Gdański kitesurfer Jan Lisewski, który zasłynął z nieudanej wyprawy na Morze Czerwone, chce wrócić na akwen, z którym nie poradził sobie w marcu. - Mam jasno ustalony cel - mówi.
Kitesurfera reporter TVN Jan Błaszkowski spotkał nad morzem. Sportowiec był w trakcie treningu.
- Pozbierałem się po Egipcie, życie toczy się dalej, trzeba coś robić, ustalić nowe plany, cele – zapewniał.
Dalej chce korony mórz
Nowe cele jednak, jak się okazuje, nie różnią się wiele od tych sprzed wyjazdu. Kitesurfer przyznaje, że niczym nie będzie zaskakiwał.
- Już kilka lat temu postanowiłem zdobyć koronę mórz i do tego będę dążył – zapewnił Lisewski. - Następny cel wyczynowy to na pewno morze, poza tym szkolę, trenuję, mam też plany związane z działalnością charytatywną – dodał, ale na razie nie chciał zdradzić więcej szczegółów.
Morze Czerwone wciąż aktualne
Na pytanie reportera, czy spróbuje jeszcze raz przepłynąć Morze Czerwone, Lisewski odpowiedział:
- Będę się starał, jak najbardziej. Naprawdę bym chciał ruszyć znów na Morze Czerwone, choć nie wiem, jak bardzo odległa jest to wyprawa. To może być w tym roku, może być za trzy lata – powiedział Lisewski.
Kitesurfer zaznaczył też, że możliwy wyjazd utrudnił mu fakt śmierci saudyjskiego księcia Nayefa [zmarł w połowie czerwca – red.], z którym miał kontakt.
Niefortunna wyprawa
Jan Lisewski w 2011 roku przepłynął samotnie Bałtyk w ciągu jednego dnia. W 2012 roku postanowił wyczyn powtórzyć na Morzu Czerwonym - na początku marca wyruszył z egipskiej El Gouny w kierunku saudyjskiego miasta Duba.
Podczas pokonywania 200-kilometrowej trasy zaginął i został odnaleziony przez saudyjskie służby dopiero po dwóch dobach. Lisewski zebrał dużo nieprzychylnych komentarzy ze strony doświadczonych podróżników - zarzucano mu nieprzygotwanie wyprawy, m.in. brak odpowiednich pozwoleń na przekroczenie granicy. Kontrowersje wzbudzała też kwota 40 tys. zł, którą miasto Gdańsk dofinansowało kitesurfera.
Zobacz relację z poszukiwań kitesurfera:
Autor: maz/aja//mz / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Arch. TVN24