Henryk Z. trafi do zamkniętego ośrodka w Gostyninie - zdecydował w piątek sąd okręgowy w Gdańsku. Dziś przesłuchał biegłych psychitrę, psychologa i seksuologa, którzy przez cztery tygodnie badali seryjnego gwałciciela i mordercę. W ich ocenie mężczyzna powinien zostać poddany leczeniu, na wolności zagrażałby społeczeństwu.
Piątkowe posiedzenie sądu odbyło się za zamkniętymi drzwiami.
Biegli, którzy przez miesiąc badali Henryka Z. w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dysocjacyjnym zeznali, że jest on zbyt niebezpieczny, by mógł przebywać na wolności.
Sąd Okręgowy w Gdańsku wziął pod uwagę ich opinię i postanowił umieścić Henryka Z. w zamkniętym ośrodku w Gostyninie.
Zdecydował ponadto, że co pół roku biegli będą musieli przekazywać do sądu informacje o przebiegu terapii, a sąd będzie na bieżąco podejmował decyzję o dalszym losie Henryka Z. Uzasadnienie sądu zostało utajnione.
Odwoła się?
Na razie Henryk Z. jest na wolności, ale cały czas pod dyskretną "opieką" policji. Nie wiadomo jeszcze, kiedy trafi do ośrodka w Gostyninie, a to dlatego, że może się odwołać od postanowienia sądu.
- Na razie mój klient musi się zapoznać z pisemnym uzasadnieniem tej decyzji, bo nie miała możliwości wysłuchać ustnego uzasadnienia. Jak będzie miał jakieś wątpliwości czy zastrzeżenia to będziemy działać dalej - powiedział Marcin Szyling, obrońca Henryka Z.
Jeśli Z. będzie chciał się odwołać to możliwe, że pozostanie na wolności jeszcze przez 5-7 tygodni. Tyle czasu może minąć zanim sprawą zajmie się sąd wyższej instancji.
Po ostatecznej decyzji sądu wyższej instancji o izolacji Henryk Z. będzie mógł sam się stawić do ośrodka w Gostyninie lub zostanie doprowadzony siłą przez policję.
"Myślę, że wolałby być na wolności"
Ze względu na to, że sprawa toczyła się za zamkniętymi drzwiami obrońca Henryka Z. nie chciał zdradzać szczegółów postępowania. Nie potwierdził, czy wnioskował o ty, by jego klient pozostał na wolności. Kiedy reporter TVN24 zapytał go czy Henryk Z. wolałby być wolny również odpowiedział wymijająco.
- Mój klient nie nawiązał ze mną kontaktu, ale po tym co przekazał biegłym wnioskuję, że jak każdy człowiek wolałby pozostać na wolności i w takich warunkach również mógłby się poddać terapii - powiedział Szyling jeszcze przed ogłoszeniem postanowienia sądu.
"Zachowywal się adekwatnie do sytuacji"
Tuż przed posiedzeniem Ryszard Wardeński, dyrektor ośrodka w Gostyninie nie chciał zdradzić dziennikarzom, jakie wnioski zawarto w opinii biegłych. - Henryk Z. powinien pozostać w zamkniętym ośrodku? Czuł pan obawę, gdy po obserwacji trzeba było go wypuścić? - dopytywali reporterzy.
- Nie czułem obawy. Podczas obserwacji zachowywał się adekwatnie do sytuacji, w której się znalazł. O jego losie zadecyduje sąd - mówił Wardeński.
Wniosek o uznanie Henryka Z. za osobę stwarzającą zagrożenie dla innych i umieszczenie go w ośrodku z zaburzeniami dysocjacyjnymi w Gostyninie do gdańskiego sądu złożył dyrektor Zakładu Karnego w Sztumie, gdzie mężczyzna odsiadywał karę 25 pozbawienia wolności.
Po wprowadzeniu nowej ustawy o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi dyrektorzy placówek penitencjarnych muszą składać wnioski o izolację szczególnie niebezpiecznych więźniów, którym kończy się okres odbywania kary. Argumentują je badaniami przeprowadzanymi w zakładzie karnym.
"Wciąż niebezpieczny"
Henryk Z. wyszedł na wolność 17 stycznia tego roku. Władze więzienia ostrzegały, że mężczyzna wciąż może stanowić zagrożenie. Z. miał być więc objęty ustawą o najbardziej niebezpiecznych przestępcach, która pozwala na ich izolację w ośrodkach zamkniętych już po zakończeniu odbywania kary.
Podczas pobytu w więzieniu Henryk Z. był wielokrotnie badany przez biegłych psychiatrów i seksuologów. Jedna z opinii kończy się taką konkluzją: "Nie ma szans, aby jakakolwiek metoda lecznicza, wychowawcza mogła zmienić zboczony popęd lub na stale go stępić. Z diagnozy jednoznacznie wynika, że będzie wracał do tych sposobów zaspokajania popędu, dlatego winien być izolowany od społeczeństwa".
Biegły się "nie wyrobił"
Wniosek o izolację Z. trafił do sądu 24 lipca. Nie mógł zostać jednak rozpatrzony przed zakończeniem odbywania kary przez mężczyznę (17 stycznia 2015 roku), bo akta sprawy znajdowały się u biegłego, który przez pół roku nie zdołał przygotować opinii (biegły oddał je dopiero po nagłośnieniu sprawy przez TVN24).
Biegły został wyznaczony przez sąd 12 sierpnia. We wrześniu zobowiązał się do przygotowania opinii do końca listopada. Pierwszy raz zbadał jednak więźnia dopiero 22 grudnia, mimo że już na początku miesiąca został ponaglony przez sąd.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/i / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24