Bramka przygniotła 11-latka, chłopiec zginął. Winnych nie znaleziono, sąd umarza sprawę

16
16

11-letni Igor zginął przygnieciony żelazną bramką. Nikt za to nie odpowie, bo śledczy nie dopatrzyli się przestępstwa. Z terenu korzystała szkoła, ale według jej dyrekcji, boisko należy do gminy, a dzieci bawiły się po zajęciach, więc nie wiadomo, kto nie dopełnił obowiązków. Sprawę umorzono. Odwołanie do sądu nic nie dało.

Okoliczności śmierci 11–letniego Igora ze Świecia koło Grudziądza (woj. kujawsko-pomorskie), przygniecionego przez bramkę na boisku, przez kilka miesięcy badała prokuratura. Śledztwo było prowadzone w sprawie narażenia niebezpieczeństwa utraty życia i nieumyślnego spowodowania śmierci chłopca.

Nie ma odpowiedzialnych, nie ma winnych

W połowie stycznia śledczy zdecydowali się umorzyć postępowanie, bo nie dopatrzyli się "znamion przestępstwa". Nie udało się im ustalić do kogo należały niezabezpieczone bramki, które stały na gminnym boisku. Nikt z urzędu gminy i szkoły nie wziął odpowiedzialności za niebezpieczny sprzęt.

Od tej decyzji odwołała się matka 11-latka. Po rozpatrzeniu jej wniosku grudziądzki sąd utrzymał w mocy decyzję prokuratury, dotyczącą umorzenia postępowania, z którą nie zgadzali się rodzice nastolatka.

"Zgromadzony materiał dowodowy nie daje podstaw do stwierdzenia, że konkretne osoby nie dopełniły obowiązków i w wyniku ich zaniechania doszło do narażenia małoletniego na utratę życia" – czytamy w uzasadnieniu decyzji.

Sąd co prawda uznał, że "boisko należy do gminy", ale stwierdził, że "bramka została użyta przez Igora w godzinach popołudniowych, bez zgody osób zarządzających boiskiem".

Sprawą śmieci Igora zajmuje się tez reporter PROGRAMU "BLISKO LUDZI"

Matka ostrzegała władze gminy

Do tragicznego wypadku doszło na początku maja 2015 roku na boisku przy szkole podstawowej w Świeciu. Niezabezpieczona bramka przewróciła się podczas gry w piłkę, kiedy na boisku było kilku chłopców. 11-letni Igor został uderzony metalową poprzeczką. Mimo reanimacji chłopiec zmarł.

Małgorzata Hinc, matka chłopca, już kilka lat temu ostrzegała, że bramki mogą się przewrócić.

- Mój starszy syn ze cztery lata temu też miał tam ten sam przypadek, tylko miał szczęście, że była lżejsza bramka. Byłam w urzędzie, byłam w szkole. Nie było interwencji żadnej, żadnej - mówiła kobieta.

WIĘCEJ NA STRONIE "FAKTÓW" TVN

16

video-1423932

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Autor: ws/gp / Źródło: TVN24 Pomorze

Czytaj także: