Zabawa zamieniła się w koszmar. Podczas otrzęsin na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym w Bydgoszczy w 2015 roku stratowanych zostało troje studentów - między innymi 24-letnia Paulina. Jej rodzicom i dwóm siostrom uczelnia ma zapłacić łącznie 420 tysięcy złotych zadośćuczynienia - prawomocnie zdecydował w piątek sąd.
Sąd Apelacyjny w Gdańsku utrzymał tym samym wyrok Sądu Okręgowego w Bydgoszczy z marca 2019 roku.
Wówczas sąd orzekł, że pozwany Uniwersytet Technologiczno-Przyrodniczy (UTP) ma zapłacić rodzicom 24-letniej Pauliny w sumie 300 tysięcy złotych, a jej dwóm siostrom - po 60 tysięcy złotych odszkodowania. Wszystko wraz z odsetkami od 9 lutego 2016 roku. Uczelnia złożyła apelację od tego wyroku, której w piątek sąd odwoławczy nie uwzględnił.
Wyrok jest prawomocny.
Rektor powinien "zadbać o bezpieczeństwo"
Jak mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Barbara Rączka-Sekścińska, otrzęsiny w 2015 roku zorganizowano bez spełnienia wymogów wynikających z ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, co było skutkiem zaniechań rektora uczelni.
- Nie ulega wątpliwości, że wbrew twierdzeniom apelującego, ustawowym obowiązkiem rektora uczelni jest dbanie o bezpieczeństwo oraz przestrzeganie prawa na jej terenie. Zakres tego obowiązku wzmacnia okoliczność, że z przepisów prawa wynika też autonomiczność uczelni. Oznacza to, że służby państwowe odpowiedzialne za utrzymanie porządku publicznego i bezpieczeństwa, mogą wkroczyć na teren uczelni tylko na wezwanie rektora. Z własnej inicjatywy służby te mogą wkroczyć na teren uczelni jedynie w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia ludzkiego lub klęski żywiołowej, zawiadamiając o tym bezzwłocznie rektora - powiedziała Rączka-Sekścińska. Sędzia przyznała, że bezspornie organizatorem otrzęsin był samorząd studencki. -Jednakże okoliczność ta nie zwalniała rektora od obowiązku dbałości o bezpieczeństwo tej imprezy - podkreśliła. - Sąd pierwszej instancji słusznie przyjął, że na rektorze ciążył obowiązek dokonania oceny, czy impreza będzie miała charakter imprezy masowej. Winien on uzależnić zgodę na przeprowadzenie otrzęsin od spełnienia wymogów wynikających z ustawy o imprezie masowej. Ocenie podlegałyby wówczas np. prawidłowość komunikacji między budynkami, liczba wejść i wyjść, położenie, i liczba miejsc ewakuacyjnych, liczba miejsc porządkowych. Z pewnością taka kontrola pozwoliłaby na wyeliminowanie nieprawidłowości, które finalnie doprowadziły do tragedii - dodała Rączka-Sekścińska. Sąd ocenił, że "zaniedbanie rektora było tym większe", że wiadomym było, że otrzęsiny na UTP cieszą się dużą frekwencją wśród studentów, co było widoczne w piętnastu poprzednich edycjach tej imprezy. Zdaniem sądu, łatwo było przewidzieć, że w otrzęsinach weźmie udział ponad 500 osób, tym bardziej, że w 2015 r. na bydgoskim uniwersytecie studentów na I roku było ok. tysiąca. - Skutkiem zaniechań rektora było przeprowadzenie imprezy masowej bez spełnienia wymogów wynikających z ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych - uznał sąd.
Bliscy dwojga studentów, którzy oprócz Pauliny, także zginęli podczas imprezy otrzęsinowej na uniwersytecie w Bydgoszczy, nie wnieśli do tej pory pozwu przeciwko uczelni o zapłatę zadośćuczynienia.
"Ranga tej całej sprawy jest ogromna"
Rozprawa apelacyjna rozpoczęła się w czwartek. Pełnomocnik bydgoskiej uczelni Robert Jaroszewski argumentował wtedy, że wyrok Sądu Okręgowego jest "powierzchowny i nieprzemyślany merytorycznie".
- Przecież sąd dwukrotnie otwierał tę sprawę już zamkniętą. Tak jakby dwa lata prowadził cały przewód sądowy, nie mając w ogóle na to pomysłu. Na pewnym etapie sędzia mówił nawet o ewentualnym zawieszeniu postępowania - powiedział. Dowodził, że uniwersytet nie ponosi odpowiedzialności za śmierć studentów. - Na tej sali i podczas procesu karnego nie ma uczelnianej rady samorządu studenckiego. Proszę pamiętać, że zarówno wyrok w procesie cywilnym, jak i karnym, mówił o tym, że organizatorem tej imprezy był samorząd studencki. Do dziś nie wiemy, dlaczego drzwi w dwóch budynkach połączonych łącznikiem, były zamknięte. Bezpośrednią przyczyną tej tragedii był fakt zamknięcia tych drzwi. Nie wiemy, kto je zamknął. Wiadomo tylko, że klucze do nich miała przewodnicząca samorządu studenckiego. A przecież ktoś wpuszczał tę młodzież do środka, ktoś biletował, ktoś sprzedawał alkohol, ktoś zdecydował, że "tu ma być szatnia', a "tu DJ". Takimi sprawami nie zajmuje się przecież rektor - mówił adwokat.
Pełnomocnik UTP wskazał także, że wyrok Sądu Apelacyjnego będzie istotny dla kwestii organizacji podobnych imprez dla studentów w całej Polsce. - Ten wyrok już wywarł bardzo poważny wpływ w całym obszarze nauki i szkolnictwa wyższego. I większość osób z tego środowiska czeka na jasne rozstrzygnięcie problemów, które wywołuje bardzo nieprecyzyjna ustawa o organizacji imprez masowych. Ten wyrok musi jasno wyartykułować zasadę. Ranga tej całej sprawy jest ogromna - przekonywał. Pełnomocnik rodziny Pauliny, mecenas Piotr Kasnowski wniósł o oddalenie apelacji. - W mojej ocenie, gdyby to samorząd studencki został zobowiązany do zapłaty odszkodowania, to z mocy prawa odpowiadaliby za to zobowiązanie wszyscy studenci uniwersytetu. Mielibyśmy duży problem z egzekucją takich roszczeń i trudno by przypisać odpowiedzialność finansową ponad 10 tysiącom studentów. Stąd koncepcja odpowiedzialności uczelni jest jedyną właściwą - powiedział dziennikarzom adwokat.
Stratowano trzech studentów
Tragedia wydarzyła się w nocy z 14 na 15 października 2015 roku. Otrzęsiny odbywały się w dwóch budynkach uniwersytetu, a przejście z jednego do drugiego było możliwe łącznikiem. Otwarte były tylko drzwi w jednym budynku.
Po kilku godzinach imprezy, gdy zrobiło się gorąco i duszno, część uczestników zdecydowała się opuścić uczelnię. Na schodach, w łączniku i w pierwszej sali z wyjściem na zewnątrz powstał tłok. Jednocześnie część obecnych starała się przecisnąć pod prąd. Na schodach i łączniku z obu stron pod naporem tłumu bardzo wiele osób zaczęło się przewracać, jedni leżeli na drugich. Zginęły dwie studentki w wieku 24 i 20 lat oraz 19-letni student. Sekcje zwłok wykazały, że przyczyną zgonów było niedotlenienie wskutek ucisku na klatkę piersiową.
W grudniu 2019 roku Sąd Okręgowy w Bydgoszczy wydał wyrok w procesie karnym. Orzeczenie to jest nieprawomocne. Oskarżonymi byli b. przewodnicząca samorządu studenckiego Ewa Ż., b. rektor Antoni B., b. prorektor ds. dydaktycznych i studenckich Janusz P. i kierownik ochrony na imprezie Andrzej Z. Sąd wymierzył Ewie Ż. karę roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata, byłemu rektorowi Antoniemu B. - karę 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata, a kierownikowi ochrony Andrzejowi Z. - 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwuletni okres próby. Uniewinniony został b. prorektor Janusz P. Ponadto sąd ukarał troje oskarżonych grzywnami w wysokości od 7 do 10 tysięcy złotych, a także orzekł zadośćuczynienie dla rodzin ofiar - po 20 tysięcy złotych dla każdej z rodzin od Ewy Ż., Antoniego B. i Andrzeja Z.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autorka/Autor: MAK/ks
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24