Kontrowersyjna decyzja prezydenta Sopotu o ograniczeniu prędkości rowerzystów do 10 km/h, ciągle budzi wiele emocji. Po ostatnich rowerowych protestach, Jacek Karnowski nadal próbuje przekonać mieszkańców o słuszności swojego pomysłu i sam wsiada na rower.
Prezydent Sopotu wybrał się w środę osobiście na ścieżkę rowerową swoim jednośladem, zaproszeni na przejażdżkę dziennikarze mogli jechać razem z nim rikszami. Akcję zorganizował, bo wg niego nie do końca zrozumiano, czego ograniczenia mają dotyczyć i sam postanowił wskazać newralgiczne miejsca, które są najbardziej niebezpieczne.
- Długość ograniczeń, które wprowadziliśmy to zaledwie 900 metrów, ale są to wyjątkowo niebezpieczne miejsca. Wybraliśmy je ze względu na wypadki rowerzystów i kolizje z pieszymi, które wcześniej już tutaj miały miejsce – mówił Karnowski. – To kwestia zdrowego rozsądku i wyobraźni, a policja będzie karać tych znacznie przekraczających prędkość – dodał Karnowski.
Prezydent zaprosił na przejażdżkę ścieżką rowerową od SKŻ Ergo Hestia przy ul. Hestii 3 aż do Grand Hotelu.
"Bo rowerzyści szarżują"
Ograniczenie prędkości na ścieżce rowerowej to pomysł władz Sopotu. Zdaniem prezydenta miasta rowerzyści jeżdżą zbyt szybko i mogą być zagrożeniem dla spacerowiczów. - Docierały do nas sygnały od mieszkańców, że rowerzyści zaczynają szarżować - tłumaczyła kilkanaście dni temu Anna Dyksińska z biura prasowego prezydenta miasta.
Prezydent Karnowski uzasadnia to nieco dosadniej mówiąc, że chce chronić mieszkańców i turystów przed jak sam to określa "podstarzałymi kolarzami, którzy wbijają się w laikry i kręcą jak najszybciej gdzie tylko mogą".
Autor: ws//ec / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | Marta Łuszczyńska