Był w szóstej klasie szkoły podstawowej, kiedy pomógł tonącemu uczniowi. Za uratowanie życia młodszego kolegi dostał książkę z dedykacją. Od tego czasu minęły 52 lata. Teraz wyrwaną kartkę w innej książce znalazła Edyta Seidler z Fundacji "Psie Nadzieje". - Chcielibyśmy odnaleźć tę osobę i poznać jego historię. Dziecko uratowało wtedy drugie dziecko - mówi kobieta.
Zgiętą na pół kartkę, wyrwaną z powieści "Ten obcy" Ireny Jurgielewiczowej, znalazła w innej książce Edyta Seidler z Fundacji "Psie Nadzieje". Była tam dedykacja dla chłopca, który 52 lata temu uratował młodszego kolegę. Na dole widać pieczątkę Szkoły Podstawowej nr 62 w Gdańsku i datę - 5 maja 1969 roku.
Nagroda dla Rode Andrzeja, ucznia klasy VIb za uratowanie życia tonącemu uczniowi klasy III
Niezwykła pamiątka była ukryta w jednej z książek przeznaczonych do sprzedaży na aukcji internetowej prowadzonej przez fundację.
- To książkowy bazarek Fundacji "Psie Nadzieje". Prowadzę go w swoim domu. Mam jeden pokój, w którym są same książki. Dostajemy je od darczyńców. Czasami, jak jest ich mało albo jak chcę to jakoś urozmaicić, zamawiam coś przez internet - opowiada pani Edyta.
To właśnie wśród tych zamówionych z sieci musiała być kartka z dedykacją dla chłopca. Prawdopodobnie została przysłana z jednego z antykwariatów w Gdańsku.
- Nie wiem, która dokładnie książka to była. Na pewno nie "Ten obcy", bo jej nie mam. Zawsze przeglądam wszystkie przed wystawieniem ich na aukcję. Kartka była luźno włożona i po prostu wypadła. Jak przeczytałam, co na niej jest, poszłam od razu pokazać ją rodzinie. Książkę odłożyłam i nie zwróciłam uwagi na tytuł - mówi wolontariuszka.
"Chcielibyśmy poznać jego historię"
Pani Edyta razem z innymi wolontariuszami Fundacji "Psie Nadzieje" postanowili odnaleźć mężczyznę, do którego należy pamiątka. Udostępnili zdjęcie w mediach społecznościowych, skontaktowali się też ze Szkołą Podstawową nr 62 w Gdańsku. Do tej pory nie udało się jednak odnaleźć pana Andrzeja.
- Dla mnie to jest wyjątkowa dedykacja, niezwykły wyczyn młodego człowieka. Chcielibyśmy poznać tę historię, co się wydarzyło 52 lata temu. Jak to się stało, że chłopiec się topił i to 13-latek mu pomógł. Dziecko uratowało drugie dziecko. Dla mnie to jest niezwykły, bohaterski czyn - mówi pani Edyta.
Marzenna Rydlewska, dyrektorka Szkoły Podstawowej numer 62 w Gdańsku przyznaje, że nie słyszała wcześniej historii chłopca. Postanowiła jednak pomóc w poszukiwaniach dorosłego już mężczyzny.
- Dotarłam do pracownicy, która w tamtym czasie pracowała, ale ona nie pamięta takiej sytuacji. Przeglądałam też kronikę szkoły z tego czasu i nie ma tam żadnej informacji. Rozmawiałam z moimi pracownikami, którzy tu od dziecka mieszkają. Te panie są młodsze, ale ich rodziny też tu mieszkały. Oni również nie kojarzą takiej sytuacji - opowiada dyrektorka.
Dodaje, że wychowawczyni, która podpisała się pod dedykacją, niestety, już nie żyje.
Jedyną nadzieją na odnalezienie mężczyzny jest więc internet. Może ktoś przypomni sobie historię z 1969 roku i skontaktuje się z wolontariuszami Fundacji "Psie Nadzieje"?
Pamiątki znajdowane w książkach
Fundacja "Psie Nadzieje" w Sępólnie Krajeńskim (województwo kujawsko-pomorskie) ma pod swoją opieką 50 psów i kotów. Trafiają tam zwierzęta z ulicy, wypadków albo z interwencji. Często są to starsze, schorowane zwierzęta, które wymagają specjalistycznej opieki weterynaryjnej. Psy i koty są w azylu fundacyjnym przygotowywane do adopcji.
- Dotacji nie mamy żadnych, wszyscy działamy na zasadzie wolontariatu, nikt z nas nie pobiera opłaty za swoją działalność. Na interwencje jeździmy swoimi prywatnymi samochodami. Utrzymujemy się z pieniędzy od darczyńców i zbiórek. Teraz można też przekazać nam jeden procent. Często jednak sami dokładamy - mówi pani Edyta.
Aby zebrać dodatkowe środki, w 2019 roku powstał właśnie książkowy bazarek Fundacji "Psie Nadzieje" . Pieniądze ze sprzedaży w całości przeznaczone są na utrzymanie psów i kotów. Pani Edyta trzyma książki w swoim domu. Ma do tego przeznaczony jeden pokój. Jak mówi, w pakowaniu sprzedanych książek pomaga jej córka i często też któryś z ośmiu kotów.
Przez ponad półtora roku prowadzenia aukcji kilka razy znalazła ciekawe rzeczy.
- Ludzie czasami zapominają coś wyjąć. Jeżeli wiem, do kogo coś należy, to oddaję. Ostatnio odesłałam pani stare zdjęcia z jej dzieciństwa, bardzo się ucieszyła. Niestety, jeśli chodzi o kartkę z dedykacją, to jest to trudniejsze, ale mam nadzieję, że znajdziemy właściciela - dodaje kobieta.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Książkowy Bazarek Fundacji "Psie Nadzieje”