"Zobaczyć Morze". Połowa załogi to osoby niewidome lub niedowidzące

Ruszył projekt "Zobaczyć Morze"
Ruszył projekt "Zobaczyć Morze"
Źródło: tvn24

Przed nimi siedem dni żeglowania. - To nie jest rejs turystyczny. Poprzez udział we wszystkich pracach na pokładzie osoby z dysfunkcją wzroku nabierają wiary w siebie, udowadniają sobie, że świat jest dla nich otwarty i mogą robić wszystko - mówi Robert Krzemiński, prezes Fundacji „Zobaczyc Morze” im. Tomka Opoki.

"Zobaczyć Morze" to projekt, który trwa od 13 lat. Ma integrować osoby z dysfunkcją wzroku poprzez organizowanie pełnomorskich rejsów. W tym roku to już 28. taka wyprawa.

- Trzeba wziąć tak dużo niewidomych osób, żeby zmusić widzących, aby wciągali niewidomych do wspólnej pracy. Jak zaczną się litować i sami będą chcieli robić wszystko, to się urobią po łokcie. Dlatego wymyśliliśmy formułę „fifty-fifty”, czyli połowa załogi widzi, a druga połowa to osoby niewidome lub niedowidzące – mówi Janusz Zbierajewski, kapitan.

Siedem dni na morzu

W tym roku załoga będzie pływała na jednostce Kapitan Borchardt. Przed nimi siedem dni żeglowania na morzu.

- Zaczynamy w Szczecinie, płyniemy do Kopenhagi, a potem wrócimy do Świnoujścia. Tam dokonamy wymiany załogi i popłyniemy gdzieś na Bałtyk. Gdzie dokładnie? Tego nie wiemy. Tam gdzie wiatr zawieje - dodaje Robert Krzemiński, prezes Fundacji „Zobaczyc Morze” im. Tomka Opoki.

Osoby niewidzące i niedowidzące będą musiały brać udział we wszystkich pracach na pokładzie.

- To nie jest rejs turystyczny. Ma on na celu integrację dwóch środowisk – osób zdrowych z niepełnosprawnymi. Poprzez czynny udział we wszystkich pracach na pokładzie osoby z dysfunkcją wzroku rehabilitują się społecznie, nabierają wiary w siebie, wiedzą, że mogą przełamać barierę. Udowadniają sami sobie, że świat jest otwarty dla nich i mogą robić wszystko - mówi prezes fundacji.

"Potrzeba dużo wysiłku, żeby pokonać swoje niedoskonałości"

Osoby niewidzące i niedowidzące będą musiały także stać przy kole sterowym i pilnować kursu. Dlatego właśnie przygotowana została specjalna mapa napisana alfabetem Braille'a.

A co ze sterowaniem statku? I na to znaleziono sposób.

- Czujniki, które tutaj są zainstalowane, wskazują wychylenie płetwy sterowej lub podają ją w trakcie płynięcia. Normalnie wyświetlają to na monitorze z przodu. Ja napisałem program, który, pozyskując informację z tych czujników przetwarza ją na postać informacji wypowiadanej głosowo - mówi Grzegorz Złotowski, uczestnik rejsu.

Przygotowano także makietę statku. Dzięki temu osoby, które nie mogą zobaczyć jednostki, wiedzą jak ona wygląda.

- To pomaga. Można zobaczyć wiele rzeczy, które normalnie, na żywo są za duże, żeby je dotknąć. Te maszty w rzeczywistości są olbrzymie – mówi Maciek Kapczyński, uczestnik rejsu.

Jak zaznacza Krzemiński, oprócz tych drobnych rzeczy, statek nie jest specjalnie dostosowany do rejsu dla osób niewidzących i niedowidzących.

- Potrzeba dużo wysiłku, żeby pokonać siebie samego, swoje niedoskonałości. Ale proszę mi wierzyć, że osoby z dysfunkcją wzroku dosłownie po kilku godzinach na pokładzie poruszają się po nim, jak po własnym mieszkaniu - mówi prezes fundacji.

Autor: MAK/ao / Źródło: tvn24

Czytaj także: