W Gdańsku jednej nocy spłonęły cztery samochody, w tym dwa wykorzystywane przez fundację opiekującą się dziećmi z białaczką. - Zostaliśmy praktycznie bez możliwości transportowych - mówi prezes fundacji Marta Czyż-Taraszkiewicz. Na ten moment nie wiadomo czy doszło do samozapłonu czy rzeczywistego podpalenia. Przyczyny pożaru bada policja.
Spłonęły cztery samochody, w tym dwa wykorzystywane przez Fundację z Pompą - Pomóż Dzieciom z Białaczką, opiekującą się pacjentami Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. Do zdarzenia doszło w Halloweenową noc przy ul. Sobieskiego w Gdańsku-Wrzeszczu, gdzie zaparkowano samochody. W pożarze nikt nie ucierpiał.
- Obraz spalających się samochodów, ogień sięgający koron drzew na długo zostanie w naszych głowach. Jest mi ogromnie przykro, ciężko uspokoić emocje - mówi prezes Fundacji z Pompą Marta Czyż-Taraszkiewicz.
Jak podkreśla, wartość aut nie była duża, ale miały one ogromne znaczenie w działalności fundacji. Każde z nich było warte ok. 5 tys. złotych.
- Dwóch mini vanów na co dzień używaliśmy do załatwiania fundacyjnych spraw. Z tego powodu zostaliśmy praktycznie bez możliwości transportowych, często woziliśmy nimi przedmioty, które nie mieszczą się do zwykłych aut osobowych - dodaje.
Po rozpoczęciu się wojny w Ukrainie samochody fundacyjne służyły także uchodźcom, którzy trafili na leczenie do Gdańska.
- Tymi autami mogliśmy zapewnić im opiekę, woziliśmy ich na badania, przewoziliśmy im rzeczy w trakcie przeprowadzek - dodaje Czyż-Taraszkiewicz.
Przyczyny pożaru ustala policja
Przedstawiciele fundacji podejrzewają, że doszło do podpalenia. Policjanci pod nadzorem prokuratora prowadzą dochodzenie w sprawie zniszczenia mienia.
- W wyniku zdarzenia zniszczeniu uległy cztery pojazdy. Po ugaszeniu pożaru na miejscu pracowali policjanci z grupy dochodzeniowo-śledczej, którzy wykonali oględziny z udziałem biegłego z zakresu pożarnictwa. Policyjny technik zabezpieczył ślady oraz sporządził dokumentację fotograficzną - informuje oficer prasowa gdańskiej policji podinsp. Magdalena Ciska. Mundurowi sprawdzili też, czy teren jest objęty działaniem kamer monitoringu.
- Wstępna opinia biegłego nie wykazała przyczyny pożaru i będzie ona ustalana podczas prowadzonego postępowania - podkreśla.
Jak informuje asp. szt. Mariusz Chrzanowski, jeżeli rzeczywiście doszło do podpalenia, sprawcy może grozić nawet do 5 lat więzienia.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja z Pompą