Ludwik S. był jednym z więźniów, którego miała objąć ustawa o izolowaniu groźnych przestępców. Weszła ona w życie jednak zbyt późno. Mężczyzna wyszedł po 25 latach i ponownie zaatakował. Rozciął nożem twarz kobiecie i ranił jej brata. Dziś przed Sądem Rejonowym w Chełmnie ruszył proces w tej sprawie.
Ludwik S. odpowiada za spowodowanie ciężkich obrażeń ciała. Grozi mu za to 5 lat więzienia. Jest jednak możliwość wydłużenia tej kary o 2,5 roku, bo Ludwik S. "działał w ramach występku chuligańskiego" i w "warunkach multirecydywy".
Dodatkowo poszkodowani, czyli rodzeństwo K. domaga się zadośćuczynienia w wysokości 16 tys. zł.
Sąd wyłączył jawność procesu.
Kobieta, zaatakowana przez Ludwika S. do końca życia będzie miała bliznę. Mężczyzna rozciął jej twarz od policzka aż za ucho, a następnie ranił jej brata. - Zaatakował bez powodu. Przejechał mi nożem po twarzy - opowiadała 27-letnia Malwina z Chełmna.
Zatrzymali go na dworcu autobusowym
Do ataku doszło późnym wieczorem 27 listopada 2013 r. Kobieta wybrała się razem z bratem i jego znajomym Ludwikiem S. do lokalu w centrum Chełmna. Po wyjściu Ludwik S. niespodziewanie zaatakował 27-latkę.
S. próbował uderzyć ją nożem w głowę, ale powstrzymał go Patryk K., brat kobiety, który sam został następnie uderzony nożem w twarz. Ranne rodzeństwo trafiło do szpitala, a Ludwik S. udał się na dworzec autobusowy. Policjanci zatrzymali go następnego dnia rano. Miał przy sobie nóż.
Znali się z więzienia
Brat poszkodowanej Malwiny i Ludwik S. poznali się w zakładzie karnym w Sztumie. S. zakończył odbywanie tam kary 18 sierpnia 2013 roku i przyjechał do Chełmna. W połowie listopada 2013 r. zakład opuścił poszkodowany później mężczyzna. Rodzeństwo utrzymywało kontakt z Ludwikiem S.
Spędził w więzieniu już 40 lat
Ludwik S. trafił do więzienia w 1985 roku - został skazany za zabicie kobiety, uderzając ją kilkakrotnie w głowę, a potem zadając ciosy sztachetą. Usłyszał wyrok śmierci, zamieniony później na 25 lat więzienia. W trakcie odsiadki dotkliwie pobił innego więźnia, za co został dodatkowo skazany na trzy lata więzienia. To nie wszystko. W 1989 r. próbował wywołać bunt w więzieniu we Wronkach. Po latach wychowawcy zauważyli poprawę jego zachowania, głównie dzięki temu, że dostał zgodę na pracę.
Kara za zabójstwo, jakiego Ludwik S. dopuścił się w 1985 roku, nie była jego pierwszą. Już wcześniej siedział w więzieniu, m.in. za rozboje.
Nie zdążyli z ustawą
Zanim S. opuścił zakład karny w Sztumie, znalazł się, podobnie jak Mariusz T. - pedofil skazany za zabicie czterech chłopców - na liście 18 więźniów, którzy mogliby zostać objęci procedurą z ustawy o "zaburzonych" opracowaną w lipcu 2013 r. przez Służbę Więzienną. Na jej mocy niebezpieczni więźniowie mogą być izolowani i umieszczani w specjalnym zakładzie w Gostyninie. Dokument trafił pod obrady Sejmu 17 lipca, tuż przed wakacyjną przerwą w pracach parlamentu.
Dyrekcja zakładu karnego w Sztumie nie zdążyła zdecydować, czy wobec Ludwika S. wystosować wniosek do sądu o zastosowanie wobec niego zamkniętego leczenia lub leczenia wraz z dozorem policyjnym. Ludwik S. wyszedł bowiem na wolność w drugiej połowie sierpnia 2013.
Psychologowie ostrzegali, że S. może popełnić przestępstwo
Biegli psychologowie i wychowawcy więzienni przed zakończeniem odsiadki ostrzegali, że S. po wyjściu na wolność może popełnić przestępstwo. - Brak poszanowania norm społecznych oraz osobowość socjopatyczna – to dwie najważniejsze konkluzje z wyników badań psychologów, którzy mieli do czynienia z Ludwikiem S. – relacjonuje reporter TVN24 Maciej Cnota.
Ustawa o postępowaniu wobec osób, które przez swoje zaburzenia psychiczne mogą zagrażać życiu i zdrowiu innych osób, weszła w życie dopiero 7 stycznia 2014 roku.Proces Ludwika S. ruszył w Sądzie Rejonowym w Chełmnie:
Autor: ws/i / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24