Ruszył proces, który wytoczyli miastu byli właściciele szczecińskiej willi Grüneberga. Osiem osób domaga się łącznie ponad pięciu milionów złotych. Chodzi o głośną eksmisję z willi, do której doszło w 2012 roku. Nieruchomość przeszkadzała w budowie Szczecińskiego Szybkiego Tramwaju. Gmina przejęła budynek, wywłaszczyła mieszkańców, a potem go przesunęła. Byli właściciele uważają, że wywłaszczenie było bezprawne, a eksmisja upokarzająca.
Proces ruszył w czwartek przed Sądem Okręgowym w Szczecinie.
- Zadośćuczynienie w wysokości 5,1 miliona złotych, którego domaga się strona powodowa, związane jest z działaniem pozwanej gminy Szczecin w związku z budową trasy szybkiego tramwaju i wywłaszczeniem działki, na której stał dom zamieszkały przez powodów - mówiła na sali sądowej sędzia Małgorzata Czerwińska.
Na początku rozprawy sędzia zaproponowała stronom skierowanie sprawy do mediacji. Choć obie strony nie odrzuciły tej propozycji, to Wojciech Witkowski, pełnomocnik mieszkańców willi zaproponował, aby rozprawa jednak się odbyła.
"Bezprawna i upokarzająca eksmisja"
Willa Grüneberga została przesunięta, ponieważ stała na linii budowy Szczecińskiego Szybkiego Tramwaju. Na początku planowano rozbiórkę budynku, ostatecznie jednak podjęto decyzję, żeby przesunąć go o 45 metrów.
Z tego powodu w 2011 roku Piotr Krzystek, prezydent Szczecina zadecydował o wywłaszczeniu mieszkańców, a do samej eksmisji doszło jesienią 2012 r. Dwa lata później willa została przesunięta i nie nadawała się już do zamieszkania.
W 2014 roku Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie stwierdził, że decyzja prezydenta Szczecina w sprawie wywłaszczenia naruszyła Europejską Konwencję Praw Człowieka.
- Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że to wywłaszczenie, pozbawienie ich prawa własności zostało dokonane z naruszeniem prawa. W tym postępowaniu państwo dochodzą zadośćuczynienia za niezgodne z prawem pozbawienie ich prawa własności - mówił jeszcze przed rozpoczęciem rozprawy mecenas Witkowski.
Jak dodaje, kwoty są różne od 100 tysięcy do dwóch milionów złotych. Łącznie miasto miałoby wypłacić 5,1 miliona zł zadośćuczynienia.
Mecenas tłumaczy, że chodzi o szereg czynników związanych z eksmisją, która była w ocenie mieszkańców upokarzająca - odbyła się przy udziale policji i w świetle kamer.
Jak dodaje Witkowski, nie dość, że mieszkańcy zostali wyrzuceni ze swojego domu, to muszą jeszcze wynajmować mieszkanie i płacić czynsz miastu.
- W chwili obecnej nie dysponują oni własnością nieruchomości. Wynajmują nieruchomość od miasta, czyli muszą jeszcze miastu płacić czynsze w związku z tym, że miasto niezgodnie z prawem pozbawiło ich prawa własności - mówi.
"Nie było uwag, dopiero jak inwestycja ruszyła pojawiły się problemy"
Anna Gilewska, pełnomocnik miasta Szczecin jeszcze przed rozprawą mówiła o tym, że inwestycja była planowana wiele lat.
- Nie było żadnych uwag co do tego, dopiero na etapie przystąpienia do realizacji, kiedy pozyskano środki unijne, kiedy ruszono pełną parą z inwestycją, zaczęły się problemy - mówiła w czwartek.
Dodała, że Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że "wywłaszczenie było nadmierne" i "z wyrokiem się nie dyskutuje". Zaznaczyła jednak, że kwoty, których domagają się mieszkańcy są zbyt wysokie.
- Nie każda z tych osób była właścicielem willi. W niektórych przypadkach były to bardzo niskie udziały - uważa Gilewska.
- Gdyby przyjąć taka politykę, że gmina musiałaby zapewniać każdemu udziałowcowi mieszkanie tak, jak były wysuwane żądania, to nigdy nie moglibyśmy wywłaszczać, bo gmina nie ma środków na to, żeby zapewniać mieszkanie każdemu, kto był niewielkim udziałowcem w budynku - dodaje.
Ponieważ strony zgodziły się na mediację, to jest szansa, że proces nie będzie długi. Jeśli sądowy mediator wypracuje wspólnie z mieszkańcami i miastem kompromis, sprawa zakończy się ugodą zatwierdzoną przez sąd.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/ ks / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24