Siłownia w Sierakowicach (Pomorskie), mimo obostrzeń związanych z epidemią COVID-19, działa od niedzieli. - Postanowiliśmy otworzyć centrum szkoleń i na zasadzie kursów wpuszczamy klientów – tłumaczy właściciel. Jeszcze tego samego dnia miał kontrolę policji i sanepidu. Nie dostali mandatu. Swoje biznesy otwierają też właściciele restauracji, hoteli i stoków narciarskich z górskich miejscowości Dolnego Śląska. I zgodnie podkreślają: - Robimy to, żeby przeżyć.
Siłownia MARIOGYM została otwarta w niedzielę. Pierwsi klienci mogli przyjść już od godziny 8 rano. Każdy, kto chce poćwiczyć, musi wcześniej się zarejestrować. Jak zapewnia właściciel, w środku zachowany jest reżim sanitarny związany z epidemią COVID-19.
- Mieliśmy dwie opcje – albo zamknąć interes i się zwijać, albo otworzyć i działać – tłumaczy Mariusz Naczk, właściciel siłowni.
Pracownicy spodziewali się szybkiej kontroli policji i sanepidu po otwarciu. W sobotę napisali w mediach społecznościowych: "Oni tylko wykonują swoją pracę i nie koniecznie stoją przeciwko nam. Posiadamy wszystkie niezbędne dokumenty, które potwierdzają, że działamy w pełni legalnie".
Faktycznie, już w dniu otwarcia policja i sanepid pojawili się w siłowni.
- Nie dostaliśmy żadnej kary, bo działaliśmy zgodnie z prawem. Postanowiliśmy otworzyć centrum szkoleń MARIOGYM i na zasadzie kursów wpuszczamy klientów – tłumaczy Naczk.
Na Dolnym Śląsku otwierają się hotele, restauracje i stoki
Podobna motywacja towarzyszy przedsiębiorcom z górskich terenów Dolnego Śląska. Tu w poniedziałek, 18 stycznia, ponownie otworzyło się wiele z zamkniętych - z powodu obostrzeń - miejsc. Zarówno hotele, jak i restauracje czy stoki narciarskie. W samym Karpaczu z około 600 niedostępnych do tej pory miejsc otworzy się około stu. Ale - jak relacjonuje Bartłomiej Ślak, reporter TVN24, to nie tylko Karpacz. Hotelarze, restauratorzy i właściciele stoków otwierają się też między innymi w Szklarskiej Porębie, Jeleniej Górze, czy Świeradowie-Zdroju. Wszystko po to, by ratować się przed bankructwem. - Postanowiliśmy pójść krok do przodu, nie łamiąc żadnych zasad i przestrzegając wszelkich reżimów sanitarnych. Nie popełniamy przestępstwa, nie robimy tego, by pokazać, jacy jesteśmy cwani. Robimy to, żeby przeżyć, chcemy trochę normalności w naszym życiu – mówi Patryk Olszewski, współwłaściciel jeleniogórskiej restauracji Ratusz 48.
Otwierają mimo obostrzeń
W Polsce część przedsiębiorców, mimo obowiązujących obostrzeń, deklaruje ponowne otwarcie działalności. Listę firm można znaleźć na "Interaktywnej Mapie Wolnego Biznesu #otwieraMY", gdzie się rejestrują. Przedsiębiorcy przekonują, że muszą ratować swoje biznesy i zapraszają do korzystania ze swoich usług. Rząd przedłużył co najmniej do końca stycznia obostrzenia wprowadzone 28 grudnia ub. roku, które początkowo miały trwać do 17 bm. Nadal obowiązywać będzie zakaz prowadzenia przez przedsiębiorców działalności związanej z prowadzeniem dyskotek i klubów nocnych, basenów, aquaparków, siłowni, klubów i centrów fitness oraz działalności usługowej związanej z poprawą kondycji fizycznej. Normalnej działalności nie mogą prowadzić także przedsiębiorcy związani z hotelarstwem. Zamknięta ma pozostać większość sklepów w galeriach handlowych, restauracje nie będą mogą przyjmować gości.
"To jest raczej akt desperacji"
Na Podhalu otwierają się kolejne lokale gastronomiczne. Jednym z nich jest kawiarnia Jaga w Zakopanem.
- Liczymy, że nie będziemy dziś w Zakopanem jedynymi, którzy otworzą. Ciężko to nazwać buntem, to jest raczej akt desperacji. Po prostu walczymy o swoje – mówi Paweł Drabik, właściciel kawiarni.
Drabik podkreśla, że restauratorów "ominęło wszystko, co najlepsze". – Decyzja o skróceniu ferii do dwóch tygodni jak myślę została przez olbrzymią część społeczeństwa negatywnie odebrana. Straciliśmy skoki w weekend, straciliśmy sylwestra, święta – wylicza mężczyzna.
- Jako lokalna organizacja turystyczna nie popieramy żadnej formy łamania prawa, natomiast muszę przyznać, że w pełni rozumiemy przedsiębiorców, którzy wyłamują się spod obowiązujących rygorów, dlatego że oni po prostu nie mają wyboru - mówi Tymoteusz Mróz z organizacji turystycznej Made in Zakopane. I dodaje: - Dla wielu przedsiębiorców w Zakopanem, którzy prowadzą pensjonaty, to są ich interesy życia. Zbudowali je na podstawie kredytów, mają comiesięczne raty. Bardzo często nie zatrudniają osób, więc nie będą mogli skorzystać z dofinansowań.
Mróz wskazał też, że inne kraje Unii Europejskiej, wprowadzające obostrzenia, "udzielają realnej pomocy, dofinansowania do kosztów stałych i innych pakietów pomocowych". - U nas ta pomoc naprawdę jest znikoma – ocenia rozmówca TVN24.
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24