"Chcemy służyć naszej Ojczyźnie, ale bez bezsensownego narażania naszego życia" - napisano w anonimowym "liście załóg okrętów podwodnych". Jego autorzy podkreślili, że ORP Orzeł jest w "opłakanym stanie", podobnie jak "cała Marynarka Wojenna". - Autorem listu jest ktoś niemający doświadczenia morskiego - odpowiada rzecznik Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
Bractwo Okrętów Podwodnych opublikowało w środę wieczorem w mediach społecznościowych anonimowy list otwarty załóg okrętów podwodnych. Jego autorzy opisują w nim trudną sytuację Marynarki Wojennej. Jak podkreślają, "ich życie jest zagrożone".
"Chcemy uświadomić społeczeństwu, któremu służymy każdego dnia, w jak dramatycznej sytuacji się znajdujemy. Przesyłamy ten apel bez wiedzy naszego dowódcy oraz naszych zwierzchników, gdyż to ich działania połączone z absolutną nieudolnością obecnej ekipy rządzącej doprowadziły do sytuacji, w której nasze życie jest zagrożone. Okręt podwodny ORP Orzeł znajduje się w opłakanym stanie technicznym i każdy rejs, licząc tak naprawdę od dzisiaj, może zakończyć się jego zatonięciem, a co za tym idzie – naszą śmiercią" - czytamy w poście.
Jak napisali, w czasie manewrów, które odbyły się w maju, "wystąpiły problemy ze zbiornikami balastowymi, a co za tym idzie – również z wynurzeniem".
"Tym razem wszystko zakończyło się dobrze i dzięki poświęceniu załogi udało nam się powrócić na powierzchnię. Niemniej jednak następnym razem możemy już nie mieć tyle szczęścia" - czytamy.
Autorzy listu podkreślają, że problemy na okręcie występują z zespołem napędowym, sonarem i zespołem nawigacyjnym.
"Nie udało się doprowadzić do pełnej sprawności systemów uzbrojenia. Nie działają poprawnie systemy komunikacyjne. To, że ORP Orzeł w ogóle jeszcze pływa, możemy nazwać cudem. Ten okręt powinien zostać wycofany z użycia około 5-6 lat temu, gdzie po długim remoncie nie został przywrócony do pełnej sprawności i pomimo naszych protestów został dopuszczony do służby" - napisali.
Za sytuację obwiniają premiera i ministra obrony narodowej
Jak czytamy dalej w liście, załoga, gdy przyjdzie taka konieczność, jest w stanie "oddać życie za Polskę".
"Niech to jednak ma miejsce w czasie działań wojennych, a nie będzie wynikiem nieudolności i kaprysów naszych zwierzchników" - dodają.
Napisali też, że katastrofa samolotu MiG-29 z 2018 roku pokazuje "jak niebezpieczny jest przestarzały i wadliwy sprzęt".
"Jak widać, ekipa rządząca się zmieniła, ale panujące zasady ani trochę. Tak naprawdę stan techniczny okrętu ORP Orzeł odzwierciedla obraz całej Marynarki Wojennej, która znajduje się w stanie częściowego rozkładu. Szumnie zapowiadany program "Orka", który miał nam zapewnić nowoczesne okręty podwodne, albo przynajmniej używane, ale sprawne jednostki, został odłożony w czasie" - przypomnieli autorzy listu.
Dodali również, że zamiast otrzymać nowe okręty, z dywizjonu zostały wycofane "przestarzałe i znajdujące się w jeszcze gorszym stanie ORP Sęp i ORP Bielik".
"Tak naprawdę stało się to w ostatniej chwili, ponieważ tym okrętom katastrofa groziła, tak samo jak naszemu. Dlaczego zatem ORP Orzeł nadal pływa z nami na pokładzie, pomimo jego tragicznego stanu technicznego? Ponieważ jest to ostatnia 'sprawna' jednostka i jej wycofanie ze służby oznaczałby, de facto, likwidację dywizjonu okrętów podwodnych. Byłaby to gigantyczna porażka wizerunkowa nie tylko Marynarki Wojennej, ale też całych Polskich Sił Zbrojnych, a przede wszystkim obecnej koalicji rządzącej. Najwidoczniej potencjalna katastrofa byłaby mniejszą stratą wizerunkową, dlatego nadal pływamy i narażamy swoje życie w bezsensownej kampanii marketingowej polskiego rządu" - napisali.
Autorzy listu za sytuację obwiniają głównie premiera Mateusza Morawieckiego i ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka. "Obaj Panowie nie mają najmniejszego pojęcia, jakie są potrzeby Marynarki Wojennej i zamiast pomagać w jej modernizacji, to jeszcze bardziej ją utrudniają" - napisali.
Dodali, że napisali list, ponieważ chcą widzieć, jak dorastają ich dzieci, "a nie jak spada poziom tlenu, kiedy będziemy uwięzieni gdzieś na dnie Bałtyku czy Morza Północnego".
"Chcemy służyć naszej Ojczyźnie, ale bez bezsensownego narażania naszego życia. Do tego potrzebne są nam nowe okręty podwodne, które zapewnią bezpieczeństwo Polsce i załogom. Czy nasze podejście jest zbyt ponure i fatalistyczne? Niestety nie. Niestety, jest to rzeczywistość. Dlatego, tak jak nigdy wcześniej, prosimy o wsparcie i solidarność cały Naród Polski. To już jest naprawdę ostatni dzwonek, by uratować przed zatonięciem nie tylko okręt ORP Orzeł, ale i całą Marynarkę Wojenną" - podsumowali.
Dowództwo Generalne RSZ: autorem ktoś niemający doświadczenia morskiego
Informację na temat listu, jako pierwsza przekazała trójmiejska "Gazeta Wyborcza". Do sprawy odniósł się ppłk Marek Pawlak, rzecznik prasowy Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Zwrócił uwagę, że list jest anonimowy.
"Forma napisania listu wskazuje, że stworzył go ktoś niepowiązany z Marynarką Wojenną. Sformułowania typu 'manewry' i 'brak tlenu' wskazują jednoznacznie na to, iż autorem jest ktoś niemający doświadczenia morskiego. Każdy z podwodników jest świadomy i wyszkolony z zakresu ewentualnego ratowania się z okrętu i wie dobrze, że pierwszym czynnikiem zagrażającym życiu jest zatrucie dwutlenkiem węgla, a nie 'brak tlenu' " - napisał rzecznik prasowy DGRSZ.
Przypomniał również, że ORP Orzeł trzy lata temu nie miał możliwości zanurzania i wykonywania zadań.
"W chwili obecnej okręt zanurza się i załoga systematycznie odbudowuje zdolności do wykonywania zadań zgodnie z przeznaczeniem. W ostatnich latach wykonano naprawę kompleksu hydroakustycznego MGK 400, peryskopów oraz naprawiono główne wentylatory okrętowe, naprawie poddano system hydrauliki ogólnookrętowej oraz zespoły pompowe urządzeń pomocniczych. W trakcie naprawy jest system wyrzutni torped okrętowych. Ponadto przez Komendę Portu Wojennego Gdynia procedowany jest obecnie przetarg na naprawę bieżącą, połączony z wydokowaniem okrętu, planowany na realizację w drugiej połowie roku" - poinformował ppłk Pawlak.
Jak podkreślił wszystkie te czynności zmierzają do odtworzenia pełnej zdolności okrętu.
"Członkowie załogi oraz przełożeni są świadomi ryzyka, jakie niesie chodzenie w morze na okręcie podwodnym. Dlatego w trakcie wyjść, w których sprawdzane były naprawiane elementy, okręt zawsze zanurzał się w zabezpieczeniu okrętów ratowniczych, będących w pełnej gotowości do podjęcia działań w jak najkrótszym czasie, na wypadek jakiegokolwiek zdarzenia zagrażającego bezpieczeństwu" - dodał.
Zapewnił też, że "wszystkie okręty Marynarki Wojennej kierowane do wykonywania zadań na morzu bezwzględnie muszą posiadać sprawne mechanizmy główne oraz systemy zapewniające bezpieczeństwo załogi".
Rzecznik poinformował też, że do Dowództwa Generalnego RSZ nie wpłynęły "żadne sygnały potwierdzające prawdziwość zarzutów opublikowanych w liście".
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: Marynarka Wojenna RP