Zapadł wyrok w sprawie postrzelenia kobiety w miejscowości Bezpraw (województwo zachodniopomorskie). Myśliwy Andrzej W. został skazany na grzywnę i zadośćuczynienie dla ofiary. Poszkodowana i jej rodzina są zbulwersowani takim rozstrzygnięciem i zapowiadają apelację. Jak się okazało w trakcie procesu, mężczyzna polował nielegalnie i w dodatku próbował skłonić łowczego do krzywoprzysięstwa. Wyrok jest nieprawomocny.
Sędzia Ewa Woźniak z Sądu Rejonowego w Kołobrzegu skazała w środę myśliwego Andrzeja W., który podczas polowania w miejscowości Bezpraw postrzelił przejeżdżającą drogą Emilię K., na karę grzywny w wysokości 7,5 tysięcy złotych. Kara ta będzie pomniejszona o 12 dni, które W. spędził w areszcie - przeliczone według określonych w prawie stawek dziennych, przy czym jeden dzień pozbawienia wolności został zrównany z dwiema stawkami dziennymi.
Sędzia orzekła także o nawiązce na rzecz pokrzywdzonej. Oskarżony ma zapłacić Emilii K. 10 tys. zł. Został zwolniony z opłaty i kosztów sądowych. Wyrok jest nieprawomocny.
Wracała z pracy, gdy trafiła ją kula
Do zdarzenia doszło 2 października 2018 roku około godz. 22. Emila K. została postrzelona, gdy samochodem wracała z pracy do domu. Pocisk przebił prawe przednie koło pojazdu, nadkole, kokpit i prawą nogę kobiety. Emilia K. doznała ran postrzałowych lewego i prawego podudzia.
Prokuratura oskarżyła myśliwego Andrzeja W. o bezprawne polowanie, bez posiadania pisemnego upoważnienia koła łowieckiego do prowadzenia indywidualnego odstrzału oraz o umyślne narażenie Emilii K. na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, powodując obrażenia naruszające czynności narządów ciała powyżej 7 dni. Groziło mu 5 lat więzienia.
Nie było wątpliwości
Jak uzasadniała sędzia Woźniak, nie było wątpliwości, że W. popełnił przestępstwo. – Materiał dowodowy przemawia jednoznacznie za tym, że oskarżony zrzucanych czynów się dopuścił. Sąd analizował nie tylko opinie biegłych, ale także wyjaśnienia samego oskarżonego i zeznania świadków – stwierdziła.
Podkreśliła, że sam oskarżony mówił, że oddał jeden niecelny strzał do dzików. Zwróciła uwagę na to, że Andrzej W. twierdził, że w tym czasie, co on, polowali inni, i sąd to zweryfikował. Ustalono, że część z osób, które planowały polować 2 października 2018 roku, ostatecznie tego nie zrobiła. Polowały tylko jeszcze dwie osoby, ale wcześniej niż Andrzej W. Upolowaną zwierzynę zdały o godz. 20.15 i, zdaniem sądu, nielogicznym byłoby sądzić, że jeszcze potem kontynuowały polowanie.
Nigdy się nie przyznał
W toku procesu nie utrzymała się także wersja oskarżonego o rykoszecie. Sędzia Woźniak podała, że biegli ją wykluczyli. Analizy potwierdziły, że pocisk wyciągnięty z nogi pokrzywdzonej został wystrzelony z broni oskarżonego, który w ogóle nie powinien polować, bo od 3 września 2018 roku nie posiadał na to pozwolenia. Jak ustalono w trakcie postępowania W. po postrzeleniu kobiety próbował nakłonić łowczego do sfałszowania dokumentów poprzez dopisanie jego nazwiska do książki polowań.
– Zdaniem sądu wymierzona kara jest adekwatna do stopnia zawinienia i ciężaru gatunkowego czynu, którego oskarżony się dopuścił – uzasadniała sędzia Woźniak.
Andrzej W. nie chciał komentować wyroku. W czasie postępowania nigdy nie przyznał się do zarzucanych czynów. Odmówił składania wyjaśnień i zgodził się odpowiadać tylko na pytania obrońcy i sądu. W trakcie procesu powiedział, że myśliwym jest od 2012 roku. W noc zdarzenia jechał do Grzybowa, by wpisać się w książkę ewidencji wyjść myśliwych na łowisko. Nie dojechał tam, bo w Bezprawiu zobaczył przebiegające przez drogę dziki. Zatrzymał się, wziął broń i lornetkę. Mówił, że gdy wypatrzył dziki, stały przed nasypem, który był naturalnym kulochwytem.
Ból i trauma
Pani Emilia powiedziała mediom, że przestrzelone nogi wciąż ją bolą, choć od zdarzenia minęły już trzy lata. Trauma po tym zdarzeniu sprawiła ponadto, że boi się jeździć samochodem. Obecny podczas ogłoszenia wyroku ojciec pani Emilii po wyjściu z sali sądowej skomentował dziennikarzom Gazety Wyborczej, że "wyrok to żart". Dodał, że pijani rowerzyści trafiają do więzienia, a mężczyzna odpowiadający za postrzelenie jego córki – jedynie otrzymał wyrok grzywny.
Mecenas Aleksander Bolko, reprezentujący poszkodowaną, już zapowiedział, że po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia wyroku, będą wnosić o apelację. W jego ocenie wyrok "nie ma waloru odstraszającego" dla innych potencjalnych sprawców. Jak stwierdził, powinien zapaść choćby wyrok pozbawienia wolności w zawieszeniu. Zapowiedział także, że jego klientka wystąpi teraz na drogę cywilną przeciwko Andrzejowi W. i będzie domagać się wielokrotnie wyższego odszkodowania i zadośćuczynienia.
Źródło: TVN24 Szczecin/PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24