19 sierpnia 2021 roku dwa pociągi dalekobieżne relacji Szczecin Główny - Olsztyn Główny i Olsztyn Główny - Szczecin Główny jechały na czołowe zderzenie. W obu było łącznie około 500 pasażerów. Dyżurny ruchu ze stacji Nosówkowo pod Białogardem, oskarżony po tym zdarzeniu o sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy na linii kolejowej, dobrowolnie poddał się karze.
We wtorek przed Sądem Rejonowym w Koszalinie stanął Szymon L., dyżurny ruchu ze stacji Nosówko pod Białogardem, oskarżony o sprowadzenie w 2021 roku niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu na jednotorowej linii kolejowej Koszalin – Białogard. Wyrok zapadł już na pierwszej rozprawie. Jest nieprawomocny. Mężczyzna przyznał się do winy. - Oskarżony skorzystał z możliwości dobrowolnego poddania się karze. Ostatecznie, za zgodą wszystkich stron, wymierzona została kara siedmiu miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres próby jednego roku - przekazał sędzia Sławomir Przykucki, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Koszalinie.
Wobec skazanego zasądzono również grzywnę w wysokości tysiąca złotych. Ponadto, jak wyjaśnił rzecznik SO, sąd zobowiązał Szymona L "do informowania na piśmie o przebiegu okresu próby". Raz na pół roku Szymon L. musi poinformować sąd, gdzie przebywa, pracuje itd.
Ustalenia biegłego uznane za niewystarczające
Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło 19 sierpnia 2021 roku, koło przystanku Niekłonice. Dwa pociągi dalekobieżne relacji Szczecin Główny - Olsztyn Główny i Olsztyn Główny - Szczecin Główny jechały na czołowe zderzenie. W obu z nich było łącznie około 500 pasażerów.
Maszynistom udało się wyhamować oba składy na wysokości Dunowa. Chociaż do katastrofy nie doszło, zarzuty sprowadzenia bezpośredniego jej niebezpieczeństwa Prokuratura Rejonowa w Koszalinie przedstawiła dyżurnym ruchu ze stacji Koszalin i Nosówko. W postępowaniu ustalono, że doszło do awarii automatyki kolejowej i dyżurni przeszli na nierejestrowaną łączność komórkową. Przekazali maszynistom pociągów, że jest awaria i ci muszą zachować szczególną ostrożność, stosować się do instrukcji kolejowej, czyli zmniejszyć prędkość składów do 40 km/h i uważnie obserwować tor, by móc w razie zagrożenia w bezpiecznej odległości zatrzymać pociąg.
Jak informowała prokuratura, biegły z zakresu ruchu kolejowego miał uznać, że "w tej konkretnej sytuacji nie było zagrożenia, by katastrofa w ruchu kolejowym mogła się ziścić".
Prowadzone przez półtora roku śledztwo umorzono, ale to postanowienie w 2023 r. uchylił Prokurator Generalny, który uznał, że w tej sprawie należało wykonać czynności sprawdzające pracę dyżurnych ruchu. Ustalenie biegłego, że dyżurni ruchu nie złamali przepisów, bo "byli jeszcze maszyniści", Prokurator Generalny uznał za niewystarczające.
Gdy śledztwo wznowiono, prokuratura powołała nowego biegłego, który ostatecznie ocenił, że dyżurny ze stacji w Koszalinie realizował swoje obowiązki mimo uszkodzonego łącza, natomiast w pracy drugiego, ze stacji w Nosówku, były nieprawidłowości.
Postępowanie wobec dyżurnego z Koszalina zostało umorzone w kwietniu tego roku, natomiast akt oskarżenia przeciwko drugiemu z nich prokuratura skierowała do sądu w czerwcu.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Rachwalski - Komunikacja Zastępcza