Rektor Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy usłyszał zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych. Chodzi o tragiczną w skutkach imprezę studencką, która odbyła się w uczelnianym kampusie. Zginęły trzy osoby. Antoni B. nie przyznaje się do winy. Odmówił składania wyjaśnień. Grożą mu nawet 3 lata więzienia.
Śledczy wciąż badają sprawę tragicznych otrzęsin na bydgoskiej uczelni, podczas których zginęły trzy osoby. Do tej pory zarzuty postawiono 20-letniej przewodniczącej Samorządu Studenckiego oraz prorektorowi ds. studenckich Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego.
Teraz do tego grona dołączył rektor UTP. Zdaniem prokuratury Antoni B. nie dopełnił obowiązków służbowych. Grożą mu za to nawet 3 lata więzienia.
- Jak twierdzą śledczy, rektor od 2008 r. świadomie zaniedbywał obowiązki. Nie stworzył żadnych regulaminów ani zasad według, których organizowano imprezy studenckie - relacjonuje Mariusz Sidorkiewicz, reporter TVN24, który zajmuje się tą sprawą.
Rektor nie przyznaje się do winy, odmówił też złożenie wyjaśnień. Nie powiedział czy w związku z zaistniałą sytuacją poda się do dymisji. Na razie B. nie chce rozmawiać z dziennikarzami.
Rektor pod lupą ministerstwa
Rzecznik dyscyplinarny z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego poinformował, że 23 lutego br. złożył do komisji dyscyplinarnej wniosek o wszczęcie postępowania wobec prof. dr hab. inż. Antoniego B.
- Rzecznik zarzucił rektorowi UTP niedopełnienie obowiązku przestrzegania prawa oraz zapewnienia bezpieczeństwa na terenie uczelni podczas imprezy studenckiej zorganizowanej z 14 na 15 października 2015 r. Ponadto nie dopełnił obowiązków wynikających z ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych - podało biuro prasowe Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Rzecznik dyscyplinarny wniósł o wymierzenie rektorowi kary nagany z pozbawieniem prawa do pełnienia funkcji kierowniczych w uczelniach na okres trzech lat. Zgodnie z przepisami wniosek zostanie przekazany w najbliższych dniach przewodniczącemu komisji dyscyplinarnej przy ministrze.
Kadencja rektora kończy się sierpniu br. i już zapowiedział, że nie zamierza ubiegać się o kolejną, która trwa 4 lata.
Zginęły trzy osoby
Tragedia wydarzyła się w nocy z 14 na 15 października 2015 roku podczas otrzęsin na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym. W łączniku pomiędzy dwoma budynkami, w których odbywała się impreza, skupiło się wiele osób i w pewnym momencie zaczęły się tratować. Bezpośrednio po wypadku hospitalizowanych zostało kilkunastu uczestników imprezy. Krótko po przewiezieniu do szpitala zmarła 24-letnia studentka, a po trzech dniach, również w szpitalu, zmarł 19-letni student. 1 listopada zmarła kolejna osoba poszkodowana podczas imprezy - 20-letnia studentka.
Dlaczego doszło do tragedii?
Z ustaleń śledztwa wynika, że otrzęsiny były tzw. imprezą masową i nie mają tu zastosowania przepisy dotyczące uczelni, bo od uczestników pobierano opłaty. W tej sytuacji konieczne było wystąpienie o pozwolenie do prezydenta miasta, a także otrzymanie opinii straży pożarnej, powiadomienie policji i zapewnienie obecności służb medycznych.
W śledztwie ustalono też, że jedyne drzwi ewakuacyjne w budynku, gdzie odbywały się otrzęsiny, były zamknięte. Według ustaleń policji w imprezie na UTP brało udział ok. 1,2 tys. studentów. Władze uczelni informowały, że w imprezie uczestniczyło ok. tysiąca osób, a jednocześnie w budynkach mogło przebywać ok. 700-800 osób.
Raport uczelni: nawarstwiło się wiele złych decyzji
Tuż po tragedii rektor uczelni powołał specjalną komisję, która po rozmowach z 30 osobami przygotowała raport dotyczący tragicznych wydarzeń podczas studenckiej imprezy. Dokument trafił do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Komisja nie zajmowała się formułowaniem zarzutów ani ustalaniem winnych. To kwestie, które będzie rozstrzygać prokuratura. Komisja badała jak zorganizowano imprezę i co działo się w jej trakcie. Ze wstępnych ustaleń wynika, że nawarstwiło się wiele złych decyzji, może i zaniedbań - mówił reporterowi TVN24 dr Mieczysław Naparty, rzecznik Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy.
Raport komisji potwierdził też wcześniejsze ustalenia śledczych, że drzwi pod łącznikiem były zamknięte. - Gdyby były otwarte, do tej tragedii najprawdopodobniej by nie doszło - powiedział Naparty. Kto za to odpowiada? Tego komisja już nie ustaliła. Jak podkreślił dr Naparty, to już zadanie prokuratury.
Wcześniej zarzuty usłyszała Ewa Ż., - 20-letniej przewodniczącej Samorządu Studenckiego. Śledczy zarzucili jej, że jako organizator imprezy masowej nie zachowała zasad ostrożności i nie dopełniła obowiązków, które na niej ciążyły.
Zarzuty usłyszał też Janusz P., prorektor ds. studenckich na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym w Bydgoszczy. Nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.
- Miał nieumyślnie przekroczyć swoje uprawnienia, wyrażając ustną zgodę na organizację imprezy "Start Party" bez uprzedniego porozumienia z rektorem lub kolegium rektorskim - informował Piotr Dunal z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz- Północ.
Podejrzany po przedstawieniu zarzutów zaznaczył, że po konsultacji z obrońcą będzie chciał złożyć wyjaśnienia w prokuraturze. - Czyn, za który przedstawiono mu zarzuty jest zagrożony karą do dwóch lat więzienia - powiedział Dunal.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Fakty