Przez trzy lata życie małej Cameron Mott i jej rodziców było koszmarem. Dziewięcioletnia obecnie dziewczynka miała bardzo silne drgawki, które zagrażały jej życiu. Lekarze znaleźli sposób jak pokonać chorobę: wycięli jej połowę mózgu. Po kilku latach od operacji mała Cameron miewa się świetnie.
Cameron urodziła się jako zdrowa, silna dziewczynka. Wszystko zmieniło się, gdy miała trzy lata. Pojawiły się silne drgawki, które nie pozwalały jej normalnie funkcjonować na co dzień, a nawet zagrażały jej życiu.
Lekarze ustalili: dziewczynka cierpi na Zespół Rasmussena, który charakteryzuje się lekoodporną padaczką oraz powoduje zniszczenia w jednej części mózgu.
Znaleźli na szczęście sposób, jak powstrzymać chorobę. Wszystko, co trzeba było zrobić to usunąć jej... połowę mózgu.
Strach rodziców
Dla rodziców Cameron nie była to łatwa decyzja. Ale alternatywa - przyglądanie się, jak ich dziecko przestaje funkcjonować, właściwie nie pozostawiła im wyboru.
- To było przerażające, ponieważ nie możesz sobie wyobrazić, jakie będzie twoje dziecko po takiej dramatycznej operacji mózgu - mówiła w wywiadzie dla "Today Show" matka dziewczynki Shelley Mott. Dodała jednak: - To był absolutnie dobry wybór.
Operacja się udała. Jednak dziewczynka miała sparaliżowaną lewą połowę ciała. Pomogła rehabilitacja.
Wszystko gra
Teraz, po kilku latach od operacji dziewczynka żyje właściwie jak każde zdrowe, normalne dziecko. Może chodzić, uczęszcza do szkoły, od ponad dwóch lat nie miała żadnych drgawek.
Dziewczynka pojawiła się w studiu "Today Show" z burzą długich, kręconych włosów i uśmiechem na ustach. Opowiadała o swoich marzeniach: - Chcę zostać baleriną - zdradziła.
Źródło: Huffingtonpost, msnbc
Źródło zdjęcia głównego: msnbc.msn.com/Today Show