Pani Joanna żąda miliona złotych odszkodowania od Onkologicznej Poradni Genetycznej szpitala na szczecińskich Pomorzanach. Lekarze wykryli u kobiety torbiel, która potem okazała się złośliwym nowotworem. Pacjentka twierdzi, że za późno wykonano jej niezbędne badania. Prokuratura teraz umorzyła śledztwo. Przeważyły opinie biegłych. Mąż kobiety komentuje: to wielka kompromitacja.
Szpital od początku zaprzecza oskarżeniom pacjentki. Biegły powołany do sprawy karnej, podobnie jak dwóch biegłych, którzy opiniowali w sprawie cywilnej, przyznali rację lekarzom z Pomorzan. Prokuratura przychyliła się do ich zdania.
- Prokurator podjął decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w oparciu o opinię biegłych lekarzy – mówi Joanna Biranowska-Sochalska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Kobieta złożyła już zażalenie do Sądu Rejonowego w Szczecinie.
Wciąż trwa postępowanie cywilne, ale biorąc pod uwagę nieprzychylne opinie biegłych, prawdopodobnie i tu pani Joanna przegra. Sama nie komentuje decyzji prokuratury. Jej mąż Marek jest oburzony.
"Nie wybaczę mu"
- To wielka kompromitacja i pogarda dla ludzkiego życia. Lekarze w swoich opiniach po prostu powielili zeznania lekarza prowadzącego żonę – powiedział nam. – Błąd zaniechania i błąd diagnostyczny jest oczywisty. Nie popuszczę.
Mężczyzna zapowiada wysłanie pisma do ministerstwa sprawiedliwości. – Nie wybaczę temu lekarzowi. To człowiek bez honoru, który gardzi ludzkim życiem – denerwuje się pan Marek.
Pani Joanna trafiła do poradni 13 lat temu, bo jej matka zmarła na raka piersi. Chciała być pewna, że jeśli jest w grupie ryzyka, będzie pod kontrolą.
Kobieta twierdzi, że mimo to lekarze przez lata uznawali raka w jej piersi za torbiel i nie zlecali jej biopsji ani mammografii. Jak relacjonuje kobieta, w 2014 r. - gdy torbiel znacząco się powiększyła - uspokajano ją, że "się wchłonie" i tylko na wyraźne jej żądanie zlecono biopsję. Badanie potwierdziło, że to rak.
Słaba wykrywalność
Kolejne badania wykazały, że jest złośliwy i zaszły już przerzuty na węzły chłonne. Kobieta trafiła do Zachodniopomorskiego Centrum Onkologii. Dziś jest po chemioterapii, przeszła dwie operacje.
Jak mówiła, czuła się oszukana. - Myślałam, że jestem pod fachową opieką. Bałam się, że mogę zachorować, bo mama była chora, a okazało się, że oni mi go wyhodowali (raka - red.) - stwierdziła pani Joanna. Dlatego domaga się od szpitala miliona złotych odszkodowania.
Szef Onkologicznej Poradni Genetycznej prof. Jan Lubiński w rozmowie z reporterem TVN24 przyznał, że faktycznie pacjentka już 13 lat temu została przydzielona do grupy podwyższonego ryzyka, ale - jak tłumaczył - specjaliści po badaniach USG nie widzieli wskazań do bardziej szczegółowych działań.
Jak wyjaśniał dyrektor, skuteczność USG we wczesnym wykrywaniu raka wynosi jedynie 60 proc. Ponadto światowe wytyczne są takie, że jeśli specjalista stwierdza po badaniu USG, że wszystko jest w porządku, to nie ma przesłanek do biopsji.
Pani Joanna cały czas musi chodzić na kontrole, ale jej stan zdrowia się nie pogarsza.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp/jb / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24