Sąd Apelacyjny w Gdańsku utrzymał w mocy wcześniejsze postanowienie sądu pierwszej instancji ws. zabójstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Stefan Wilmont został prawomocnie skazany na dożywocie. - Oni ciągle nie wierzą, że on jest chory. Gdyby był zdrowy, nigdy by tego nie zrobił - tuż po odczytaniu wyroku zapewniała matka skazanego. Postanowienie sądu skomentował również brat zamordowanego oraz jego pełnomocnik.
We wtorek Sąd Apelacyjny w Gdańsku utrzymał w mocy wyrok sądu I instancji, który skazywał Stefana Wilmonta na dożywotnie więzienie. O ewentualne przedterminowe zwolnienie oskarżony będzie mógł ubiegać się dopiero po 40 latach.
- Czuję się strasznie, mój syn nigdy nie wróci do domu. Będę do niego jeździć - tuż po odczytaniu wyroku mówiła matka skazanego.
- Jak można było go tak potraktować? Ani odrobiny współczucia. Oni ciągle nie wierzą, że on jest chory. Gdyby był zdrowy, nigdy by tego nie zrobił. Nigdy by się to nie wydarzyło, gdyby chociaż posłuchali, jak prosiłam żeby go kontrolować - dodała.
"Przypadkowa ofiara" usunięta z wyroku
Z uzasadnienia wyroku usunięto zdanie, które znalazło się tam po wyroku I instancji, dotyczące tego, że Paweł Adamowicz miał być "przypadkową ofiarą" Wilmonta. Sąd uznał za zasadne zażalenie oskarżycieli posiłkowych. Piotr Adamowicz, brat ofiary nie ma wątpliwości co do tego, że był to zaplanowany mord polityczny, poprzedzony wielomiesięcznym hejtem ze strony TVP na Pawła Adamowicza.
- To była egzekucja publiczna, która do końca życia pozostanie w pamięci najbliższych, ale też wielu innych osób. Wyrok nie zwróci życia, ale cieszę się, że sąd przyjął argumentację moją i naszego pełnomocnika w kwestii uzasadnienia i podzielił nasze daleko idące wątpliwości, zmieniając uzasadnienie - powiedział.
- Sąd okręgowy użył bardzo nieszczęśliwego sformułowania w uzasadnieniu, że Paweł Adamowicz był osobą przypadkową. Wszyscy ci, którzy śledzili proces karny, doskonale wiedzą że odbywając poprzednią karę, Stefan Wilmont zapowiadał, że wyjdzie tylko na chwilę i wróci na "dożywotkę", że świat jeszcze o nim usłyszy. Jego zapowiedzi spowodowały niepokój nawet u jego mamy, która zawiadomiła o tym organy ścigania. Niestety ani one, ani nikt inny nie był w stanie wejść w jego umysł, żeby móc go powstrzymać przed tym dramatycznym czynem - dodał mecenas Jerzy Glanc, pełnomocnik rodziny Adamowiczów.
Obrona rozważy zasadność kasacji
Jak zapewnił reprezentujący Wilmonta mec. Damian Witt, obrona skieruje wniosek o sporządzenie i doręczenie pisemnego uzasadnienia wyroku, po czym podejmie decyzję o zasadności i celowości złożenia kasacji.
Mecenas Glanc nie przypuszcza jednak, by "jakieś nadzwyczajne środki zaskarżenia doprowadziły do wzruszenia tego wyroku".
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24