Prokuratura Okręgowa w Gdańsku poinformowała, że śledztwo w sprawie wypadku podczas tegorocznego Rajdu Żuławskiego zostało umorzone. Wpływ na to miała śmierć 34-letniego kierowcy, który - w ocenie śledczych - miał spowodować wypadek. Badania toksykologiczne wykazały, że kierowca znajdował się pod wpływem marihuany. Prokuratorzy wysłali pismo do Polskiego Związku Motorowego, w którym apelują o sprawdzanie kierowców na zawartość alkoholu i narkotyków przed każdym rajdem.
12 maja doszło do tragicznego wypadku na trasie 5. Rajdu Żuławskiego w miejscowości Błotnik (Pomorze). Samochód wypadł z trasy, obrócił się na dach i wpadł do zbiornika wodnego. Zarówno kierowca, jak i pilot, utonęli.
"Pod wpływem marihuany"
- Wykluczono jakiekolwiek przedwypadkowe uszkodzenia samochodu, mające wpływ na całe zdarzenie. Przeprowadzona sekcja zwłok wykazała w obu przypadkach, że przyczyną śmierci kierowcy i pilota było utonięcie – relacjonuje nam Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. - Przeprowadzono również badania toksykologiczne, w których stwierdzono, że kierowca samochodu rajdowego znajdował się pod wpływem środków psychoaktywnych – dodaje.
Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowa tej samej prokuratury, potwierdziła nam, że substancja wykryta w organizmie kierowcy świadczy, że był on pod wpływem marihuany. Jednocześnie prokuratorzy nie dopatrzyli się nieprawidłowości w organizacji rajdu.
- Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego stwierdzono, że przyczyną wypadku było zachowanie kierowcy, który nie zachował ostrożności stosownej w danych okolicznościach – zaznaczył prokurator Duszyński. W związku z jego śmiercią, postępowanie zostało umorzone. Decyzja nie jest prawomocna.
Apel do Polskiego Związku Motorowego
Wawryniuk przekazała nam również, że prokuratura wysłała pismo do Polskiego Związku Motorowego, w którym sugeruje rozważenia zmiany przepisów dotyczących organizacji rajdów. Śledczy chcą, by kierowcy rajdowi przed rozpoczęciem zawodów sprawdzani byli na zawartość alkoholu i narkotyków w organizmie.
Wysłaliśmy w tej sprawie zapytanie do PZM, czy rozważa taką możliwość. Czekamy na odpowiedź.
To był dopiero drugi odcinek
Do wypadku doszło na drodze gminnej. - Samochód dachował i wpadł do kanału wodnego – informował w dniu wypadku mł. bryg. Wojciech Wanat, rzecznik straży pożarnej w Pruszczu Gdańskim.
Mł. asp. Patryk Szczuka ze straży pożarnej w Pruszczu Gdańskim relacjonował nam, że to jeden ze strażaków, którzy odpowiadali za zabezpieczenie wydarzenia, zauważył, że samochód wypadł z drogi i wpadł do wody. - Natychmiast zostały podjęte działania, zostały wezwane dodatkowe siły - mówił.
Strażacy z OSP Cedry Wielkie wyciągnęli samochód w ciągu 10 minut. Kierowca i pilot byli reanimowani. Nie udało się ich jednak uratować.
- Ten rajd się praktycznie zaczynał, to był drugi odcinek, także załogi już były po pierwszym przejeździe i zaczynały drugą pętlę. Zawsze stawiamy na pierwszym miejscu bezpieczeństwo zawodników i kibiców, mieliśmy pełne zabezpieczenie, były to cztery zastępy straży OSP, mieliśmy karetkę z ratownikami medycznymi, spełnialiśmy wszystkie wymogi stawiane przez regulaminy. Niestety, jest to sport ekstremalny i wypadki się zdarzają – tłumaczył Tomasz Soldat, organizator rajdu.
Karol Kościuk z policji w Pruszczu Gdańskim potwierdził, że 5. Rajd Żuławski "był zgłoszony według obowiązujących przepisów". Potwierdziła to prokuratura.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/ks / Źródło: TVN24 Pomorze/PAP
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Łępa