33-letni architekt z Warszawy od jedenastu dni maszeruje wzdłuż Bałtyku. Za każdy przebyty kilometr chce zdobyć 10 kilogramów karmy dla Schroniska w Korabiewicach. – Piasek męczy, kolano wysiada, ale się nie poddam - mówi po przebyciu 300 km.
Pan Paweł rozpoczął swój samotny marsz w Świnoujściu 2 lutego. Jak dotąd przeszedł ponad 300 kilometrów i dotarł do Władysławowa. Do 17 lutego chce dojść do Piasków, gdzie wyznaczył metę swojej wyprawy.
– Idę równym tempem, pokonując ok. 25-35 kilometrów dziennie. Z każdym dniem mam coraz większą pewność, że uda mi się przejść cały dystans - zapewnia Paweł Kinsner, 33-letni architekt i miłośnik zwierząt z Warszawy.
– Dają mi się we znaki odciski na piętach, piasek męczy, kolano wysiada, ale się nie poddam. Będę musiał tylko zweryfikować swoje plany na ostatni etap podróży. Obawiam się, że jeśli przejdę 50 kilometrów z Mikoszewa do granicy z Rosją w ciągu jednego dnia to będę tak wykończony, że mogę tego nie zapamiętać – dodaje.
Szuka sponsora
Paweł Kinsner ma nadzieję, że znajdzie się firma, która zechce ufundować 10 kilogramów karmy dla schroniska w Korabiewicach za każdy przebyty przez niego kilometr. Jak dotąd, wsparcia schronisku udzieliły tylko osoby prywatne. Wśród nich znaleźli się także rodzice Pawła, którzy ofiarowali 100 kilogramów karmy.
– Jestem ogromnie wdzięczny za wsparcie rodzicom, przyjaciołom i miłośnikom zwierząt, którzy mi kibicują. Szkoda tylko, że nadal nie znalazł się sponsor – mówi Paweł.
Miesięczne utrzymanie schroniska w Korabiewicach to koszt ok. 50 tys. złotych. – Jesteśmy ogromnie wdzięczni Pawłowi za tą niezwykłą inicjatywę – mówi Cezary Wyszyński, Prezes Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt Viva.
Tylko z plecakiem
Pan Paweł cały swój ekwipunek niesie w plecaku, który waży 17 kilogramów. Zabrał ze sobą tylko podstawowe rzeczy, które pomagają mu przetrwać marsz: żele energetyczne, leki, koc termiczny i ubrania na zmianę. Treningi zaczął trzy miesiące temu, kiedy zapadła decyzja o wyprawie. Kilka razy w tygodniu przemierzał po 15-20 kilometrów z coraz większym obciążeniem w Lesie Kabackim w Warszawie.
– Pierwszy raz robię coś podobnego. Nigdy nie byłem typem sportowca. Co prawda zawsze marzyłem o podróżach i wyprawach, ale marzenie to realizuję dopiero teraz. Traktuję tę wędrówkę jako przygodę, misję i podróż w głąb siebie – przyznaje.
Trasa, którą pokonuje pan Paweł:
Autor: md/par / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Paweł Kinsner