Wyrok za mowę nienawiści, za uderzenie w orientację seksualną, za organizację kampanii przeciwko osobom LGBT z wykorzystaniem furgonetki. Członek zarządu fundacji Pro-Prawo do Życia nieprawomocnie skazany przez gdański sąd (woj. pomorskie) na rok ograniczenia pozbawienia wolności i piętnaście tysięcy złotych nawiązki na rzecz Polskiej Akcji Humanitarnej. Prywatny akt oskarżenia wniósł jeden ze szczecińskich społeczników.
Furgonetka była widywana i słyszana na ulicach wielu polskich miast. Można było na niej przeczytać obraźliwe hasła pod adresem osób ze społeczności LGBT+.
W środę organizatorzy akcji przeciwko osobom LGBT usłyszeli wyrok. Sąd Rejonowy w Gdańsku skazał jednego z liderów organizacji Pro-Prawo do Życia na rok ograniczenia wolności - nieodpłatne prace społeczne w wymiarze 20 godzin miesięcznie; 15 tysięcy zł nawiązki na rzecz PAH oraz przeprosiny na stronie internetowej Fundacji Pro-Prawo do Życia.
Sąd o hasłach na furgonetce: to mowa nienawiści
- W ocenie sądu przekazy te należy uznać za mowę nienawiści wymierzoną w orientację seksualną - powiedziała sędzia Sądu Rejonowego Gdańsk Południe Małgorzata Uszacka.
- Dzisiejszym wyrokiem sąd wziął w ochronę osoby LGBT przed nienawiścią, przed wykluczeniem społecznym, przed głoszeniem nieprawdy na ich temat - skomentował Jacek Jasionek ze stowarzyszenia Tolerado.
Oskarżeni nie stawili się na rozprawie. W trakcie procesu przekonywali, że kampanię, w której homoseksulaność zrównali z pedofilią, prowadzą w trosce o dzieci.
- Oskarżony nie udowodnił, że prezentowane treści są prawdziwe. Co prawda powoływał się na wyniki badań naukowych, jednak nie wykazał, aby prace te zostały włączone do kanonu nauki jako zweryfikowane czy powszechnie podzielane - podkreśliła sędzia.
Przykłady ze Szczecina i Zielonej Góry
Wyrok nie jest prawomocny, podobny - choć wymierzony w kierowcę, a nie w organizację stojącą za furgonetką - zapadł pod koniec stycznia w Szczecinie.
- Ten homofobus jest tylko wisienką na torcie. Jest pokłosiem całej kampanii nienawiści, która jest skierowana w społeczność LGBT, która nie robi nic złego - wyjaśnił Andrzej Witczak, prezes stowarzyszenia Lambda w Szczecinie.
Prywatny akt oskarżenia wniósł jeden ze szczecińskich społeczników. Podobnie jak w Gdańsku, sąd uznał, że kierowca dopuścił się zniesławienia, eksponując hasła utożsamiające społeczność LGBT z pedofilią.
Jan B., skazany mężczyzna - widywany za kierownicą furgonetki między innymi w Warszawie - z wyrokiem sądu się nie zgadza. "Działanie sądu przypomina proces pokazowy z czasów komunistycznych". I dodaje: "Musimy zintensyfikować nasze kampanie mobilne z użyciem furgonetek".
Traumatyczne przeżycia
Nie uprawomocnił się wyrok zielonogórskiego sądu. Tam też homofobiczna furgonetka obrażała społeczność LGBT+. Aktywista Kacper Kubiak złożył prywatny akt oskarżenia. W efekcie sąd w Zielonej Górze skazał kierowcę na 8 miesięcy prac społecznych i 2 tysiące na rzecz PCK. W ocenie aktywisty to i tak łagodna kara zważywszy na to, czego lokalna społeczność LGBT+ doświadczyła.
- Na widok furgonetki osoby LGBT+ reagowały płaczem, krzykiem. Mój przyjaciel dostał ataku paniki - mówi Kacper Kubiak, prezes Instytutu Równości.
Wyroki w sprawie furgonetek to efekt determinacji aktywistów. Głoszenie haseł przeciwko osobom LGBT na ulicach polskich miast nie jest ścigane z urzędu.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock