11-letni Igor zginął przygnieciony żelazną bramką. Nikt za to nie odpowie, bo śledczy nie dopatrzyli się przestępstwa. Z terenu korzystała szkoła, ale według jej dyrekcji, boisko należy do gminy, a dzieci bawiły się po zajęciach, więc nie wiadomo, kto nie dopełnił obowiązków. Sprawę umorzono. Odwołanie do sądu nic nie dało.
Okoliczności śmierci 11–letniego Igora ze Świecia koło Grudziądza (woj. kujawsko-pomorskie), przygniecionego przez bramkę na boisku, przez kilka miesięcy badała prokuratura. Śledztwo było prowadzone w sprawie narażenia niebezpieczeństwa utraty życia i nieumyślnego spowodowania śmierci chłopca.
Nie ma odpowiedzialnych, nie ma winnych
W połowie stycznia śledczy zdecydowali się umorzyć postępowanie, bo nie dopatrzyli się "znamion przestępstwa". Nie udało się im ustalić do kogo należały niezabezpieczone bramki, które stały na gminnym boisku. Nikt z urzędu gminy i szkoły nie wziął odpowiedzialności za niebezpieczny sprzęt.
Od tej decyzji odwołała się matka 11-latka. Po rozpatrzeniu jej wniosku grudziądzki sąd utrzymał w mocy decyzję prokuratury, dotyczącą umorzenia postępowania, z którą nie zgadzali się rodzice nastolatka.
"Zgromadzony materiał dowodowy nie daje podstaw do stwierdzenia, że konkretne osoby nie dopełniły obowiązków i w wyniku ich zaniechania doszło do narażenia małoletniego na utratę życia" – czytamy w uzasadnieniu decyzji.
Sąd co prawda uznał, że "boisko należy do gminy", ale stwierdził, że "bramka została użyta przez Igora w godzinach popołudniowych, bez zgody osób zarządzających boiskiem".
Matka ostrzegała władze gminy
Do tragicznego wypadku doszło na początku maja 2015 roku na boisku przy szkole podstawowej w Świeciu. Niezabezpieczona bramka przewróciła się podczas gry w piłkę, kiedy na boisku było kilku chłopców. 11-letni Igor został uderzony metalową poprzeczką. Mimo reanimacji chłopiec zmarł.
Małgorzata Hinc, matka chłopca, już kilka lat temu ostrzegała, że bramki mogą się przewrócić.
- Mój starszy syn ze cztery lata temu też miał tam ten sam przypadek, tylko miał szczęście, że była lżejsza bramka. Byłam w urzędzie, byłam w szkole. Nie było interwencji żadnej, żadnej - mówiła kobieta.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ws/gp / Źródło: TVN24 Pomorze