Do 15 marca Prokuratura Okręgowa w Gdańsku przedłużyła śledztwo w sprawie katastrofy śmigłowca w Wygoninie (woj. pomorskie). Prokuratorzy wciąż wyjaśniają okoliczności zdarzenia i czekają na szczegółowy raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
- Musieliśmy przedłużyć śledztwo w tej sprawie, ponieważ nie zebraliśmy jeszcze całego materiału dowodowego. Najważniejszym dokumentem będzie opinia biegłego specjalisty ds. lotnictwa. To ona wyjaśni dokładne przyczyny katastrofy i bez sprawa nie może ruszyć dalej. Wciąż czekamy na jej sporządzenie przez ekspertów z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Oprócz tego prowadzimy także własne czynności wyjaśniające i przesłuchujemy świadków zdarzenia – mówi tvn24.pl Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Raport za kilka miesięcy
Według ekspertów z PKBWL analiza materiałów potrwa jeszcze kilka miesięcy. Obecnie specjaliści ds. lotnictwa badają szczątki śmigłowca i sprawdzają szczegóły techniczne.
- Na razie nie dopatrzyliśmy się niczego od strony technicznej. Badamy silnik, przyrządy nawigacyjne i wszystkie elementy, które ocalały z katastrofy. Sprawdzamy też dane, które zachowały się w zapisie GPS. Dodatkowo analizujemy również stan zdrowia pilota oraz sporządzamy analizę pilotażową i odtwarzamy przebieg lotu – informuje Dariusz Frątczak, członek PKBWL, który zajmuje się sprawą katastrofy śmigłowca w Wygoninie.
Ekspert zaznacza, że takie analizy pozwolą zawęzić zakres możliwych przyczyn wypadku.
- W przypadku katastrof lotniczych nie jest wskazany pośpiech. Trzeba wszystko po kolei i dokładnie przeanalizować. To wszystko pozwoli w końcu ustalić przyczyny wypadku – dodaje Frątczak.
Lot trwał 14 minut
We wrześniu PKBWL opublikowała wstępny raport w sprawie katastrofy. Wynika z niego, że śmigłowiec został poderwany z lądowiska w Borczu o 9.36 i kierował się w stronę Bydgoszczy. Po ośmiu minutach pilot połączył się z dyżurnym Służby Informacji Powietrznej (FIS) w Gdańsku i podał trasę lotu. Wtedy też przyznał, że warunki pogodowe są niekorzystne.
W tym dniu na oddalonym o 16 kilometrów lotnisku w Gdańsku obowiązywało ostrzeżenie o mgle ograniczającej widoczność do 800 metrów oraz zachmurzenie o podstawie chmur poniżej 60 metrów.
Kiepskie warunki pogodowe
Na trzy minuty przed katastrofą pilot otrzymał informację z FIS, że również na lotnisku w Bydgoszczy panują trudne warunki i konieczne będzie lądowanie przy słabej widoczności. W raporcie można też wyczytać, że na minutę przed zetknięciem z ziemią śmigłowiec był na wysokości około 600 metrów.
Komisja we wstępnym raporcie nie wyjaśnia co było przyczyną wypadku.
Śmigłowiec rozbił się we wrześniu
Śledztwo w sprawie katastrofy śmigłowca zostało zainicjowane we wrześniu 2013 roku, tuż po tragicznym wypadku. Sprawę bada Prokuratura Okręgowa w Gdańsku.
Do katastrofy doszło w okolicach Starej Kiszewy 13 września. Rozbił się prywatny śmigłowiec, który leciał z Borcza do Bydgoszczy. Maszyna typu Robinson R44 spadła na pole i zapaliła się. W katastrofie zginęły trzy osoby. Wśród nich był Krzysztof Mielewczyk, mąż posłanki PiS Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk.
Tu rozbił się śmigłowiec:
Autor: mcz/b / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24 | internauta