Żona Mariusza Sz. przez lata była przez niego więziona, bita i gwałcona. Okazuje się, że w dręczeniu i molestowaniu kobiety mieli też uczestniczyć jego dwaj bracia i kuzyn. Prokuratura skierowała przeciwko nim akt oskarżenia.
Prokuratura Rejonowa w Gdyni skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi Sz., Mirianowi Sz. oraz Tadeuszowi B., zarzucając im wielokrotne zgwałcenie żony Mariusza Sz., nazywanego "pomorskim Fritzlem" – mężczyzna kilka lat więził kobietę w piwnicy, znęcał się nad nią ze szczególnym okrucieństwem oraz wielokrotnie gwałcił.
Był też katem swoich dwóch małoletnich córek, a jedną z nich również molestował seksualnie. W czerwcu 2017 roku został skazany przez Sąd Okręgowy w Gdańsku na 25 lat pozbawienia wolności, a decyzję tę rok temu podtrzymał sąd apelacyjny.
Rodzina z koszmaru
Andrzej i Mirian to rodzeni bracia Sz., a Tadeusz B. to ich kuzyn. Jak ustaliła prokuratura, w okresie od stycznia 2009 roku do grudnia 2010 roku więziona kobieta była zbiorowo gwałcona przez oskarżonych. Opór kobiety miał złamać sam Mariusz Sz. – miał ją wiązać i zakładać worek na głowę. "Działając wspólnie i w porozumieniu wielokrotnie zgwałcili ją" – czytamy w komunikacie prokuratury.
- Andrzejowi Sz., Mirianowi Sz. oraz Tadeuszowi B. zarzucono popełnienie przestępstwa z art. 197 § 1 i 3 k.k. w zw. z art. 12 k.k. Przestępstwo to jest zbrodnią, zagrożoną karą pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż trzy lata. Górna granica zagrożenia to 15 lat pozbawienia wolności – informuje Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Andrzej Sz. ma też zarzut "usiłowania do doprowadzenia pokrzywdzonej do poddania się innej czynności seksualnej". Do molestowania miało dojść w styczniu 2007 roku. Za ten czyn brat "pomorskiego Fritzla" może usłyszeć dodatkowo wyrok ośmiu lat więzienia.
- Mężczyźni nie przyznają się do popełnienia zarzuconych im przestępstw – dodaje Wawryniuk.
Bił coraz mocniej
Koszmar rozgrywał się w jednej ze wsi w powiecie puckim. Kobieta przez pięć lat znosiła tortury, jakim poddawał ją mąż. Mariusz Sz. traktował żonę jak worek treningowy, a w okrucieństwie doszedł niemal do perfekcji.
Jak później zeznawała ofiara, gdy po raz pierwszy zaszła w ciążę, liczyła, że mąż się opamięta. On jednak bił mocniej. I pił. Ze swoją matką i rodzeństwem. Chciała odejść, ale on obiecywał, że się zmieni.
W 2008 r. na świat przyszła ich druga córka. Rok po jej narodzinach Mariusz Sz. zabronił żonie jeść. W końcu, po jednej z awantur, zamknął kobietę w ciemnej piwnicy. Wiązana, głodzona, wielokrotnie gwałcona spędziła tam niemal dwa lata. Mogła wyjść tylko na "szczególne okazje", kiedy trzeba było udawać normalną rodzinę.
Śledztwo ruszyło po pięciu latach
Sz., według dziennikarzy "Gazety Wyborczej", miał również dręczyć i molestować swoje córki. Jedną z nich miał wiązać i zaklejać usta taśmą. Drugą zmuszać do bicia matki, dotykać w miejscach intymnych. Tortury jedna z dziewczynek miała opisać w pamiętniku.
Żona Sz. uciekła dopiero pod koniec 2010 roku. Po dwóch latach w piwnicy. O pomoc poprosiła matkę i brata. Zabrała ze sobą też dzieci.
Mimo obszernych zeznań samej pokrzywdzonej, jak i jej dzieci, śledczy długo nie znaleźli powodu, by pociągnąć jej męża do odpowiedzialności. W latach 2011-2013 Prokuratura Rejonowa w Pucku trzykrotnie podejmowała decyzje o umorzeniu śledztwa w tej sprawie. Odrzucała też kolejne zażalenia pokrzywdzonej. Sprawą zajmowali się asesor Małgorzata K. oraz zastępca prokuratora rejonowego w Pucku Bartłomiej K. Oboje nie pracują już w prokuraturze.
Ponownie prokuratura wróciła do sprawy Mariusza Sz. dopiero w lutym 2016 roku. Stało się to niemal pięć lat po tym, jak kobieta opowiedziała śledczym swoją traumatyczną historię.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24