Dramatyczne sceny miały miejsce przed szpitalem w Sławnie (Zachodniopomorskie). 63-letnia kobieta zmarła tam na oczach swojej rodziny. - Nie chowamy głowy w piasek. Sprawdzamy bilingi, rozmawiamy z lekarzami i pielęgniarkami – mówi dyrektor szpitala.
29 marca do szpitala w Sławnie wraz ze swoim zięciem i córką przyjechała kobieta. Do placówki skierował ją lekarz rodzinny, do którego rano się zgłosiła. Według informacji przekazanych nam przez dyrekcję szpitala, miał od kilku dni czuć się źle.
Według relacji rodziny zmarłej, która o sytuacji opowiedziała "Głosowi Koszalińskiemu", kobieta zgłosiła się bezpośrednio na oddział wewnętrzny. Na schodach zrobiło jej się słabo i usiadła, by odpocząć. Potem jej stan błyskawicznie zaczął się pogarszać i zaczęła tracić przytomność. W tym czasie córka kobiety miała kilka razy zwracać się do pracowników szpitala z prośbą o pomoc.
Dyrektor tłumaczy
Jak przekazała rodzina, pielęgniarka kazała im dzwonić na numery telefonów zamieszczone na drzwiach, ale odmówiła wpuszczenia ze względu na zagrożenie epidemiczne. Córka kobiety miała informować ją, że mama miała kilka dni wcześniej negatywny test na koronawirusa.
Według relacji rodziny, czekali oni ponad 20 minut na pomoc. Gdy wreszcie zszedł do nich lekarz, kobieta już nie żyła.
Dyrektor szpitala w Sławnie Tomasz Walasek przyznał, że do takiego zdarzenia doszło i trwa teraz wyjaśnianie sprawy. - Nie chowamy głowy w piasek. Sprawdzamy bilingi, rozmawiamy z lekarzami i pielęgniarkami – zaznacza.
Dyrektor dodaje, że z jego informacji wynika, iż kobieta czekała na pomoc między 12 a 14 minut, a nie 20, jak twierdzą bliscy zmarłej. - W tym czasie były prowadzone rozmowy z szpitalem w Szczecinku, żeby przejąć pacjenta oraz przyjmowano innego pacjenta z bardzo silnym nowotworem – tłumaczy Walasek. Jak opowiada, pielęgniarki miały powiedzieć, że lekarz od razu po otrzymaniu informacji o pacjentce przebrał się i zszedł do niej.
Dyrektor informuje, że sprawdzane jest także, czy pielęgniarka, z którą rozmawiała córka zmarłej, nie wykazała się brakiem empatycznego podejścia do rodziny i chorej.
Bliscy kobiety 12 kwietnia złożyli oficjalną skargę do szpitala. Dyrektor poinformował rodzinę, że mają prawo zgłosić się także do rzecznika praw pacjenta oraz do prokuratury.
Źródło: TVN24 Pomorze/Głos Koszaliński
Źródło zdjęcia głównego: Google Maps