- Z kluczykami biegłam, żeby jeszcze nim odjechać - opowiada o dramatycznej próbie ratowania jednego z aut, które spłonęły dziś w nocy w Gdańsku, jego właścicielka. Powstrzymali ją sąsiedzi. Straż pożarna przyjechała już tylko dogasić samochód.
Kobietę w nocy obudził wybuch płonącego samochodu. - Szybko zbiegłam z pierwszego piętra na dół. Jak już stałam przed drzwiami, był drugi wybuch. Wtedy już widziałam, że ogień przeszedł na mój samochód - opowiada.
Mimo niebezpieczeństwa właścicielka próbowała jeszcze ratować samochód, który zajął się ogniem od zaparkowanego obok pojazdu.
- Z kluczykami leciałam, żeby jeszcze nim odjechać. Ale stał obok mnie człowiek, który krzyknął do mnie: "Kobieto, zostaw ten samochód, nie odjeżdżaj, on już się pali, tam jest z tyłu bak" - relacjonuje.
Jak mówi, już w tym samym momencie usłyszała sygnał jadącej straży pożarnej. - W pewnym momencie ten sygnał ucichł, więc pobiegłam na ul. Kartuską, tam gasili jeszcze jeden samochód. Tu przybiegł strażak z gaśnicą i po chwili tamten wóz przyjechał dogaszać - opowiada.
Podpalono kilkanaście samochodów
Uszkodzone zostały pojazdy na obszarze o promieniu około 5 km. Policja powołała specjalną grupę funkcjonariuszy, która szuka podpalacza lub podpalaczy. Na policję wciąż zgłaszają się kolejni poszkodowani właściciele samochodów.
Auta płonęły w trzech dzielnicach:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ws/i / Źródło: TVN24 Pomorze