Na subkoncie Europejskiego Centrum Solidarności jest już prawie 850 tysięcy złotych, co wraz z trzema milionami, które udało się zebrać przez zbiórkę na portalu społecznościowym, daje dużo więcej niż ECS potrzebuje. Lech Wałęsa cieszy się z tego i jednocześnie krytykuje rząd.
Były prezydent i jedna z legend Solidarności Lech Wałęsa, który ma biuro w ECS skomentował sukces zbiórki pieniędzy na Centrum. – Gliński (red. – Piotr, minister kultury i dziedzictwa narodowego) powinien walizkę pakować powoli, bo tak się skończy jego ministrowanie – skwitował były prezydent. – To, co reprezentuje ten rząd, ta władza i ten Gliński to jest destrukcja – dodał.
Do sprawy odniósł się także sam minister. - Problemem Europejskiego Centrum Solidarności jest to, że, mówiąc nieco eufemistycznie, nie wszyscy Polacy czują się w tej instytucji współgospodarzami, a Solidarność była wspólna - powiedział w wywiadzie dla gazety "Do Rzeczy".
Propozycja do odrzucenia
W ubiegłym tygodniu Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zaproponowało warunki, jakie muszą zostać spełnione, by resort utrzymał finansowanie ECS na dotychczasowym poziomie, czyli 7 mln złotych. W przeciwnym razie dotacja zostałaby obniżona do 4 mln zł, minimalnej kwoty zapewnionej w umowie pomiędzy resortem i Centrum.
Rada ECS w sobotę odrzuciła tę propozycję. Zorganizowano zbiórki pieniędzy na ECS – w poniedziałek na subkonto muzeum wpłacono prawie 848 tysięcy złotych, a podczas internetowej zbiórki zebrano 3 miliony. Wcześniej swoje dotacje zwiększyły miasto Gdańsk (o 500 tysięcy złotych) i pomorski urząd marszałkowski (o 200 tysięcy złotych). To oznacza, że ECS będzie miał dużo więcej niż brakujące trzy miliony.
Ministerstwo chciało - jako współorganizator o znaczącym zaangażowaniu - mieć prawo do wskazywania wicedyrektora instytucji (dyrektora wskazują władze Gdańska). Zażądało również utworzenia w ramach ECS działu im. Anny Walentynowicz, który zatrudniłby około 10 osób (przy obecnym zatrudnieniu w ECS na poziomie ponad 60 osób). Według informacji członków Rady ECS, minister miał stwierdzić, że zajmie się on historią "prawdziwej" Solidarności.
Rada mówi ministrowi: nie
- Po sprawozdaniu pani pełniącej obowiązki prezydenta Gdańska Aleksandry Dulkiewicz z rozmów z wicepremierem (Piotrem) Glińskim, przeprowadziliśmy dyskusję, przyjęliśmy w tej sprawie uchwałę - stanowisko, w jaki sposób traktujemy tę propozycję. A uważamy ją po pierwsze, za niezgodną z prawem, a po drugie, uważamy za próbę przejęcia Europejskiego Centrum Solidarności przez środowisko PiS-u, bo tak naprawdę PiS rządzi. To, co minister Gliński zaproponował jest próbą wypowiedzenia umowy z 2007 roku - powiedział po posiedzeniu Bogdan Lis, przewodniczący Rady.
Dodał, że minister kultury pismo w sprawie obcięcia dotacji złożył w październiku, a "powinien to zrobić pół roku przed końcem roku budżetowego i powinien potwierdzić swój podpis notarialnie, a nie zrobił tego".
Senator Bogdan Borusewicz, także wchodzący w skład Rady, poinformował, że na dziewięciu członków tego gremium ośmiu głosowało za uchwałą, jedna osoba wstrzymała się od głosu.
- Propozycja przedstawiona Radzie jest obraźliwa, nie tylko z powodu, że proponuje nam się współudział w łamaniu prawa polskiego i statutu naszej organizacji. Ale jest obraźliwa, bo ona wraca do tradycji partii bolszewickiej, która mówi, że "z każdym jesteśmy w stanie się dogadać, jeśli mamy jeden głos więcej" - ocenił inny z członków Rady, Władysław Frasyniuk. - Pamiętamy to i nie pozwolimy sobie na to - dodał.
Spór o ideologię
- Naprawdę to pokazuje, że rząd jest nam niepotrzebny. Ten rząd - stwierdził Borusewicz. Zaapelował do rządu, żeby zmienił stosunek do ECS i "przyjął do wiadomości, że to jest dziedzictwo wszystkich Polaków". Dodał, że pieniądze wydawane przez władze państwowe pochodzą z podatków i nie mogą być "wydawane ideologicznie".
Konflikt wokół ECS wypłynął w mediach pod koniec listopada, po tym, jak minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński zdecydował o obcięciu dotacji rządowej muzeum z siedmiu do czterech milionów złotych.
- Jeżeli ta decyzja o tak wysokim obcięciu dotacji nie zostanie zmieniona, to mam obawy, czy ECS będzie w stanie w ogóle funkcjonować – mówił wówczas Bogdan Borusewicz, działacz opozycji w PRL, członek Rady ECS. Podobne obawy wyrażał Basil Kerski, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności.
Negocjacje przerwała śmierć
Rzecznik ministerstwa Anna Bocian informowała, że według zapisów umowy z 8 listopada 2007 roku oraz aneksu ze stycznia 2013 roku minimalny poziom dotacji ze strony resortu powinien wynosić cztery miliony złotych, więc dotychczasowe "wynikały wyłącznie z dobrowolnych decyzji ministra, który uwzględniał prośby instytucji.
Przypomniała ona także, że ustalone w tej umowie i aneksach do niej dotacje wojewody oraz miasta Gdańsk również zostały obniżone – na przykład miasto pierwotnie dawało 4,5 miliona złotych, a w 2013 roku obniżyło kwotę do 2,5 miliona złotych.
Negocjacje z ministerstwem zainicjował ówczesny przewodniczący Rady ECS prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, który był inicjatorem budowy centrum. Oddelegowana była wówczas trzyosobowa delegacja członków Rady ECS, ale rozmowy przerwała tragiczna śmierć Adamowicza.
Wrócono do nich we wtorek 22 stycznia. Pełniąca obowiązki prezydenta Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, długoletnia współpracownica Pawła Adamowicza, spotkała się z ministrem Glińskim. W spotkaniu uczestniczył także wiceminister kultury Jarosław Sellin oraz marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk. Padły na nim wspomniane wcześniej warunki resortu.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24