105 tys. zł odszkodowania domaga się od Skarbu Państwa mieszkanka Starogardu Gdańskiego. Kobieta poszkodowana w aferze finansowej Amber Gold pozwała Prokuraturę Rejonową Gdańsk-Wrzeszcz oraz Prokuraturę Okręgową w Gdańsku. Pani Angelika zarzuca im m.in. opieszałość.
Proces w tej sprawie rozpoczął się w poniedziałek. Jak powiedział pełnomocnik kobiety Piotr Bartecki, dwie pozwane prokuratury odpowiadają za opieszałość i nieprawidłowe działania podczas śledztw. - Stoimy na stanowisku, że gdyby już w 2009 r. w prawidłowy sposób zajęły się zawiadomieniem sporządzonym przez Komisję Nadzoru Finansowego, to wtedy już powinny zostać postawione zarzuty kierownictwu Amber Gold i wydane zakazy prowadzenia działalności spółki. Niestety było inaczej, najpierw odmówiono wszczęcia postępowania, a potem je umorzono. Dopiero po kilku latach właściwie zajęto się tą sprawą - mówił mec. Bartecki.
Jak dodał, na kwotę 105 tys. zł składają się pieniądze, które powódka straciła, lokując w I kwartale 2012 r. swoje oszczędności w Amber Gold powiększone o odsetki - zgodnie z umową ze spółką jej się należały. - Moja klientka nie miała świadomości, że spółka Amber Gold działa w sposób niezgodny z prawem i jest instytucją parabankową – dodał Bartecki. Prokuratoria Generalna, reprezentująca w procesie Skarb Państwa, wniosła o odrzucenie pozwu.
Nie wiedziała, że Amber Gold nie jest bankiem
Angelika M. mówiła przed sądem, że po raz pierwszy o niepokojących informacjach o działalności Amber Gold dowiedziała się w 2012 r. z telewizji, gdzie mówiono o kłopotach finansowych linii lotniczych OLT należących do Amber Gold. - Wtedy się przestraszyłam, poszłam do siedziby Amber Gold, gdzie uspokajano mnie jednak, że wszystko jest w porządku z moją lokatą. Następnym razem siedziba firmy była już zamknięta, złożyłam więc zawiadomienie na policję. Nie miałam świadomości, że Amber Gold nie jest bankiem – mówiła poszkodowana przez spółkę. Reprezentujący Prokuratorię Generalną radca Grzegorz Ciągło, wnosząc o odrzucenie roszczeń powódki, argumentował m.in., że jej pozew jest przedwczesny. - Jej szkoda została wpisana przez syndyka masy upadłościowej Amber Gold na listę wierzytelności. Nie można więc na dziś stwierdzić, czy i w ogóle powódka poniesie jakieś straty - mówił. Strona powodowa wnosi, aby przesłuchać przed sądem ok. 30 świadków. Są wśród nich m.in. były minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, pracownicy KNF, prokuratorzy policjanci oraz przewodnicząca sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold Małgorzata Wassermann. - Ten wniosek dowodowy zmierza do przedłużenia całej sprawy i nadania jej medialnego charakteru - komentował przedstawiciel Prokuratorii Generalnej, wnosząc, aby sąd nie zgodził się na proponowaną przez powódkę listę świadków.
Sąd zdecydował, że sprawę świadków rozpatrzy później, na posiedzeniu niejawnym. Kolejna rozprawa została wyznaczona na 13 lutego 2017 r.
Piramida finansowa
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Proces Marcina P. i Katarzyny P., właścicieli Amber Gold, trwa od marca tego roku przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. Według śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Prokuratura ustaliła, że spółka Amber Gold była tzw. piramidą finansową, a oskarżeni bez zezwolenia prowadzili działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: PAP