Z pięciu porzuconych jaj udało się uratować jedno. Łabędź czarny wykluł się na początku roku. Nikt jednak nie dawał mu szans na przetrwanie bez matki, dlatego Marzena Białowolska z fundacji Dzika Ostoja postanowiła ją zastąpić. Spędzała z nim kilka godzin dziennie w sztucznym gnieździe. Przytulała pisklę, bujała się z nim, pielęgnowała je. I się udało. Barack rośnie i czuje się coraz lepiej.
Porzucone jaja łabędzia czarnego znaleziono w grudniu 2018 roku. Tylko jedno udało się uratować. Cztery były zamarznięte.
Pisklę wykluło się w styczniu tego roku. Jednak nie można było jeszcze mówić o pełnym sukcesie.
- Nie było jego mamy. Dzwoniłam do innych hodowli, żeby dowiedzieć się, co robić. Okazało się, że łabędzie czarne między trzecim a szóstym tygodniem życia umierają bez matki - opowiada Marzena Białowolska, prezes Fundacji na Rzecz Zwierząt "Dzika Ostoja".
"Uważa mnie za matkę, muszę stanąć na wysokości zadania"
Marzena Białowolska nie dała jednak za wygraną. Przeczytała, że łabędzie czarne w pierwszych dniach życia przez dłuższy czas są na plecach matki, które je pielęgnują.
- Matka starannie o niego dba, namacza go, pobudza jego gruczoł łojowy. To robiłam. Wchodziłam do tego gniazda na cztery do pięciu godzin. Bujałam się z nim leciutko, trzymałam go na dłoniach, masowałam mu okolice kupra, pobudzałam ten gruczoł i tak przez około cztery tygodnie - opowiada kobieta.
Mówili jej, że to się nie może się udać. Nikt nie dawał łabędziowi szans na przeżycie. A jednak czas i miłość, którą prezes fundacji poświęciła pisklakowi zadziałała. Łabędź czuje się coraz lepiej i rośnie.
Panią Marzenę uważa za swoją matkę, co widać podczas lekcji pływania.
- Nie mogę mu zabrać tego, że pływa za matką, dlatego ja chodzę wzdłuż wanny, a maluch podąża za mną. Kiedy ja przystanę, on staje za mną. Zauważyłam ostatnio, że jak tylko oddale się na chwilę po coś, to on strasznie krzyczy, rozkłada skrzydełka, denerwuje się - opowiada kobieta.
- Naprawdę uważa mnie za matkę, dlatego muszę stanąć na wysokości zadania - dodaje.
Barack i Obama w jednym gnieździe
Łabędź gniazdo dzieli ze swoim przyjacielem, kogutem egzotycznym.
- Kogut wykluł się tego samego dnia, co łabędź. Stwierdziłam, że mam oba gatunki i tak sobie pomyślałam, że jak są oba, to niech kogut nazywa się Obama. Od razu nasunęło mi to na myśl silnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, bo wierzyłam w to, że one będą silne i przetrwają, dlatego łabędź dostał na imię Barack - mówi pani Marzena.
Jak dodaje, kogut i łabędź są ze sobą bardzo zżyci. Kiedy pani Marzena walczyła o życie Baracka i zasypiała w gnieździe trzymając go w ramionach, Obama siedział na niej i czuwał.
- Jeżeli biorę Baracka oczywiście kogut zaczyna krzyczeć i na odwrót jest tak samo - śmieje się kobieta.
Łabędzie czarne w wieku trzech lat są dojrzałe. Barack jednak prawdopodobnie zostanie w Ostoi.
- Jest to gatunek obcy, pochodzi z Australii, dlatego nie powróci do natury. Pozostanie u nas w ośrodku. Będzie miał swój stawik, wybieg. Oczywiście Obama, czyli kogut będzie mu towarzyszył. Mam nadzieję, że jak najdłużej - podsumowuje Białowolska.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/b / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24