-17G.
Sprzęt zwykle używany jest m.in. przy poszukiwaniach złóż ropy naftowej. Tym razem sonda została zamocowana na jednostce Echo 2 i ma za zadanie dokładniejsze przeczesanie dna.
- Szczególnie zależało nam na sprawdzeniu, co może znajdować się w osadach dennych znajdujących się wokół wystających ponad dno szczątków wraku - mówi Aleksander Ostasz z Muzeum Obrony Wybrzeża w Kołobrzegu.
- Dzięki temu urządzeniu spokojnie będzie można zajrzeć poniżej linii dna - dodaje hydrograf Kamil Cybulski.
Wrak samolotu został zlokalizowany w sierpniu br. podczas projektu "Wraki Zalewu Szczecińskiego 2022". Prace badawcze prowadzone były z pokładu statku pomiarowego Echo 2 firmy Escort. Jednostka służy m.in. do prowadzenia pomiarów hydrograficznych na wodach morskich i śródlądowych oraz poszukiwań wraków na morzu.
Na trop bombowca B17, który został zestrzelony nad Zalewem Szczecińskim, udało się wpaść w 2021 roku przy okazji pogłębiania toru wodnego. Podczas prac wydobyto wówczas ponad 100 ton zabytków, m.in. silnik amerykańskiego bombowca B-17.
Miejsce zostało wytypowane przez pracowników Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu po analizie wszystkich dostępnych dokumentów oraz informacji, dotyczących katastrofy tego samolotu.
Główny cel: odnaleźć i pochować zaginionych
Bombowiec B-17G o numerze płatowca 44-8046 z 457 Grupy Bombowej Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych został zestrzelony nad Zalewem Szczecińskim 7 października 1944 roku. Samolot prowadził formację 149 bombowców B-17, a ich celem była fabryka benzyny syntetycznej w Policach. Wyposażony w najnowocześniejszy wówczas radar i elektronikę, miał naprowadzić resztę bombowców i flarami wskazać cel. To było ważne, bo policka fabryka benzyny syntetycznej – cel ataku – była przez Niemców maskowana dymem.
Na pokładzie maszyny znajdowało się jedenastu członków załogi: ośmiu z nich stanowili oficerowie, a trzej pozostali to podoficerowie wyżsi. Pięciu lotników przeżyło katastrofę i trafiło do niewoli, ciała trzech zidentyfikowano i pochowano. Trzech członków załogi do dzisiaj uznaje się za zaginionych.
Podczas trwających poszukiwań badacze mają szansę natrafić na kolejne szczątki bombowca, a niewykluczone, że również te, należące do załogi.
- Warto zrobić wszystko, żeby ich znaleźć i godnie pochować. To jest głównym celem naszych badań – dodał Ostasz.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Muzeum Obrony Wybrzeża w Kołobrzegu