Jeszcze pół miesiąca temu 11-letnia Amelia była w stanie krytycznym na stole operacyjnym, dziś zaczyna spełniać swoje marzenia. Jedno z nich urzeczywistniła właścicielka hodowli psów z Kołobrzegu. I tak Amelka spotkała Amora.
To była miłość od pierwszego wejrzenia. – Córka zobaczyła szczeniaka na zdjęciu i musieliśmy przyjechać – opowiada nam Ewa Grzechnik, mam Amelki.
Dziewczynka była bohaterką materiału Faktów TVN. Choruje na niezwykle rzadkie u dzieci rozwarstwienie aorty. Lekarze musieli przeprowadzić zupełnie nowatorską operację, by uratować jej życie. W trakcie materiału opowiedziała o dwóch swoich największych marzeniach – posiadaniu psa oraz wyjeździe na Tropikalną Wyspę, czyli wyjątkowy park rozrywki pod Berlinem.
Amor jest uroczy
Pierwsze z tych marzeń zdecydowała się pomóc zrealizować Danuta Rakowska, która ma hodowlę piesków rasy chin japoński. – Oglądałam ten reportaż w telewizji i pomyślałam, czemu nie spełnić marzenia tej dziewczynki – opowiada mieszkanka Kołobrzegu.
- Nie wiedziałam, że są ludzie o tak wielkim sercu – wzrusza się pani Ewa. Pomogła ona córce wybrać imię dla szczeniaka – Amor. – To aniołek i bóg miłości – tłumaczy Amelka, która cały czas tuliła pieska od kiedy trafił w jej ręce. - Jest taki uroczy - dodaje.
Pieskiem będzie opiekować się sama, choć babcia też będzie pomagać. – To są pieski bardzo przyjazne. Pielęgnacja też nie jest bardzo wymagająca, trzeba dwa razy w tygodniu pieska wyczesać – mówi właścicielka hodowli. Amelka wie, jak się opiekować zwierzętami – ma papugę i kota, a wcześniej miała labradora.
Trudna diagnoza
11-latka poskarżyła się na bóle w klatce piersiowej podczas lekcji w-f pod koniec roku szkolnego. Najpierw trafiła do szpitala w Zdrojach, a potem do Publicznego Szpitala Klinicznego nr 2 w Szczecinie. Tomografia nastroiła wszystkich pesymistycznie. Wykazała, że dziewczynka ma rozwarstwienie aorty. Między ściany naczynia – zewnętrzną i wewnętrzną – zaczęła wpływać krew, utworzył się tętniak.
- Rozwarstwienie jest niezwykle rzadkie u dzieci, więc na początku nikt o tym nawet nie pomyślał - mówi Arkadiusz Kazimierczak, chirurg naczyniowy ze Szpitala Klinicznego nr 2 w Szczecinie.
- Rozdarcie ścian wzdłuż całej aorty odcina dopływ krwi do tętnic, doprowadzających krew do narządów wewnętrznych. Tak też stało się w przypadku dziewczynki – informuje Bogna Bartkiewicz, rzecznik szpitala. Krew przestała dopływać do wątroby, jelit i innych narządów w dolnej części ciała. Morze podawanych pacjentce leków nie przynosiło wyczekiwanej poprawy.
12 września ściana aorty pękła zupełnie. Stan Amelii był krytyczny. Konieczna była operacja. - Problem w tym, że nigdzie na świecie nie przeprowadzano jej na tak małym pacjencie – twierdzi Bartkiewicz.
Pełen sukces
Lekarze nie mogli jednak czekać – dziewczynka była bardzo bliska śmierci. Doktor Kazimierczak i jego zespół musieli przygotować operację w krótkim czasie w środku nocy. Już na stole operacyjnym Amelia musiała być kilka razy reanimowana, ale dzięki wysiłkom lekarzy udało się ją uratować.
Chirurdzy wykorzystali najnowsze dostępne technologie – poprzez tętnice wprowadzono do aorty tak zwany stent-graft oraz odtworzono tętnice zaopatrujące jelita w krew. Stent-graft to specjalny instrument, który zostaje w organizmie już na zawsze i odtwarza aortę.
- W tym przypadku konieczne było dostosowanie metody na miarę, do warunków anatomicznych małej pacjentki. Lekarze zdecydowali się na zastosowanie niestandardowo dużej "zakładki" pomiędzy stent-graftem i siatką. Całość przypomina teleskop, by materiał mógł "rosnąć" razem z dziewczynką – tłumaczy Bartkiewicz.
"Dostaliśmy drugie życie"
- To była z pewnością jedna z trudniejszych operacji w moim życiu. Jeszcze nigdy tak mocno nie przeżywałem tego, co robiłem podczas zabiegu – mówi Arkadiusz Kazimierczak, chirurg, który operował dziewczynkę. Przyznaje, że ma córkę w podobnym wieku, co wpłynęło na jego emocje. Poza tym, gdyby operacja się nie udała, Amelia nie miałaby szans na przeżycie. - Wykonywałem absolutnie nietypowy zabieg, który sam zaprojektowałem w środku nocy i nie wiedziałem, czy to się w ogóle uda - dodaje chirurg.
Ewa Grzechnik, mama Amelki, nie kryje wzruszenia. Gdy w rozmowie z naszą reporterką przypomina sobie niedawne zdarzenia, głos zamiera jej w gardle. - Jesteśmy niezmiernie wdzięczni lekarzom. Drugie życie dostaliśmy – mówi mama małej pacjentki.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: tvn24