W amerykańskim wojsku narasta fala niezadowolenia z powodu wszechogarniającego dążenia do "politycznej poprawności". - Gdy tylko zignorowaliśmy zdrowy rozsądek, zniknęła bariera dla jej dominacji - mówi były Sekretarz Marynarki, komandor John Lehman, który stał się rzecznikiem podobnie myślących żołnierzy. Ich zdaniem wojsko zbytnio zajmuje się prawami kobiet i homoseksualistów, zamiast tworzeniem "wojowników".
Lehman napisał artykuł do rocznika "Proceedings", wydawanego przez US Naval Institute, najważniejszej niezależnej instytucji analitycznej stojącej za US Navy. Jak piszą amerykańskie media "odpalił w nim salwę burtową" w obecne dowództwo wojskowe i ich cywilnych nadzorców, którzy forsując wszechobecną polityczną poprawność, mają szkodzić temu co jest nadrzędnym celem istnienia sił zbrojnych, czyli zdolności do prowadzenia walki.
Zła polityka
Lehman jako były pilot myśliwców pokładowych US Navy, skoncentrował swój wywód na sytuacji w środowisku lotników morskich. Jego zdaniem, aby pilot myśliwca pokładowego, działający w skrajnie trudnych i niebezpiecznych warunkach, był skuteczny, musi przejawiać pewnego rodzaju cechy osobowości. Na przykład być skłonnym do podejmowania "wykalkulowanego ryzyka", musi być pewny siebie, a nawet w pewnym stopniu butny.
- Wszystkie te cechy czynią ich niezwykle wrażliwymi na zapędy współczesnej skoncentrowanej na tolerancji US Navy - pisze Lehman. - Policja myśli polująca na wszelkie przejawy złamania poprawności politycznej nieustannie na nich czyha, a gdy już uchwyci trop, nigdy nie odpuszcza - dodaje były cywilny nadzorca US Navy.
W jego opinii piloci żyją w obawie przed anonimowym donosem na ich "mało parlamentarny" język, a ich dowódcy są zasypywani papierkową robotą związaną z raportami i statystyką na tematy odległe od wojskowych.
Duszenie charakteru?
Jak pisze "Washington Times", opinie Lehmana są zgodne z tymi prezentowanymi przez wielu wojskowych, którzy boją się wypowiedzieć pod nazwiskiem z obawy o swoją karierę. Napięcie związane z "kulturą" wojskową miało się rozpocząć jeszcze w 1991 roku, kiedy po konwencji lotników morskich w Las Vegas część z nich wypiła za dużo i wyruszyła na nieobyczajną eskapadę po mieście, czym wywołali wielki skandal. Pentagon wyruszył na wojnę z praktyką picia w czasie wolnym i bardzo "męskim" stylem bycia wojskowych.
- Teraz już nie tylko anonimowe doniesienie o nadużyciu alkoholu jest równoznaczne z końcem kariery - pisze Lehman. - Ale też nie poparte dowodami donosy o molestowaniu seksualnym, homofobii, przaśnych żartach i niecenzuralnym wysławianiu się o "chronionych mniejszościach" - dodaje były sekretarz. Jak twierdzi Lehman, każde rozpoczęcie dochodzenia po anonimowym donosie jest równoznaczne z końcem kariery, niezależnie od jego wyniku.
Niechciana konieczność
Jak pisze "Washington Times", artykuł byłego sekretarza wywołał poruszenie w wojsku, a zwłaszcza wśród lotników morskich. - Ten kraj potrzebuje "narwańców", wojowników, ludzi z przerostem ego, takich, którzy podczas wojny będą dostawać medale za wskakiwanie w walkę a nie uciekanie od niej - twierdzi Jon Ault, były pilot F-14 Tomcat.
- Tak jak ludzie nienawidzą nas podczas pokoju, tak bardzo kochają nas, gdy podczas wojny dokonujemy brawurowych wyczynów - napisał anonimowo inny lotnik. - Jeśli będziemy dalej niszczyć etos wojownika, nikt nie zostanie, aby bronić naszego państwa - dodał wojskowy.
Źródło: washingtontimes.com
Źródło zdjęcia głównego: US Navy