Krzyki i pytania "kto umie jeździć?" - dramatyczne chwile przeżyli w czwartek pod Gdańskiem pasażerowie jednego z autobusów. Kierowca zasłabł podczas jazdy. Pasażerowie pomogli zapanować nad pojazdem.
Jak mówi asp. sztab. Marzena Szwed-Sobańska z policji w Pruszczu Gdańskim, do zasłabnięcia kierowcy doszło około godz. 9.00 w czwartek na krajowej "siódemce", na wysokości mostu w Kiezmarku, na jezdni w stronę Gdańska. Autobusem podróżowało ok. 20 osób.
Całą sytuację, chwilę paniki i szybką reakcję kilku pasażerów, którzy pokierowali autobusem, zarejestrowała wewnętrzna kamera monitoringu.
Na nagraniu widać też, że zajęli się kierowcą.
"Był trzeźwy"
- Nikt nie został poważnie ranny - uspokaja Szwed-Sobańska. - Droga była zablokowana przez 15 minut. Potem ruch wrócił do normy - informuje.
Jak mówi, kierowca autobusu był trzeźwy. - Będziemy wyjaśniać, co spowodowało utratę przytomności, a w konsekwencji taką sytuację - dodaje funkcjonariuszka.
Pasażerowie za kierownicą
Piotr Topolewicz, prezes zarządu spółki PKS Gdańsk, do której należał ten autobus, mówi więcej o zdarzeniu. Jak opowiada, kiedy kierowca stracił przytomność, autobus przejechał jeszcze 400 metrów. W międzyczasie uderzył w barierki i osobowego mercedesa. Za kierownicę pojazdu chwyciły dwie kobiety. Opanowały pojazd z pomocą mężczyzny, również pasażera.
- Ci ludzie wykazali się wielką odwagą, udało im się uratować wszystkich pasażerów. Na pewno będziemy chcieli im się odwdzięczyć - podkreśla prezes.
Jak mówi kierowca autobusu w trakcie tego dramatycznego rajdu odzyskał przytomność i próbował pomóc zapanować nad pojazdem.
- Teraz jest w szpitalu, jego stan jest dobry - przekazuje Topolewicz.
Autor: ws/mz/k / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: monitoring PKS Gdańsk