W wielu polskich miejscowościach mieszkańcy mają problem z kupnem węgla przed zimą. Jedni biorą kredyty, inni czekają na obniżkę cen. Pana Adama z Rzążewa pod Siedlcami (Mazowieckie) i jego ośmioosobową rodzinę również nie stać na węgiel. Na razie palą drewnem, ale pan Adam ma zamiar wyjechać za granicę, żeby założyć centralne ogrzewanie, zanim przyjdą chłodniejsze dni.
Historię pana Adama i jego rodziny opisywaliśmy na początku września tego roku. - Gdyby nie rodziców las, to w ogóle nie byłoby mnie stać, żeby dzieciom dać ogrzewanie - mówił wtedy mężczyzna. Teraz, po ponad miesiącu, niewiele się zmieniło. Pan Adam przyznaje, że dostał dodatek węglowy w wysokości trzech tysięcy złotych, ale to nie wystarczy nawet na jedną tonę. Jak mówi, w skupie węgla tona kosztuje teraz cztery tysiące złotych.
- Jak jest na dworze ciepło, z rana trochę się przepali i potem wieczorem. A jak jest zimno na dworze, to trzeba cały dzień praktycznie palić - mówi mężczyzna. - Jakoś sobie radzimy, jakoś trzeba po prostu, nie ma wyjścia. Jadę za granicę, żeby trochę kasy zarobić i centralne założyć - dodaje.
Jedni biorą kredyty, inni czekają na obniżki cen
Podobnie sytuacja wygląda w innych miastach i wsiach w Polsce.
W Piastowie (woj. warmińsko-mazurskie) mieszka około 150 osób. W okolicy nie mają żadnego składu węgla, więc muszą jeździć do oddalonego o ponad dziewięć kilometrów Elbląga albo 26 kilometrów dalej - do Pasłęka. Cena węgla to około trzy tysięcy złotych za tonę. Wielu mieszkańców na to nie stać. Niektórzy nadal nie otrzymali też dodatku węglowego, bo gmina dopiero dostała od rządu pierwszą transzę pieniędzy, a te szybko się rozeszły.
Czytaj też: Palił odpadami w piecu. Strażnikom miał tłumaczyć, że "prezes PiS pozwolił wszystkim palić"
W trudnej sytuacji są też mieszkańcy wsi Ogrodniki (woj. warmińsko-mazurskie). Jest tam około 400 mieszkańców i jeżdżą oni po opał do oddalonej o 15 kilometrów miejscowości Młynary. W tamtym składzie za tonę węgla zapłacić trzeba 3,5 tysiąca złotych. Za worek ekogroszku, który jeszcze rok temu kosztował 20 złotych, teraz trzeba zapłacić 80 złotych. Tu mieszkańcy również nie otrzymali dodatku węglowego - gmina dopiero dostała dyspozycję na wypłatę środków.
Czytaj także: Przedsiębiorca kupił węgiel z Australii. Nie pali się
Mieszkańcy radzą sobie, jak mogą. Jak mówi jeden z mężczyzn, niektórzy decydują się na pożyczki. - Biorą na kredyty, a to trzeba spłacić, tylko skąd? Jak kupi się tonę i wyda się 3,5 tysiąca, to potem to spłacanie razem, jak mówią - na dogodnych warunkach, spłaci się więcej, około czterech tysięcy. Trzeba spłacić to, a już w międzyczasie ta tona pójdzie z dymem - mówi.
Dodaje, że problemem jest nie tylko cena węgla, ale też jego jakość.
Są też mieszkańcy, którzy starają się przeczekać w nadziei, że ceny spadną. - Jest kolosalna cena, można powiedzieć, że człowiek robi cały miesiąc na opał, a gdzie jest jeszcze życie - podkreśla jeden z mężczyzn, który nie kupił jeszcze opału.
Czytaj też: W domu zmarłej kobiety znaleźli węgiel. "Spakowali do 28 worków, wywieźli taczką i umieścili na przyczepce"
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24