Mieli znęcać się, grozić i poniżać osoby podczas interwencji policyjnych. Wszystko nagrywali, a siebie nazywali "prawdziwymi psami z Gdańska". Dwaj policjanci usłyszeli po 10 zarzutów. Kiedy minął okres ich tymczasowego aresztowania, prokuratura złożyła wniosek o przedłużenie aresztu. Sąd jednak wniosek odrzucił, podobnie jak późniejsze zażalenie prokuratury w tej sprawie.
Dwaj policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku zostali zatrzymani 31 października ub.r. Prokurator postawił każdemu z nich po 10 zarzutów dotyczących przekroczenia uprawnień w trakcie pełnienia obowiązków. Dotyczyły one czynów, do których doszło w 2016, 2018 i 2019 roku. Podejrzani nie przyznali się do winy.
W listopadzie gdański sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zdecydował o tymczasowym aresztowaniu obu funkcjonariuszy na dwa miesiące.
- Terminy aresztu wobec podejrzanych upływał z dniem 30 grudnia. W związku z tym, że postępowanie jest kontynuowane i cały czas są wykonywane czynności mające istotne znaczenie dla sprawy, prokurator wystąpił z wnioskiem o przedłużenie aresztu. Sąd wniosku nie uwzględnił i uznał, że nie zachodzą przesłanki do kontynuowania tymczasowego aresztowania - wyjaśniła Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Jak dodała, prokurator z tą decyzją się nie zgodził.
- Uważa, że w dalszym ciągu zachodzi obawa utrudnienia przez podejrzanych prawidłowego toku postępowania, dlatego też zaskarżył decyzję. Jednak 16 stycznia sąd odwoławczy, rozpoznający zażalenie prokuratura, nie podzielił jego stanowiska - poinformowała Wawryniuk.
"Poniżali, używali przemocy, grozili"
Podejrzani to byli już policjanci w wieku 27 i 33 lat. Jeden z nich służył w policji trzy lata, drugi - sześć.
Jak poinformowała Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, mężczyznom zarzucono przekroczenie uprawnień i niedopełnienia obowiązków służbowych, słowne poniżanie, stosowanie gróźb i przemocy w stosunku do osób, wobec których podejmowali czynności. Policjanci mieli też zmuszać te osoby do zachowań, które mogły zagrażać ich zdrowiu. W niektórych sytuacjach nie podejmowali działań, choć zdrowie danej osoby mogło być zagrożone.
Po przedstawieniu zarzutów prokurator wyjaśniała, że w trakcie jednej z interwencji funkcjonariusze "zachęcali nietrzeźwą osobę do niezwłocznego wypicia pół litra alkoholu, co stwarzało zagrożenie dla zdrowia tego mężczyzny". Wobec innej osoby policjanci mieli używać przemocy (szturchać ją i popychać), chcąc ją zmusić do wyjawienia informacji.
Wobec innego nietrzeźwego nie podjęli żadnych działań, choć osoba ta miała kłopot z zachowaniem równowagi i mogła sobie zrobić krzywdę. Nie wezwali też lekarza do innej osoby, której stan wskazywał na konieczność konsultacji medycznej.
Wawryniuk poinformowała, że w przypadku jednej z interwencji policjanci mieli też dokonać fałszerstwa w dokumentacji służbowej: podali w niej nieprawdziwe dane o czasie interwencji, jej przebiegu i zakończeniu.
Dowodem są nagrane przez nich filmy
Grażyna Wawryniuk przekazała, że informacje o niewłaściwym zachowaniu policjantów dotarły anonimowym mailem z załączonymi filmami pokazującymi ich zachowania. Rzecznik poinformowała, że nagrań tych dokonali sami podejrzani, a zrobili to w sobie tylko wiadomych celach. Jak zastrzegła, nie były to filmiki nakręcone w celach służbowych.
- Analiza tych filmików dała podstawę do zatrzymania i postawienia funkcjonariuszom zarzutów - tłumaczyła.
Za większość zarzucanych przestępstw mężczyznom grozi pięć lat więzienia, a za jeden z czynów nawet 10 lat.
Do nagrań policjantów dotarli dziennikarze "Uwagi" TVN. Widać na nich m.in., jak funkcjonariusze namawiają do picia alkoholu nietrzeźwego mężczyznę albo jak proponują seks zatrzymanej kobiecie. Policjanci przedstawiają siebie jako "prawdziwe psy z Gdańska".
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN