Maciej D. został skazany na dożywocie za umyślne spowodowanie pożaru kamienicy w Lęborku i w efekcie zabójstwo dwojga rodzeństwa swojej byłej dziewczyny oraz usiłowanie zabójstwa kolejnych czterech osób. Jak ocenił sąd, oskarżonym kierowała chęć zemsty na byłej partnerce za zerwanie związku.
Wyrok zapadł w czwartek przed Sądem Okręgowym w Słupsku.
Sąd skazał 20-letniego Macieja D. na łączną karę dożywotniego pozbawienia wolności. Orzekł też, że zapłacić ma 200 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz matki 16-letniej Agaty i 13-letniego Jana, którzy zmarli w wyniku obrażeń odniesionych w pożarze. Jej kilkuletni, ciężko poparzony syn ma otrzymać 80 tys. zł. Na rzecz kolejnych sześciu pokrzywdzonych osób Maciej D. ma zapłacić od 2 do 7 tys. zł.
Maciej D. został oskarżony o zabójstwo dwóch osób i usiłowanie zabójstwa kolejnych czterech w związku z podpalaniem wielorodzinnego budynku w Lęborku. W ocenie sądu, Maciej D. umyślnie spowodował pożar zagrażający mieszkańcom całego budynku. Celem oskarżonego było spowodowanie śmierci swojej byłej partnerki życiowej Darii. Dowody wskazują na to - zdaniem sądu - że kierowała nim chęć zemsty za zerwanie z nim związku partnerskiego. W efekcie doprowadził do śmierci dwojga rodzeństwa swojej byłej dziewczyny oraz ciężkich obrażeń u jej 4-letniego wówczas brata. Kolejne 7 osób odniosło lekkie obrażenia, w tym była partnerka sprawcy. Pozostali mieszkańcy budynku zostali narażeni na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia.
Sąd: oskarżony działał z premedytacją, wiedział, że jest pod osłoną nocy
Sędzia Agnieszka Pawlicka-Sikora, uzasadniając wyrok, wskazała na to, że z materiału dowodowego wynika, iż oskarżony był chorobliwie zazdrosny o swoją partnerkę Darię. Gdy ta od niego odeszła z ich dzieckiem i przeprowadziła się do matki, do kamienicy przy ul. Pileckiego w Lęborku, Maciej D. wysyłał jej SMS-y z pogróżkami.
- Groził jej śmiercią, pobiciem, spaleniem, (…) szantażował ją, że sam się zabije – mówiła sędzia Pawlicka-Sikora. Podkreśliła, że sąd dał wiarę wyjaśnieniom oskarżonego, które ten składał jeszcze przed śmiercią rodzeństwa swojej byłej partnerki. Wówczas Maciej D. opowiedział, że podłożył ogień pod drewnianymi schodami, gdzie była sterta śmieci. Czekał jeszcze 2-3 minuty, aż śmieci zajmą się ogniem.
- Wskazywał takie okoliczności, o których nie mogły wiedzieć osoby postronne – zaznaczyła sędzia.
Dodała, że na późniejszym etapie postępowania oskarżony wycofał się z tych wyjaśnień. Przedstawiał inne, ale te dla sądu nie są już wiarygodne. Podkreśliła, że gdy w nocy z 30 września na 1 października 2018 r. doszło do pożaru w kamienicy przy ul. Pileckiego w Lęborku, przybywało w niej wówczas 25 osób z 28 zameldowanych, w tym dorośli i dzieci. Sędzia dokładnie opisała, kto był w kolejnym z mieszkań, jakie odniósł obrażenia, by - jak powiedziała - pokazać szkodliwość społeczną czynu popełnionego przez Macieja D. - Oskarżony musiał się liczyć ze skutkami swojego czynu, podkładając ogień o takiej porze oraz w takim miejscu. (…) Oskarżony działał z premedytacją, wiedział, że jest pod osłoną nocy – oceniła. Dodała, że zgodnie z ustaleniami biegłego z zakresu pożarnictwa, gdyby pożar trwał pięć minut dłużej, prawdopodobnie zginęłyby wszystkie przebywające w kamienicy osoby. Sąd miał na uwadze młody wiek oskarżonego, ale uznał, że Maciej D., popełniając czyny, mając już ukończone 18 lat, był człowiekiem ukształtowanym. Przewodniczący składu sędzia Jacek Żółć zaznaczył, że sąd nie znalazł żadnej okoliczności łagodzącej, by orzec niższą karę.
- Promykiem byłoby szczere przyznanie się do winy, skrucha – mówił sędzia Żółć. Dodał, że tak surowa kara stosowana jest bardzo rzadko. - Przez ponad 20 lat w Sądzie Okręgowym w Słupsku to szósty przypadek zastosowania kary dożywocia – podkreślił. Wyrok jest nieprawomocny, przysługuje od niego odwołanie do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.
"Ten człowiek zabrał mi to, co najcenniejsze, dwoje moich dzieci"
Oskarżyciel i pełnomocnik pokrzywdzonej matki zmarłych nastolatków wnosili o dożywocie dla oskarżonego i zadośćuczynienie dla pokrzywdzonych. Kobieta, jako oskarżycielka posiłkowa, również prosiła sąd o najwyższy wymiar kary.
- Ten człowiek zabrał mi to, co najcenniejsze, dwoje moich dzieci. Było przed nimi całe życie, ukończenie szkoły, zdobycie zawodu, założenie rodziny, praca, marzenia. Pożegnałam córkę Agatkę, pożegnałam syna Janka. Muszę uczyć się żyć od nowa dla mojego młodszego syna Maćka. Jestem przekonana o winie oskarżonego – mówiła w czwartek w sądzie. Obrońca oskarżonego Magdalena Pasieka wniosła o uniewinnienie, podnosząc, że oskarżony wycofał się z pierwotnych wyjaśnień i nie przyznaje się do popełnienia żadnego z zarzucanych czynów.
- Nie popełniłem tego czynu, ta rodzina mnie przyjęła. Czułem, jakby to była moja rodzina, tym bardziej nie podpaliłbym swojej córki. Nie jestem zbrodniarzem - mówił na sali rozpraw Maciej D. Maciej D. z gminy Nowa Wieś został oskarżony o zabójstwo dwóch osób i usiłowanie zabójstwa kolejnych czterech (wszystkie, w tym jego była partnerka i córka przebywały w jednym mieszkaniu) w związku z podpalaniem wielorodzinnego budynku w Lęborku.
W efekcie doprowadził do śmierci dwojga z rodzeństwa swojej byłej dziewczyny (16-latka zmarła w szpitalu kilka dni po pożarze, 13-latek 2 grudnia 2018 r. w wielkopolskim centrum oparzeń) oraz ciężkich obrażeń u jej 4-letniego wówczas brata. Kolejne siedem osób odniosło lekkie obrażenia, w tym była partnerka sprawcy. Pozostali mieszkańcy budynku zostali narażeni na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Oskarżenie dotyczyło także stosowania gróźb wobec jego byłej partnerki Darii.
Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24