Na drodze donikąd niedaleko Dworka na Pomorzu drogowcy postawili biało-czerwoną barierkę. Wcześniej kilka razy doszło tam do wypadków, bo nieużywany fragment starej trasy S7, pomiędzy Gdańskiem a Elblągiem, kończy się nasypem w środku pola. Zdaniem urzędników oznakowanie jest prawidłowe i wystarczające.
Bariera w czerwono-białe pasy na środku drogi – takie oznakowanie zamontowano na starej drodze S7. Trasa prowadzi donikąd - kawałek za znakiem jest nasyp, na którym rozbiło się już kilka aut. O tej pułapce na kierowców pisaliśmy pod koniec sierpnia.
- Barierkę postawił Zarząd Dróg Wojewódzkich w Gdańsku w uzgodnieniu z Departamentem Infrastruktury Urzędu Marszałkowskiego - przekazuje nam Michał Piotrowski z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego. - To barierka odblaskowa, więc powinna być widoczna z daleka - przekonuje.
Urzędnicy: to wina kierowców
Czy jednak mało widoczna barierka, która nie zajmuje nawet całej szerokości drogi na nieoświetlonym pasie jezdni, wystarczy? – dopytywaliśmy urzędnika. – Jeśli ktoś zdaje egzamin na prawo jazdy, to deklaruje, że zna się na znakach drogowych. Zna się na tym, że wie, jak bezpiecznie prowadzić samochód. A więc jeśli ktoś na końcu wpada na ten nasyp i zdarza się tam wypadek, to jest to wina kierowcy, a nie (braku – red.) dodatkowego oznakowania – uważa Piotrowski.
Dodaje jednak, że urzędnicy przyjrzą się jeszcze raz sprawie. - Nie wykluczamy innego oznakowania, na przykład świetlnego - powiedział.
Pod koniec sierpnia kierowca auta osobowego, poruszając się tym fragmentem drogi, nie zauważył nasypu i wjechał w niego ze sporą prędkością. Samochód przeleciał kilka metrów i wylądował na dachu. Dwie osoby został ranne, a pojazd został zniszczony.
Kierowca: wał w polu, brak oznakowania
Nie jest to odosobniony przypadek. Do podobnych zdarzeń w tym miejscu dochodzi regularnie. - Według naszych statystyk, od roku 2017 jest to piąte zdarzenie w tym miejscu. W ciągu tych kilku lat poszkodowanych zostało dziewięć osób i zniszczonych zostało pięć pojazdów - mówił w sierpniu Jakub Chojnacki ze straży pożarnej w Nowym Dworze Gdańskim.
Niektóre z tych osób odniosły poważne obrażenia. W sierpniu reporter TVN24 rozmawiał z panem Bolesławem, którego żona ma pęknięty kręgosłup po tym, jak wjechała właśnie w nasyp.
- Jechaliśmy może 60 kilometrów na godzinę. I nagle wszystko się skończyło. Pasów nie było na drodze. Uderzyliśmy samochodem w usypany z ziemi wał. Żona kierowała, nawet nie zdążyła wyhamować. Samochód przeskoczył przez ten wał, wbił się przodem, odbił się, i tak się zatrzymaliśmy. To w ogóle nie jest oznakowane. Nie wszyscy zauważą znak wysoko umieszczony na skrzyżowaniu - podkreślał Bolesław Głodowski.
Przytoczony przez mężczyznę znak informujący o tym, że wjeżdża się na drogę ślepą, oddalony jest od zakończenia starej "siódemki" o około kilometr. Dalej nie było już nic, co mogłoby ostrzec kierowców przed potencjalną kraksą. Teraz wał ziemi został oznaczony barierką.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TV Żuławy